środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 15*

Brandon otworzył drzwi sypialni i uśmiechnął się sam do siebie.
Pomieszczenie tonęło w blasku setek świec ale nie to napawało go taką radością. Przeniósł wzrok na duże łóżko i dopiero teraz przełknął ślinę a cała krew odpłynęła mu w stronę krocza. Na ciemnym prześcieradle widać było blade smukłe ciał. Ste. 
Chłopiec prezentował się wspaniale. Leżał odprężony mimo tego że dłonie miał przywiązane jedwabnymi chustami do ramy łóżka.Patrzył na niego tymi swoimi ślicznymi niewinnymi błękitnymi oczami i... czekał. 
Mężczyzna zaczął się bardzo powoli do niego zbliżać. Ale Ste nie poruszył się, nie zaczął wyrywać. Wodził tylko za nim wzrokiem z słodkim uśmiechem na ustach. Nagle Brandon zapragnął chociaż trochę go posmakować. Zrezygnował z rozbierania się i klęknął na łóżku. Bał się go dotknąć. Ale pochylił głowę jakby chciał go pocałować, zmienił jednak zdanie i schował głowę w jego szyję i jęknął gdy poczuł ten słodki zapach. Ste pachniał przepięknie. Słodycz mieszała się z czymś słonym.  
Erekcja stała się coraz bardziej bolesna ale wodził tylko nosem po całym ciele. Nie mógł się nim nasycić. Chłopiec nie przeszkadzał mu, nie poruszając się niemal. 
Z każdą sekundą był coraz bardziej podniecony. Niemal kręciło mu się w głowie ale nie potrafił przestać. Zapach Ste był jak najlepszy narkotyk. Chciał coraz więcej i więcej. Wyciągnął dłoń by go dotknąć... ale nie zdążył. Gdy doszedł nosem niemal do nagiego krocza doszedł niespodziewanie. 
Nie zmieszał się tym jednak. Zaczął całować wspaniałe ciało jednocześnie starając się ściągnąć spodnie. Nie mógł się już doczekać. Nie tylko on bo i Ste zaczął się niecierpliwie poruszać
-Spokojnie. Wszystko w swoim czasie- szepnął mu do ucha ale wstał. W oka mgnieniu zaczął się rozbierać. Chłopiec uśmiechnął się do niego ale jego oczy zrobiły się większe gdy zobaczył jak dobrze obdarzony jest mężczyzna- Podoba ci się?- Zapytał uśmiechając się i raz jeszcze wrócił na łóżko
-T..tak- Ste odezwał się po raz pierwszy
-Wszystko będzie dobrze- pochylił się i pocałował go namiętnie. Smak jego ust był jeszcze wspanialszy niż jego zapach. Członek mężczyzny jeszcze raz podniósł się do pełnej gotowości. Ręka ześlizgnęła się po nagim ciele i w końcu dotknął penisa chłopca. To było jeszcze bardziej podniecające. A gdy jeszcze  usłyszał ciche jęki z ust Ste znów doszedł tym razem oblewając ciepłą spermą uda chłopca.
-B...- Ste chciał coś powiedzieć ale mężczyzna znów zaczął go całować 
-Ci... nic nie mów wszystkim się zajmę- uśmiechnął się do niego raz jeszcze. Miał wielką ochotę już go posiąść ale wiedział że nie może. Był na pograniczu pośpiechu a napawaniem się każdą sekundą. Mimo to zaczął nie tylko całować ukochane ciało ale też dotykał go delikatnie. Czuł jak członek Ste twardnieje  w jego dłoni. Oderwał się od jego ust i zbliżył je do erekcji. Chłopiec zachłysną się powietrzem i szarpnął biodra w górę. Brandon jednak złapał je w silnym uścisku i nie pozwalał nimi poruszać. Zrobią wszystko na jego zasadach. Członek w jego ustach pasował jak żaden inny. Już teraz uwielbiał go ssać i lizać. W końcu oderwał dłoń od jednego  wąskiego biodra i bardzo delikatnie zaczął zataczać palcem kółka wokół ciasnej dziurki. Ste tym razem krzyknął z zaskoczenia i podniecenia.
-O tak- uśmiechnął się wsuwając w końcu czubek palca. I znów musiał przymknąć oczy by nie dojść dużo wcześniej- Powoli- ale sam zaczął poruszać się coraz szybciej. Poczuł że i Ste dochodzi i possał mocniej. Sperma jeszcze nigdy nie smakowała tak wspaniale. Chciał jeszcze i jeszcze. 
Drugi palec dołączył do pierwszego ale tym razem chłopiec jęknął z bólu. Od razu się zreflektował i tym razem poślinił obficie palce- Lepiej?
-T..tak- uśmiechnął się błogo. Brandon nie mógł już przestać. Dopadła go gorączka. Był oszołomiony. Nie potrafił myśleć. Bardzo ostrożnie zastąpił palce czubkiem twardego jak skała penisa i jednym mocnym pchnięciem zanurzył się w gorącym wnętrzu. Ciało pod nim wygięło się w łuk i zastygło. On też z bijącym sercem zamarł. Trwało to  może kilka sekund a wydawało się wiecznością. W końcu Ste otworzył oczy i pokiwał głową.  Mężczyzna pochylił się i w końcu rozwiązał ręce chłopca. Ten zarzucił mu je na szyję i oplótł nogami jego biodra.
Ciągle patrzyli sobie w oczy, nie odzywali się do siebie. Słowa nie były potrzebne. Brandon poruszał się bardzo powoli. Mimo, że każda komórka jego ciała niemal płonęła. Chciał szybciej i więcej. Jednocześnie nie chcąc skrzywdzić ukochanego. Od tak dawna kochał go i uwielbiał w samotności. Teraz miał go na własność i na zawsze. Przywiąże go do siebie w każdy możliwy sposób. 
-M..mocniej- Ste odważył się w końcu poprosić. Nie trzeba było mu tego powtarzać. Zaczął poruszać się szybciej, mocniej.  Nie potrafił przestać go całować. Wiedział, że to nie potrwa długo.Amok był coraz większy, za każdym razem gdy go zanurzał się w gorącym ciele chciał krzyczeć. Czuł na brzuchu twardy członek chłopca i w końcu Ste doszedł gdy z całej siły uderzył w jego prostatę. On na ten dźwięk również zamknął oczy.....


Brandon ocknął się na zimnej podłodze otoczony zapachem wymiocinWczoraj musiał nieźle zabalować

-Chodź- stał nad nim Worren
-Jak ty..?- Złapał się ręki przyjaciela i powoli zaczął się podnosić
-Dzwoniłeś- uśmiechnął się- Masz szczęście że Eva wraca dopiero wieczorem. Do tej pory zaczniesz przypominać człowieka
-Zabawne- pokręcił głową i wyrzucił z siebie resztkę zawartości żołądka.

Matt przyglądał się słodko śpiącemu ukochanemu. Wiedział, że musi go obudzić żeby ten nie spóźnił się do pracy. Tylko że nie chciał. Gdyby to zależało od niego Ste  zostałby z nim tu i teraz na zawsze. To przy nim przestał myśleć o kłopotach. To on dał mu nadzieje i szansę na życie.
-Skarbie- szepnął całując jego ramie- Musisz wstawać
-Nie chcę- jęknął młodszy chłopak
-Musisz- kolejny pocałunek
-Dobrze ale zrobisz mi śniadanie- otworzył oczy i uśmiechnął się do niego
-Co tylko zechcesz kochanie- tym razem całował jego śliczne słodkie usta- Idź się wykąpać malutki a ja zrobię coś pysznego- wstał niechętnie a Ste zrobił to samo
-Mam ochotę na gofry- rozmarzył się
-Coś zdrowego- pokręcił głową ze śmiechem
-Z owcami- przytulił się do niego z całej siły
-Zobaczymy kochanie- musnął wargami jego czoło i pchnął lekko w stronę łazienki
-Idę idę- Ste pociągnął nosem zwiesił głowę i wyszedł. Matt jeszcze przez chwile się śmiał. Chłopiec zawsze co rano robił takie małe przedstawienie był jeszcze słodszy niż zazwyczaj. W końcu i on udał się do kuchni by przygotować się do kolejnego ciężkiego dnia.

czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 14

Ste na prawdę nie wiedział czego powinien spodziewać się po rodzicach Matt'a. Chłopak mówił mu, że są trochę dziwni ale dziwactwa mogą być odbierane w różny sposób. Im bliżej mieszkania tym denerwował się bardziej. A gdy stali już przed drzwiami miał ochotę uciec i zrobiłby to zapewne gdyby nie opiekuńcze ramiona ukochanego
-Nie martw się kochanie pokochają cię- pocałował go w policzek
-Na pewno?- Zapytał przytulając się do niego
-Obiecuje- w końcu otworzył drzwi. Ste niemal zakrztusił zapach kadzideł a do uszu dobiegła jakaś dziwna muzyka. Wtulił się w starszego chłopaka jeszcze bardziej i z szaleńczo bijącym sercem zrobił kilka kroków na przód.

W korytarzu siedzieli po turecku mężczyzna i kobieta w średnim wieku. Kiwali się w rytm muzyki. Byli ubrani w jakieś luźne szaty. Trochę przypominali hindusów ale w końcu doszedł do wniosku że to raczej hipisi.
-Mamo, tato jesteśmy- Matt roześmiał się tylko na tą scenę. Kobieta odwróciła się do nich ale tylko przyłożyła palec do ust i wróciła do tej samej pozycji- Chodź skarbie widać medytują. Jesteś głodny?
-Trochę- przyznał wciąż nie mógł się otrząsnąć z tego co widzi. Matt wziął go więc na ręce, zaczął piszczeć jak zawsze w takich przypadkach ale nikt nie zwrócił na to uwagi.

-Wiem są dziwni- odezwał się Matt w kuchni
-Nietypowi ale nie jest tak źle- rozsiadł się na krześle i uśmiechnął- myślałem że to snoby albo.... sam nie wiem
-Oni zawsze tacy byli... ale mamy pieniądze na szczęście dziadek miał trochę oleju w głowie a tata... mimo wszystko ma.. miał głowę do interesu teraz zajmuje się tym brat
-Twoja aura promienieje- kobieta wkroczyła tanecznym krokiem i Ste zadrżał ze zdziwienia
-D..dziękuję-odpowiedział speszony i zarumienił się
-Jaki słodziutki- klasnęła w dłonie co spowodowało oczywiście że chłopiec speszył się jeszcze bardziej- trzymaj się go Matt- zwróciła się do syna
-Mamo- jęknął tamten i zaczął wyjmować z lodówki obiad. Ste nie zobaczył tam mięsa ale to w zasadzie go nie zdziwiło
-Więc zyskaliśmy nowego syna- do kuchni wszedł tata Matt'a- Jestem Jack a to Hellen- przedstawił siebie i żonę
-Bardzo mi miło- uśmiechnął się do mężczyzny. On i Matt byli do siebie podobni. Więc chłopak przez chwilę zaczął zastanawiać czy i Matt za 25 lat będzie wyglądał tak dobrze
-Chodźmy zjeść w salonie- odezwała się kobieta i chcę wiedzieć wszystko o tobie kochanie- wzięła Ste za rękę a ten tylko usłyszał jak Jack wybucha śmiechem i mówi synowi że "Matka zje mu go żywcem"

Mimo wcześniejszych niespodzianek kolacja przebiegła spokojnie. Widać w tej rodzinie jadło się w milczeniu przy akompaniamencie bębnów. Ste ciągle trzymał się blisko a nawet bardzo blisko Matt'a. W końcu ten posadził go sobie między nogami. Jedli siedząc na podłodze.
-Więc opowiedz ja się poznaliście- odezwał się Jack nalewając im wszystkim czegoś co mogło być winem ale pachniało inaczej- nasze domowe z kilkoma  dodatkami- mrugną i już miał wlać gdy Matt pokręcił głową
-Daj mu zwykłe wino jest w szafce- odezwał się
-Ale nie chcę...- zaczął Ste ale Matt tylko zamknął mu usta pocałunkiem a gdy się od siebie oderwali wino czekało w kieliszku
-Więc?- Ponaglił mężczyzna
-To było....- zaczął blondynek
-To ja zakochałem się w nim pierwszy. Znam jego najlepszego przyjaciela z siłowni. W zeszłym roku poszedłem do niego do mieszkania i tam stał. Był bez koszulki z mokrymi włoskami...- Ste ukrył palącą twarz w koszuli starszego chłopaka. Wiedział o tym wszystkim ale słyszeć to w taki sposób, zupełnie co innego
-A ty Ste?- Zapytała Hellena
-Zakochuje się w pani synu każdego dnia- odpowiedział zgodnie z prawdą i w tym momencie właśnie zadzwonił jego telefon
-Brandon?- Zapytał Matt całując go w szyję
-Mieliśmy dzisiaj.... napisze mu że jutro o 13?- Spojrzał na niego prosząco
-Kiedy tylko zechcesz- pocałował go raz jeszcze
-Więc postanowione- wysłał szybko sms i w końcu się odprężył
-To nie moja sprawa ale co z twoimi rodzicami?- Hellen  zobaczyła że i jej syn i jego aniołek zesztywnieli- Lepiej powiedz czy podoba ci się na studiach- zmieniła temat
-Jest całkiem dobrze... dużo zajęć ale radzę sobie i pracuje- Ste był z siebie ogromnie dumny to było widać
-Śliczny i przedsiębiorczy Matt jeśli to sknocisz...- Jack pogroził mu ze śmiechem
-Nie zamierzam- odpowiedział z całą mocą
-Kochany musimy iść - kobieta wstała- ale na pewno jeszcze się zobaczymy- mrugnęła do Ste
-Było bardzo miło- mężczyzna też się podniósł- i wybacz że musimy iść ale mamy Krąg
-Nie pytaj- szepnął Matt do ukochanego
-Dziękuję za miłe przyjęcie- zaczął Ste
-To my dziękujemy- Hellen pocałowała go w policzek i wyszła. Jack zrobił to samo i zostali sami.

-Przepraszam za nich...- Matt zaczął ale Ste uciszył go pocałunkiem
-Są wspaniali- powiedział przysuwając się do niego jeszcze bliżej- i akceptują cię...
-Nie myśl o tym proszę- przytulił go do siebie i nagle rozległ się dzwonek do drzwi- Muszę...
-Zostań proszę- wziął go za rękę- możemy zrobić coś ciekawego...
-Kochanie wiesz że tego chcę ale to będzie inaczej dam ci idealny pierwszy raz- pocałował go i wstał żeby otworzyć drzwi.
-Chyba sobie żartujesz- Ste usłyszał wściekłość w głosie chłopaka. To wywabiło go z salonu. Na progu stał Brandon
-Co tu robisz?- Zapytał go równie zły jak Matt
-Byliśmy umówieni- mężczyzna był chyba jeszcze bardziej wściekły niż oni co wydawało się dziwne
-Ale napisałem ci...- zaczął chłopie przysuwając się do ukochanego.  Starszy chłopak objął go opiekuńczo
-Chyba nie rozumiesz jak to działa- wszedł do środka- to ja poświęcam swój wolny czas tobie- wycedził prosto w twarz Ste. W oczach chłopca zobaczył łzy ale nie żałował że im przerwał. Nie pozwoli żeby ten śmieć go dotknął... nie bardziej niż to robi
-Wypieprzaj albo dzwonie na policje!- Tym razem Matt wściekł się nie na żarty
-Proszę- zakpił Brandon. Mężczyzna wiedział że musi  coś zrobić ze swoją złością zanim skrzywdzi Ste ale  był jak w gorączce
-Brandon- aniołek odezwał się powoli- idź już... nie chcę cię tu a lekcje się nie odbędą. Ja się ciebie boje i nie chcę cię widzieć najlepiej nigdy- Profesor zamrugał.  Przez chwilę stał jak bez ruchu ale w końcu odszedł bez słowa.
Brandon gdy tylko zniknął za rogiem walnął pięścią w ścianę łamiąc sobie palce. Musiał się upić i naćpać. Jeśli będzie myślał o tym że Matt  teraz kocha się z jego chłopcem w końcu na prawdę mu odbije. Wyjął telefon i zadzwonił do agencji. Sex z męskimi prostytutkami najlepiej 3 lub 4 też mógł pomóc nawet jeśli tylko na chwilę.

-W porządku?- Matt zamknął drzwi i wziął Ste w ramiona
-Tak- jęknął- ale wiesz teraz....
-Nie musimy się spieszyć kochanie- pocałował go w czubek głowy- a co powiesz na maraton Strasznego Filmu i pizze z kurczakiem
-Dziękuję- wspiął się na palcach i pocałował go najpierw lekko a za chwile zarzucił mu ręce na szyję i pogłębił pocałunek. Matt podniósł go znowu i wrócili do salonu. Ten wieczór nie jest jeszcze stracony. A on zrobi wszystko żeby Ste nie myślał jak bardzo Brandon go przeraża.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Rozdział 13

Brandon nie przywykł do czekania.  Nawet jako dziecko potrafił tak manipulować że nigdy nie musiał. A jeśli chodzi o dostawanie ludzi tu sprawa zdawała się być zawsze jeszcze prostsza. Aż do czasu gdy poznał Ste. Chłopak za każdym razem sprytnie mu się wymykał.
Po tygodniu od powrotu z fatalnego weekendu zaczął się zastanawiać czy nie powinien może dać sobie spokoju. Owszem był śliczny i wiedział że byłby dla niego wspaniały ale nie był jedynym takich chłopcem na świecie. Mężczyzna nie zrezygnował oczywiście z sexu ale nie ważne kogo by wybrał i tak miał przed oczami anielskiego blondynka.
Dopiero w piątek poprawił mu się nastrój. Ocenił wcześniejsze testy i znalazł sposób żeby spędzić ze Ste trochę czasu. I to sam na sam.

-Jak sami widzicie nie każdy nadaje się na te lekcje- zaczął spokojnie rozglądając się po sali- ale mam tu listę tych którym można pomóc. Sparowałem was już z lepszymi uczniami ale nie wszyscy mają parę...Ste będzie musiał uczyć się ze mną- oczy same mu się zaświeciły i w końcu spojrzał na uczniów. Wiedział że chłopak ma nie wyraźną minę ale starał się tego nie okazywać. W końcu zadzwonił dzwonek i  wszyscy zaczęli się zbierać do wyjścia.
-Brandon...- usłyszał przed sobą cichy głos chłopaka
-Tak?- Popatrzył na niego z uśmiechem
-Ja wiem, że nie idzie mi najlepiej... ale może sam poszukam sobie korepetytora....- rumienił się gdy był tak blisko niego i to wcale nie pomagało. Brandon był już niesamowicie twardy i najchętniej wziął by go tu na biurku. Szybko, mocno i gwałtownie
-To nie jest moja metoda... ale rozumiem. Wiem że cię kilka razy wystraszyłem dlatego nie będziemy się spotykać w odizolowanych miejscach. Nie będzie mnie kusiło- mrugnął- najlepiej będzie kawiarnia znasz tą za rogiem?
-T..tak ale czy to nie... znaczy to jak...
-Randka-dokończył mężczyzna- tam jest spokój ale i też są ludzie wiem że jedno i drugie jest ważne- wstał i zaczął zbierać papiery- Jesteś mądrym chłopakiem. Kilka lekcji i kto wie może będziesz miał najlepsze wyniki
-Raczej nie- Ste westchnął- nie obraź się ale wiesz wziąłem tą klasę tylko dlatego że miałem za mało w tym roku
-I tak nie powinieneś jej zawalać. Dzisiaj o 17?
-Dziś mam plany- już tęsknił za Matt'em. Wczoraj nie mogli się spotkać a dziś miał w końcu poznać jego rodzinę
-Ste...- westchnął Brandon- Rozumiem ale to jest chyba ważniejsze
-Matt jutro nie może się spotkać a mam prace tylko do 13...
-Tylko ten jeden raz. Rozumiem. Nowy związek- uśmiechał się chociaż tego nienawidził. Żałował że nie może robić tego co wcześniej. Wciąż jeszcze pamiętał porwanie. A Ste kochał bardziej. Już teraz to wiedział. Miał nadzieje, że Lisek znajdzie coś szybko. Chociaż zaczynał już tracić nadzieje.
-Zadzwonię dobrze?- Chłopak już chciał wyjść. Nie lubił być sam na sam z profesorem. Nie był pewny czy i ta kawiarnia pomoże
-Będę czekał- ujął delikatnie jego dłoń ale Ste kilka sekund później uciekł.

-Malutki co jest?- Na korytarzu wpadł na Matt;a który od razu porwał go w ramiona
-Nic- szepnął mu do ucha- Jak tam twoi rodzice?- Chciał szybko zmienić temat
-Już nie mogą się doczekać żeby cię poznać...- postawił go w końcu- Kochanie na prawdę wszystko dobrze?
-Oblałem test ale to nic... Greg nie lubi nowego chłopak Amy... dogadują się ale coś jest między nimi takiego...a Amy powiedziała że ten chyba zostanie i Luke też się już przyzwyczaił do nowego mężczyzny byłoby dobrze jakby im się ułożyło. Tylko jeszcze Greg on ciągle jeszcze nie może nikogo znaleźć na stałe... Matt?- Dopiero teraz zauważył, że starszy chłopak go nie słucha
-Przepraszam malutki ale możesz mi pokazać ten test... wiem jak bardzo ci zależało...- Coś mu tu nie grało i to dość mocno. Jeśli to jeszcze jeden podstęp Brandona
-Wiesz że nie mam do tego głowy. Pouczę się i następnym razem zdam- przytulił się do niego- wiem że się martwisz... Brandon ma zamiar uczyć mnie osobiście i zanim się wściekniesz tak sobie pomyślałem że może będziesz tam chodził ze mną- spojrzał na niego prosząco
-Ste głuptasku jeśli myślisz że cię z nim zostawię to znaczy że wcale mnie nie znasz- cmoknął go w policzek. Z oddali widział już Grega i odetchnął z ulgą. Zostawił ukochanego w dobrych opiekuńczych rękach
-Znam cię- naburmuszył się na chwilę- mam coś dziś przynieść?
-Tylko siebie i ten swój wspaniały uśmiech- podeszli do przyjaciela- Muszę iść... mama ma jakieś dziwne zajęcia... mówiłem ci że oni są trochę dziwni...
-Nie szkodzi- uniósł się na palcach i wsunął język do wciąż jeszcze otwartych ust Matt'a. Ten od razu go objął i podniósł by ten miał łatwiej opleść nogami jego biodra.
-Kocham cię- szepnął Matt gdy już się od siebie oderwali
-Ja... chyba...- Ale Ste wciąż nie był jeszcze do końca pewny dlatego zarumienił się i tylko ukrył twarz w jego szyi
-Mamy czas malutki- postawił go na ziemi- Przyjdę po ciebie za 2 godziny- nie chciał już iść ale musiał. Wizyta rodziców zawsze wprawiała go w zakłopotanie a teraz miał im jeszcze przedstawić swojego ukochanego.
-Zaopiekuje się nim- Greg w końcu podszedł do nich
-Nie jestem dzieckiem- Ste lubił jak się nim opiekują ale to już przesada.
-Po prostu wszyscy się o ciebie martwimy- przyjaciel puścił do niego oko- Chodź jestem głodny
-Ja też i Amy...- Matt już poszedł ale bardzo bardzo niechętnie.
-W porządku wysłucham cię- westchnął- to nie jest zły facet tylko że... ok. Ste ja nie chcę żeby spędzał tyle czasu z moim synkiem
-Przesadzasz- odjął go- Ty jesteś jego ojcem i nikt cię nie zastąpi. Przecież jesteś w jego życiu...
-Tak ale czasem...
-Chodź postawię ci pizze z dodatkowym mięsem- Ste pokręcił głową. Tylko to uspokoi chociaż na chwilę przyjaciela.
-I teraz mówisz z sensem- roześmiał się Greg.

Ste stał przed lustrem i przyglądał się sobie krytycznie
-Ste wyglądasz dobrze- Amy podeszła do niego i teraz patrzyli oboje
-Na pewno?- Nie mógł uwierzyć w słowa przyjaciółki
-Pokochają cię- objęła go- na prawdę ci zależy?
-Tak.. myślę że Matt... że może to ten- zarumienił się
-Tak jak ja myślałam o Gregu ale w sumie wszystko się ułożyło
-Nie myślałaś tak- roześmiał się- to był jednorazowy wypad....
-Musisz mi to wypominać?- Ale i ona się śmiała- W każdym razie nie żałuję
-Nie powinnaś. Jesteś pewny że tak może być?- Był ubrany w ciemno niebieską zapinaną koszulę z kołnierzem i czarne spodnie
-Wyglądasz przepiękne- Matt zajrzał przez okno- Wpuścicie mnie?
-A tak już- dziewczyna wyszła z sypialni. A Ste uśmiechnął się do chłopaka
-Chodź tu do mnie-poprosił Matt a ukochany podszedł do niego wolno
-Dostanę całusa?- Zapytał Ste patrząc na niego figlarnie
-Nawet wiele- wyciągnął rękę i przyciągnął go bliżej do framugi po czym pocałował go z całą mocą i uczuciem.- Wejdę dobrze?- Zapytał po chwili spoglądając w jego twarz. Ste wciąż miał przymknięte oczy
-Poproszę- wyszeptał młodszy chłopak i usiadł ciężko na łóżku. Już się nie martwił spotkaniem rodzinnym ukochanego. W zasadzie to nawet się na to cieszył. Zapomniał też o telefonie do Brandona. Nic nie miało znaczenia gdy Matt był obok i miał nadzieje że tak zostanie już na zawsze.


################################################################################
Kochani jeśli chcecie kolejną notkę w tym tygodniu poproszę o 7 komentarzy

środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 12

Gdy następnym razem Ste otworzył oczy, zdał sobie sprawę z kilku rzeczy. Po pierwsze głowa wciąż trochę go bolała, po drugie chciało mu się pić, po trzecie był podniecony a po czwarte co chyba w ich dziwnej sytuacji najważniejsze za oknem świeciło piękne słońce i był pewny że gdyby ktoś zostawił uchylone okno usłyszałby śpiew ptaków.
Z uśmiechem na ustach odwrócił się do swojego chłopaka ale ten spał smacznie i Ste jakoś nie chciał go budzić. Dla niego ta sytuacja też na pewno było trudno. Musnął więc wargami policzek starszego chłopaka i powoli wstał.
Na szczęście nie kręciło mu się w głowie i to na prawdę go cieszyło. Mimo pięknej pogody w domku było raczej dość chłodno. Wziął więc bluzę Matt'a i zanim ją na siebie włożył powąchał. Wiedział, że zakochuje się w starszym chłopaku i wcale nie zamierzał się już przed tym bronić.

Zszedł zadowolony do kuchni. Szedł powoli. Owszem nic już go nie bolało ale wolał być ostrożny. Teraz jego myśli zaprzątało ugotowanie czegoś pysznego.
-Widzę że już ci lepiej- Brandon odezwał się gdy tylko zobaczył chłopca schodzącego ze schodów
-Tak- uśmiechnął się delikatnie wciąż jeszcze nie pewny w obecności mężczyzny- Idę do kuchni... może chcesz coś?- Zapytał cicho
-Nie- wstał z fotela- pomogę ci. Wciąż jeszcze może ci się coś stać- Brandon zacisnął zęby. Musiał się bardzo kontrolować żeby nie wrócić do tamtych nawyków
-Dobrze- zgodził się po chwili. W zasadzie profesor może się przydać.
-Więc co mam robić?- Brandon klasnął w dłonie
-Może... zrobimy placki ziemniaczane takie specjalne- Ste rozglądał się po pomieszczeniu. Pamiętał że jak był mały to było jego ulubione danie. A z czasem jeszcze je ulepszał
-Już się robi szefie- mężczyzna zagryzł wargi i zaciskał ręce na oparciu krzesła, Teraz widział go od tyłu. W za dużej bluzie i w obszernych dresach wyglądał tak słodko. Włoski rozsypane naokoło twarzy aż się prosiły żeby je odgarnąć. Oczy trochę jeszcze zaspane. Brandon czuł że powinien stąd wyjść. Nim jeszcze jest za późno. Przecież obiecał że się zmieni. Że zdobędzie go inaczej. Ste odwrócił się do niego i teraz gdy promienie słoneczne padały na jego bladziutką skórę na jasne kosmyki. Przepadł.
Pokonał dzielący ich dystans w oka mgnieniu i wziął zaskoczonego chłopca w ramiona. Zamknął w silnym uścisku i nie zważając na przestraszony wyraz twarzy Ste złączył ich usta w mocnym zaborczym pocałunku. Przez ułamek sekundy wydawało mu się że chłopiec odwzajemni pieszczotę ale nagle poczuł ból w kroczu. Odskoczył zaskoczony i zły
-Nie chcę żebyś to robił- Ste odezwał się bardzo stanowczo jak nie on
-Nie... mogłem...-Brandon zaczął się tłumaczyć
-Wyjdź!- Od progu odezwał się Matt. Ste podbiegł do niego i ukrył twarz w ciepłej silnej piersi starszego chłopaka- Koniec umowy- warknął jeszcze i podniósł ukochanego w ramiona- Malutki spokojnie- szepnął mu do ucha
-Tak pójdę już- mężczyzna nie stracił zimnej krwi- Do poniedziałku. Ste pamiętaj zajęcia o 9 i ani minuty później- po czym wyszedł zostawiając zakochanych samych.
Wiedział, że znów cofnął się o kilka kroków od swojego celu. Ale wszystko da się naprawić. On i Lisek na pewno coś wymyślą. Zebrał swoje rzeczy w kilka minut i opuścił domek.

-Kochanie...- Matt w końcu się odezwał
-Przepraszam... on...- nie skończył bo usta ukochanego zamknęły się na jego
-To nic- uśmiechnął się do niego- wiem co się stało- postawił go- Więc robimy jakieś jedzenie?
-Tak- i Ste w końcu się uśmiechnął. Miał szczęście że Matt był taki wspaniały i nie denerwował się z takiego powodu. On pewnie bardzo by się zasmucił. Albo zdenerwował i chyba nawet zerwał.
-Co tylko sobie życzysz- Matt był wściekły oczywiście ale nie mógł wyładowywać złości na Ste. Dobrze wiedział że nie on tu zawinił. A z Brandonem musi się w końcu rozprawić. Jakoś.

Brandon wpadł do sypialni siostry bez pukania i rzucił piłką tenisową w przyjaciela
-Co do?!- Wrzasnął tamten
-Wstawaj musimy pogadać- i wyszedł żeby dać mu parę minut na rozbudzenie się. No i jakoś nie chciał oglądać go nago. Nie po tym weekendzie.
Zanim Lisek zdążył się wygrzebać ten pił już 3 piwo
-Piękny weekend nie ma co- parsknął i usiadł obok - Mów bo mam sprawy
-Matt Geller musisz znaleźć coś na niego. Tylko poważne brudy
-Daj mi tydzień- i on się napił- więc opowiadaj.

Matt i Ste wrócili do domu dopiero wieczorem. Im humory dopisywały ale Matt nie przestawał co kilka minut całować ukochanego upewniając się że jest jedyny. Młodszemu chłopakowi wcale to nie przeszkadzało. Nie mógł być bardziej zadowolony ze swojego życia. I nawet to że będzie znów musiał stanąć twarzą twarz z Brandonem nie mogło zakłócić jego szczęścia
-Zostaniesz na noc?- Zapytał Ste rumieniąc się gdy zatrzymali się przy jego mieszkaniu
-Na pewno?- Spojrzał na niego uważnie
-Lubię spać w twoich ramionach- szepnął patrząc za okno
-Mój malutki- roześmiał się Matt i wziął go w ramiona- co tylko zechcesz.
W końcu weszli do mieszkania w którym już od progu słychać było wesołe krzyki Luck'a i zmęczony głos Grega. Pewnie znowu dał mu na obiad ciastka i teraz przez dużą ilość cukru mały nie mógł zasnąć.
-Kawaleria przybyła!- Ste wszedł w końcu do salonu
-Kocham cię- przyjaciel niemal zmiażdżył go w potężnym uścisku- Amy zadzwoniła że jest dalej na randce i nie wróci do rana a ten  mały...-obaj zobaczyli jak mały chłopczyk próbuje za wszelką cenę wdrapać się na Matt'a
-Nie masz podejścia do dzieci- Ste podszedł do chrześniaka i wziął go na ręce- To co maluszku idziemy bawić się w bitwę morską?
-Tak!!!- Pisnął malec i zaczął walić go po głowie. Pozostali mężczyźni pokładali się ze śmiechu ale obaj zamilkli pod wpływem morderczego spojrzenia blondynka.

Godzinę później Ste cały mokry wszedł do salonu. Zastał tam tylko Matt'a
-Greg dostał sms'a i wyszedł-zakomunikował mu ukochany i wziął w ramiona- Cały jesteś wilgotny- okrył go kocem
-Tak to jest z dziećmi- przytulił się do niego- Na pewno zostaniesz?
-Nie opuszczę cię nigdy-cmoknął go w policzek- przebierz się ja poszukam jakiegoś filmu
-Dobrze- uśmiechnął się i wstał ale nie odłożył koca. Nie chciał się jeszcze do tego przeziębić.
Wieczór zapowiadał się wspaniale i bardzo spokojnie bez niemiłej obecności Brandona. Zasłużyli na to oboje. A Matt do tego jeszcze bał się o zdrowie ukochanego. Jutro zaprowadzi go do lekarza za każdą cenę. Wiedział że Ste sam by nie poszedł. On wcale o siebie nie dba. Ale teraz ma jego a on się nim zaopiekuje i to z wielką przyjemnością
-Co oglądamy?- Blondynek usiadł obok i od razu się do niego przytulił
-Miłość i inne nieszczęścia- Matt wiedział że to babski film ale Ste bardzo go lubił więc może i on się przekona- Wszystko dobrze?
-Bardzo- wyszeptał i pocałował go w szyję.  Tak powinno być zawsze i miał nadzieje że w końcu będzie.

sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 11

Ste miał zamknięte oczy ale nie spał.
Głowa ciągle go  bolała i nie czuł się najlepiej. Bał się że może to być coś niedobrego a pogoda wciąż była tak okropna że aż się wzdrygał gdy tylko zaglądał za okno. Każdy błysk, każdy grzmot sprawiał że drżał. Od dziecka bał się burzy a teraz został po środku lasu razem ze strasznym profesorem. Oczywiście obecność Matt'a sprawiała że się uśmiechał. Może jeszcze się w nim nie zakochał ale był tego bardzo bliski. To jest właśnie mężczyzna z którym mógłby zostać na stałe ale ta bójka z Brandonem wciąż nie dawała mu spokoju. To było okropne. Nie chciał już nigdy widzieć czegoś takiego.
Nagle usłyszał pukanie do drzwi
-Wejdź- uśmiechnął się bo był przekonany że to Matt ze śniadaniem ale mina mu zrzedła gdy od progu zobaczył profesora
-Ste...- zaczął nie ruszając się spod drzwi- Chciałem cię przeprosić... za wszystko...Mogę wejść?
-N..nie- odpowiedział dopiero po chwili
-Dobrze ale proszę posłuchaj- blondynek kiwnął głową i mężczyzna wziął głęboki oddech- Wiem że to żadna wymówka ale tak bardzo mi się spodobałeś gdy zobaczyłem cię wtedy w klubie. Owszem rozumiem że byłeś pijany i  że to  głównie dlatego byłeś chętny... rozumiem że zmieniłeś zdanie.. .to nie ważne...Dawno nie widziałem nikogo tak wspaniałego... i wiem też że jesteś mądry, zabawny... mogę tak godzinami ale wiem że tego nie chcesz... jesteś z Matt'em i mimo że... znaczy rozumiem i akceptuje.... przegrałem swoją szansę- w końcu zamilkł. Brandon nie był przystosowany do przeprosin. Nawet siostry czy najlepszego przyjaciela nigdy wcześniej nie musiał przepraszać, ale oni byli z nim związani na zawsze i cokolwiek by nie zrobił to by mu wybaczyli. Ste jest jednak inny a on musiał go mieć. To aż bolało.
-Rozumiem... znaczy... po prostu tak nie rób- jęknął zaskoczony chłopiec
-Postaram się- uśmiechnął się do niego mężczyzna i teraz wyglądał na prawdę wspaniale. Mógł się bardzo podobać ale ta osobowość.. przerażało go to. On walał być z kimś stabilnym. Kimś kto się nim zaopiekuje
-Jakiś problem?- Odezwał się Matt stając za Brandonem
-Wcale- odpowiedział profesor i zrobił mu miejsce- Mam nadzieje że uda nam się wszystkim dogadać- posłał im jeszcze jeden uśmiech i udał się do łazienki
-Ten gość mnie przeraża- Matt położył tacę na łóżku i usiadł obok młodszego chłopaka- Boli cię jeszcze?- Zapytał z troską
-Troszkę- przytulił się do niego- ale to nic
-Zjedz coś skarbie- pocałował czubek jego głowy- a później weź leki. Mam nadzieje że w końcu będziemy mogli w końcu pojechać do miasta
-Ja też... zjedz ze mną- popatrzył na niego prosząco
-Z największą przyjemnością- objął go i podał mu kanapkę- ale ty zjesz większą część. Musisz nabrać sił
-Tak, tak- ale Ste go nie słuchał. Jak zwykle zawsze gdy mówili o jedzeniu. Nie lubił tego ale wiedział że Matt ma racje dlatego zabrał się do jedzenia.  Ze zdziwieniem stwierdził nawet że bardzo mu smakuje ale gdy grzmot na dworze stał się głośniejszy i bliższy aż podskoczył
-Tu jesteś bezpieczny kochanie- objął go mocniej
-Wiem... Brandon przeprosił- zmienił temat
-Nie ufam mu. Ale to twoje życie skarbie tylko proszę uważaj na niego- musnął wargami miękki policzek
-Boję się go ale może nie jest aż taki zły- odłożył tacę i położył się wygodnie w ramionach starszego chłopaka
-Chyba jest- szepnął- ale malutki cokolwiek zechcesz
-Chcę wracać do domu
-Ja też- westchnął- zagrajmy w coś... o ile masz siłę
-Wojna!- Niemal krzyknął Ste i roześmiał się w końcu wesoło. Wszystko było coraz lepiej i może na chwile zapomni o wszystkich problemach.

Brandon rozłożył się w wannie. Jego plan zaczął działać. Teraz zaprzyjaźni się z jednym i drugim i niepostrzeżenie nastawi aniołka przeciw swojemu pozornie idealnego chłopaka. Na pewno znajdzie na niego jakieś brudy. Był też niemal pewny że Lisek już czegoś szuka. A jak nie to przecież zawsze można skłamać.
Nagle przed oczami stanął mu śliczny uśmiech na twarzy Ste. Nie tylko zresztą.
Podobał mu się gdy tak leżał w łóżku. Był taki słodki. Już zaczął sobie  wyobrażać jak to on do niego podchodzi. Jak wsuwa się pod koc i jak zaczyna go delikatnie dotykać.
Ręka sama zsunęła mu się do własnego coraz bardziej twardego członka. Zamknął oczy i  już widział jak dotyka jak całuje ukochanego. To piękne ciało aż prosiło się o jego dotyk. W marzeniach nikt inny nigdy go nie dotknął. Żaden obcy zapach nie okrył. Wiedział że miał obsesję. Wiedział że to chore ale nie potrafił przestać. Nie wiedząc że ktoś inny ma go na własność.
Odegnał od siebie te myśli  i znów uśmiechnął się sam do siebie. Widząc to co chciał zobaczyć. Słyszał i czuł to co być powinno.
Widział go przed sobą jak siada mu na kolanach jak powoli rozpina koszulę jak on sam go całuje. Ręka ruszała się coraz szybciej i gwałtowniej. Każdy obraz zbliżał go do spełnienia i gdy zobaczył jak powoli zanurza się w ciepłej ciasnej dziurce doszedł tak gwałtownie jak nigdy od czasów szkoły średniej.

Matt i Ste już kilka godzin grali sobie spokojnie w karty i zapomnieli już że istnieje świat poza jasną ciepłą bezpieczną sypialnią.
Do czasu gdy drzwi znów się otworzyły a wspaniały zapach ciepłego jedzenia przypomniał im że istnieje coś jeszcze poza talią kart. Ste tak głośno zaburczało w brzuchu że aż się zarumienił.
- Pomyślałem że moglibyście coś zjeść- Brandon uśmiechnął się do aniołka
-Zapomniałem o tym- przyznał Matt ze zdziwieniem
-Dlatego dobrze że jestem- położył tacę na łóżku- zostawię was
-Zostań- odezwał się Ste- W końcu ty to zrobiłeś- ten słodki cichy głosik. Obaj mężczyźni zamarli przez chwilę
-Matt?- Zwrócił się do drugiego chłopaka
-Ste ma racje- poddał się niechętnie- tylko tu już nie ma...- nie dokończył bo Brandon zajął miejsce przy biurku i zaczął jeść patrząc przez okno
-Za chwilę sprawdzę jak z połączeniem- odezwał się w końcu mężczyzna kątem oka oglądając aniołka mały zwinny języczek przesuwał się po ślicznych czerwonych ustach
-Byłbym wdzięczny- Matt przesunął się tak żaby zasłonić mu widok
-Dziękuję za obiad- Ste wychylił głowę zza pleców ukochanego
-Nie ma za co- uśmiechnął się do niego  i wstał- Jeśli będziecie czegoś potrzebowali będę na dole- i wyszedł zostawiając ich samych
-On się robi coraz bardziej dziwny- Matt pokręcił głową- Jak tam?
-Pośpię dobrze- już zamykał oczy
-Oczywiście kochanie- pocałował go lekko i pozbierał z łóżka- Chcesz żebym został?
-Proszę- i zrobił mu miejsce
-Mój malutki- objął go ciasno i zamknął oczy. Mimo wszystko było mu dobrze. Brandon oczywiście wciąż stanowił zagrożenie i najchętniej by go wyrzucił ale miał coś lepszego do roboty. No i słyszał że burza powoli cichnie więc pewnie już niedługo wszystko wróci do normy. I wrócą do domu.
A tam postara się żeby aniołkowi było z nim jeszcze lepiej i może podeśle kogoś żeby zajął się profesorem. Ma przecież sporo atrakcyjnych gotowych na wszystko znajomych.
Z tymi myślami nawet nie wiedział kiedy usnął ukojony zapachem i ciałkiem młodszego chłopaka. Nigdy go nie zostawi i zawsze  będę razem tyle był pewny. A jeśli... nie to się nie zdarzy. Ste jest z nim dobrze i zrobi wszystko by ten go pokochał tak jak on kocha jego.

Brandon zadzwonił do Liska i zostawił mu wiadomość żeby sprawdził Matta i wymyślił coś żeby go skompromitować. Coś dużego bo dłużej nie zniesie tego co się dzieje z jego ślicznym aniołkiem. Jeśli Matt się z nim prześpi to nie będzie miał wyboru żeby go nie zabić.

środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 10

Ste obudził się gdy na dworze było ciemno.
W sumie mogłoby być późne popołudnie bo wciąż jeszcze była okropna burza i aż się wzdrygnął.
To jednak nie było jego największe zmartwienie. Przed oczami miał silną pierś Matt'a.  Coraz bardziej się w nim zakochiwał i nie mógł powstrzymać się od uśmiechu.
Tylko, że czuł na sobie nie tylko jedną parę rąk i aż zamarł z przerażenia. Nie byli sami a jedyna osoba która była w tym domu to Brandon.
Nagle serce zaczęło bić coraz szybciej i cały się spocił. Bardzo powoli zaczął  się odwracać. Na prawdę chciał, żeby to jednak był jakiś dziwny straszny sen.g
Niestety. Leżąc już na drugim boku zobaczył Brandona i... krzyknął. Zacisnął powieki ale nie mógł powstrzymać pisku.

Matt obudził się gdy tylko usłyszał, że z jego ukochanym dzieje się coś niedobrego. Na początku nie bardzo wiedział co się stało. Do czasu gdy spojrzał na drugi koniec łóżka. Zareagował od razu i  wziął Ste w ramiona.
-Ci...Kochanie idź do łazienki ja się wszystkim zajmę- pocałował lekko wystraszonego chłopaka i poczekał aż ten wyjdzie z  sypialni.  Drzwi za nim ledwo się zamknęły gdy oczy dwóch wściekłych mężczyzn się spotkały.
-Jest wspaniały- uśmiechnął się bezczelnie Brandon i założył ręce pod głowę
-Wstawaj- wycedził przez zęby młodszy
-Wygodnie mi tu- powiedział nie poruszając się. Niestety Matt był coraz bardziej zły i po prostu jednym silnym pchnięciem zrzucił go  z posłania
-Chyba się zapominasz- warknął starszy mężczyzna i wstał starając się nie pokazywać że upadek jest był jednak dość bolesny
-Nie dość że tu jesteś, że go chcesz to jeszcze to?!- Krzyknął- Kto dał ci prawo....
-Widziałem go pierwszy- przerwał mu nie zrażony profesor- Noc przed rozpoczęciem szkoły... pewnie ci nie mówił.. ale ten słodki aniołek robi się bardzo rozwiązły gdy się napije może powinieneś spróbować...- reszta zdania nigdy nie została wypowiedziana bo Matt w końcu go uderzył i to z taką siłą że ten odbił się od szafy
-Teraz to przesadziłeś- Brandon rzucił się na niego z pięściami i po kilku chwilach obaj tarzali się po podłodze walcząc wściekle.

Ste nie udał się do łazienki. Stał pod drzwiami i nasłuchiwał. Szok zastąpił strach. Nie lubił jak ktoś się bije a wiedział że może do tego dojść. Był też świadom że on z jakiegoś powodu jest temu wszystkiemu winien. Powinien już dawno postawić się Brandonowi ale bał się mężczyzny. Nie chciał mimo wszystko żeby Matt oberwał za niego.
Gdy tylko zza drzwi dało się słyszeć dźwięk łamania mebli. Wziął kilka uspokajających oddechów i wkroczył do sypialni.
Tego się nie spodziewał. Mężczyźni okładali się już nie tylko pięściami ale i kawałkami rozbitego krzesła. Gdy Matt dostał deską w głowę rzucił się między postawnych walczących.
-Stop!- Krzyknął i z całej siły starał się odepchnąć Brandona od swojego chłopaka. Niestety żaden z nich go nie słyszał. Zaczął okładać to jednego to drugiego i czuł że tamci powoli przestają się bić.
Wszystko potoczyło się tak szybko, że nikt nigdy nie dowiedział się kto tak na prawdę zawinił.
Ste nagle poczuł że ktoś go odepchnął. Silna ręka wbiła się w jego ramię i następne co poczuł to ból tuż przy uchu i wszystko odpłynęło w ciemność

W momencie gdy Ste upadł tuż obok nich i usłyszeli bardzo ciche pęknięcie. Obaj mężczyźni zamarli w bezruchu i spojrzeli na chłopca
-Ste!- Jak jeden mąż rzucili się w jego stronę. Matt wziął go w ramiona i bardzo delikatnie położył na łóżko. Brandon tym czasem pobiegł do łazienki po gąbkę i apteczkę.
-Oddycha?- Zapytał gdy wrócił
-Tak- nawet na niego nie spojrzał-Ma ranę koło ucha. Spróbuj zadzwonić na pogotowie- obmył głowę nieprzytomnego ukochanego i pocałował go w policzek- wszystko będzie dobrze skarbie- szepnął
-Nie mogę się dodzwonić- powiedział starszy mężczyzna siadając na łóżku obok i biorąc chłopca za rękę. Pocałował ją delikatnie. Matt miał teraz w głowie zupełnie coś innego i nawet nie zareagował- zobaczą czy jest internet może tak....
-To twoja wina- młodszy z nich w końcu podniósł wzrok- gdybyś tu nie był...
-Matt- westchnął- ja wiem że teraz zabrzmi to głupio ale nie jest na to czas. Rozwiążemy to później gdy Ste się obudzi
-Masz racje- zdał sobie sprawę że gdyby nie to że walczą o jednego chłopaka mogli by się nawet dogadać.
Brandon wyszedł. Mówiąc szczerze był przerażony. To nie powinno się stać i to była jego wina. Tak bardzo chciał znaleźć się blisko swojego aniołka i dokuczyć Matt'owi że nie przemyślał swojej wczorajszej decyzji.
Ukrył twarz w dłoniach i dopiero po kilku chwilach poszedł po laptopa.

Matt płakał. Wiedział że Ste żyje ale nie wiadomo jak mocno uderzył w głowę. Wciąż był jeszcze nie przytomny i to napawało go ogromnym lękiem. Był też wciekły. Na siebie i na Brandona ale mężczyzna miał racje nie na to czas. Na pewno jednak się z nim rozprawi i to raz na zawsze. Ste będzie z nim bezpieczny. Już na zawsze.
-Jesteśmy odcięci- odezwał się znów mężczyzna
-Wiesz co teraz?- Zwrócił się do niego wzrok
-Najważniejsze że oddycha- usiadł po drugiej stronie- jesteś głodny?
-Teraz nie- znów patrzył na tą niewinną słodką twarzyczkę- można się w niej zatracić- szepnął
-Tak- westchnął Brandon- my nigdy się nie dogadamy
-Nie... Ste jest zbyt cenny by go sobie odpuścić....
-Jest jeden na milion-pochylił się nad chłopcem i pogłaskał delikatnie
-I nie dam go sobie odebrać- Matt objął bezwładne ciało
-Idę coś zjeść. Jak coś się poprawi daj mi znać- Brandon musiał wyjść z pokoju bo znów targała nim straszna destruktywna zazdrość.

Godzinę później Matt niemal usypiał gdy Ste w końcu się poruszył. Starszy chłopak poderwał się i patrzył na dochodzącego do świadomości
-Co się...- zaczął
-Nic kochanie... upadłeś- pocałował go w czoło- jak się czujesz?
-Boli mnie głowa- wyznał i zaczął wstawać
-Nie ruszaj się- znów popchnął go na posłanie- chcesz pić albo....
-Nic nie chce- uśmiechnął się do niego- po prostu boli mnie głowa to wszystko... on ciągle tu jest?
-Jesteśmy odcięci- westchnął- ale nie bój się. Nie oddam cię
-Nigdzie się nie wybieram-przytulił się do niego- proszę nie bij się już
-Nigdy kochanie- musnął wargami jego usta- Odpocznij. Zrobię ci coś do jedzenia
-Może tosty i kakao?- Spojrzał na niego z nadzieją w oczach
-Co tylko zechcesz- narzucił na siebie koszulę i wyszedł.

-Obudził się- przekazał Brandonowi który w salonie klął na komputer i telewizor. Na szczęście mieli jeszcze prąd. Tylko na jak długo- Nie idź tam
-Masz racje lepiej nie- przyznał niechętnie- sprawdź czy nie kręci mu się w głowie jak chodzi
-Dziękuję- Matt wiedział że i tamten kocha Ste
-Na razie- i wrócił do laptopa.
Matt uwinął się ze śniadaniem w oka mgnieniu. Już tęsknił za aniołkiem i bardzo się o niego bał. Taki uraz głowy może mieć duże konsekwencje a nie wiadomo ile będą tu zamknięci. Postanowił nie spuszczać chłopca z oczu. Miał tylko nadzieje że Brandon da im trochę czasu. Chociaż do końca tej nawałnicy. Owszem wiedział jak boli gdy nie można być z ukochanym ale Ste wybrał właśnie jego. I nigdy go nie zostawi.  Miał szczęście i tego będzie się trzymał. A z profesorem sobie jakoś poradzi. Nie takie przeszkody pokonywał a teraz miał przecież ku tamu wspaniałą motywację.
Wrócił na górę i uśmiechnął się na widok ukochanego zakopanego pod kocem niemal po same uszy.

Brandon tylko sprytnie postanowił uśpić uwagę rywala. Teraz walka rozpocznie się na dobre. A zwycięstwa jest coraz pewniejszy. Oparł się o oparcie kanapy i przymknął oczy wyobrażając sobie ślicznego aniołka w jego objęciach, To że musi poczekać to wcale go nie zraża. Bardziej jeszcze go tylko podnieca