piątek, 29 marca 2013

Rozdział 9

Obiad upłynął w bardzo dziwnej atmosferze.
Ste nie odezwał się ani słowem przez cały czas. Obserwował tylko to Matt'a to Brandona mając nadzieje że za chwilę obudzi się z tego koszmaru. Po prostu otworzy oczy i będzie sam na sam ze swoim chłopakiem no i że nie będzie burzy. Bał się ich ale teraz nie może się przecież do tego przyznać. Nie gdy jest tu znienawidzony profesor, który ciągle bacznie go obserwuje.

-Posprzątam- odezwał się jasnowłosy chłopak po 10 minutach gdy wszyscy już zjedli
-Nie skarbie ja to zrobię- Matt już wstał i uśmiechał się do niego
-Ale... ty zrobiłeś...- zaczął ale reszta zdania zniknęła w delikatnym pocałunku
-Ty poszukaj jakiegoś filmu bo ja nie mogę nic znaleźć- kontem oka zobaczył minę Brandona, widział jego coraz bardziej zaciśniętą szczękę i pięści nie mógł się powstrzymać żeby nie pocałować Ste raz jeszcze. Nie tylko zresztą na pokaz ale też dlatego że uwielbiał całować tego aniołka a to że dostawał bonus było jeszcze lepsze
-A może ja posprzątam- odezwał się w końcu niechciany mężczyzna- A wy będziecie mieć czas dla siebie- uśmiech był boleśnie wymuszony
-To wspaniały pomysł- Matt wyszczerzył do niego zęby- idziemy?
-Bardzo chętnie- Ste wstał i niemal wybiegł z kuchni. Starszy chłopak roześmiał się bezczelnie
-Widzisz boi się ciebie. Poddaj się
-Jeszcze nie wygrałeś- mężczyzna zabrał brudne talerze- ciesz się nim bo to nie potrwa długo- i zaczął pogwizdywać wesoło nie zwracając najmniejszej uwagi na chłopaka.
Matt po prostu wyszedł. Brandon jeszcze nie wiedział, ale właśnie dał mu możliwość na wieczór. I to wprawiało go w taki dobry nastrój, ale to na później teraz będzie się cieszył chwilami z ukochanym.

-Wybrałeś coś?- Zapytał obejmując Ste od tyłu
-Tak- uśmiechnął się i pokazał mu płytę- On musi tu być?- Zapytał przytulając się jeszcze mocniej do szerokiego torsu
-Też bym chciał wyrzucić ale widzisz co się tam dzieje- obaj spojrzeli przez okno- drogi pewnie też są nie przejezdne- Matt poczuł że Ste zadrżał gdy rozległ się grzmot i pocałował czubek jego głowy- tu jesteś  bezpieczny- szepnął
-A w nocy?- Zapytał odwracając się do niego
-Przecież nie zostawię cię samego- popatrzył mu w oczy- nie gdy on tu jest- tym razem to Ste wspiął się na palcach i przyciągnął głowę chłopka do pocałunku. Żadne z nich nie zobaczył że są obserwowani od progu. Brandon miał już tego po dziurki w nosie. Matt za bardzo panoszył się przy jego chłopcu i musiał szybko coś z tym zrobić. Nie bardzo jednak wiedział co bo nie miał zbyt dużego pola do działania ale będzie się cieszył z każdego małego zwycięstwa, byle by tylko nastąpiło szybko. To on powinien go teraz całować i obejmować.
W końcu odchrząknął i rozsiadł się na kanapie
-To co z tym filmem?- Zapytał przeglądając rozrzucone płyty
-Godzilla- odpowiedzieli równocześnie zakochani i Matt w końcu włączył DVD po czym pociągnął Ste tak żeby chłopak wylądował na jego kolanach ale tuż obok mężczyzny. Miał cichą nadzieje że chociaż to poskutkuje. Na prawdę nie miał najmniejszej ochoty się bić. Nie tu i nie teraz.

Ste rozkoszował się ciepłymi ramionami wokół siebie. Było mu tak dobrze. Wiedział jak wspaniałym człowiekiem jest Matt i wiedział że ten nie zrobi mu krzywdy. Był w stanie nawet przez chwilę zapomnieć o tym że nie są sami. W każdym razie mógłby gdyby nie ręka obok jego kolana. Brandon nie robił niczego niepoprawnego, po prostu kanapa była dość mała o oni obaj byli umięśnionymi postawnymi mężczyznami dlatego starał się nie zwracać na to uwagi. Nie tylko na to zresztą bo przecież był boleśnie świadomy jak bardzo Matt się podnieca. To sprawiło że zrobiło mu się gorąco. Przecież nigdy nie uważał się za  przystojniaka. W sumie był nawet mniej niż przeciętny. Niski, wątły. Wciąż przypominał bardziej dziecko niż młodego mężczyznę. A teraz siedział sobie tylko na kolanach kogoś takiego jak Matt i czuł że coś kuje go w plecy. Owszem przy pocałunkach czy dotykaniu nie było to dla niego dziwne. I nagle przyszło mu do głowy coś co starał się od siebie odpędzić od dobrych 3 godzin. Przecież siedzi z  nimi Brandon a on mimo że był straszny i na pewno miał jakieś problemy z głową to był bardzo przystojnym mężczyzną.
Ste nagle wstał. Może trochę za szybko i nogi mu się poplątały. Gdyby nie cztery silne ramiona na pewno upadłby głową w czyjeś krocze a tego za wszelką cenę chciał uniknąć.
-Ja... muszę do łazienki- wyjąkał i wycofał się zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć.
Matt i  Brandon popatrzyli na siebie zdziwieni przez jakieś 2 sekundy i szybko wrócili do warczenia na siebie nawzajem. Obwiniając jeden drugiego za zepsucie takiego wspaniałego czasu.
Matt  nawet nie zatrzymywał filmu. Teraz obchodził go tylko wyraźnie czymś wystraszony blondynek.

-Ste.. Skarbie wpuść mnie- pukał do drzwi łazienki już od  kilku minut ale nikt mu nie odpowiadał- jeśli tego nie zrobisz wywarze drzwi- zaczął się wyraźnie irytować i słyszał kroki na schodach. Na szczęście chłopak tym razem posłuchał
-Przepraszam- Ste wyglądał dość blado i to wcale mu się nie podobało
-Zrobił ci coś?- Zapytał biorąc aniołka w  ramiona
-Co?... Nie- posłał mu słaby uśmiech- ty... wiem zachowuje się jak dziecko- patrzył mu prosto w twarz- ale czułem cie i tak mi przyszło do głowy... Matt ja nie jestem nie wiadomo jak przystojny ani....
-Kochanie ty jesteś piękny... i taki gorący- jęknął wyższy chłopak- nawet nie wiesz jak bardzo mam na ciebie ochotę. W każdej sekundzie gdy jesteśmy razem. Ste wiesz to prawda?
-No.. tak ale... teraz ja tylko...
-Siedziałeś.. twoja bliskość- i znów go pocałował boleśnie świadomy że będzie musiał jeszcze czekać i to dość długo nim chłopak mu zaufa. No i nieproszony gość czający się za każdym rogiem. Tak bardzo chciał się go pozbyć ale nie  mógł. Pogoda była coraz gorsza a on nie chciał mieć go mimo wszystko na sumieniu.
Ste nagle odbił się od ziemi i zaplótł nogi wokół tali Matta. Ten oderwał się od jego ust i spojrzał mu w oczy. Teraz zamglone i przymknięte
-Chcę tego- szepnął blondynek na chwilę przytomniejąc
-Brandon- i Matt miał problemy z koncentracją wyraźnie czuł jak w brzuch wbija mu się erekcja ukochanego
-Jego nie zapraszamy- uśmiechnął się Ste- Jestem dorosły i chce tego... przecież to był jeden z powodów...
-Miałem nadzieje- musnął wargami jego szyję- Chodźmy więc
-Nim film się skończy- roześmiał się młodszy chłopak ale im obojgu nie bardzo było do śmiechy. To powinno być niespieszne spokojne i nie powinni się obawiać że ktoś w każdej chwili mógł im przeszkodzić.
Matt otworzył drzwi i niemal upuścił Ste
-Właśnie miałem was ratować- Brandon uśmiechał się do niego bezczelnie
-Nie ma takiej potrzeby- warknął i wyczuł że ciało chłopak w jego ramionach tężeje
-To daj mi przejść- mężczyzna nie odrywał wzroku od pośladków i Matt zakrył ja dłońmi
-Z największą przyjemnością- ominął go i modlił się w duchu żeby ten nic już nie powiedział tym bardziej że język Ste coraz śmielej przesuwał się po jego szyi i zaczęły mu mięknąć nogi
-A może chcesz pomocy. Widać że ten maluszek może być nadpobudliwy w łóżku a ty chyba...- nagle Matt został z pustymi rękami i aż kipiał z wściekłości. Burza nie burza Brandon wyleci ale wcześniej połamie mu kości- Powiedziałem coś nie tak?- I mężczyzna zniknął za drzwiami łazienki.

-Chce żeby się wyniósł!- To były pierwsze słowa jakie Ste wypowiedział gdy tylko znalazł się w jego sypialni
-Spokojnie kochanie wiesz że nie pozwolę cię dotknąć- przytulił go do siebie- może powinniśmy dziś się wcześniej położyć. Jutro pogoda się polepszy i zniknie- pocałował go
-Zostań- wziął go za rękę i poprowadził do łóżka
-Nie miałem zamiaru wychodzić- ściągnął buty i zastanawiał się co dalej ale to Ste pierwszy zsunął niewygodne spodnie- Jesteś pewny?
-Chcę mieć wygodnie ale mam gdzieś dresy...- zaczął
-Mi to nie przeszkadza- kilka minut później już spali przytuleni ciasno do siebie. Ste z błogim uśmiechem na ślicznej twarzy. W końcu czuł się dobrze tak jak być powinno. Matt miał bardziej czujny sen ale i on był oszołomiony uczuciem kochanego ciała obok i po godzinie zapadł w głębszy sen.

Brandon z boleśnie zaciśniętymi zębami obserwował łóżko od progu. Wiedział że nie powinien się wtedy odezwać ale nie bardzo wiedział co by zrobił gdyby w pokoju unosił się ten specyficzny zapach sexu. Nawet nie chciał myśleć. Starał się skupić całą uwagę na Ste. Wyobrażając sobie że leży tam sam i usnął czekając na niego. Nie żeby kiedykolwiek pozwolił mu czekać. Tęsknota za ciałem chłopaka paliła go jak żadna inna. Zrobił krok do przodu obserwując intruza ale Matt nawet się nie poruszył. Znów spojrzał na aniołka. Jego blada skóra była jedynym źródłem światła w sypialni. Za każdym razem gdy na zewnątrz błysnęło on sam zdawał się jaśnieć. Z każdym krokiem ściągał z siebie ubranie aż został w samych bokserkach. Łóżko było na tyle duże że mógł się położyć tuż przy Ste i nawet pozwolił sobie go dotknąć. Bardzo delikatnie wodził opuszkami palców po jego ramieniu  i torsie. W dotyku był jeszcze wspanialszy niż w zapachu. Miękka, delikatna skóra która tak łatwo mogła się zarumienić. Będzie wspaniała w jego rękach i pod jego ustami. Jeszcze tylko chwila i Matt odejdzie w zapomnienie zostawiając aniołka tak czystym jak jest teraz. Już jego w tym głowa. Zmarszczył jednak czoło gdy starszy chłopak przysunął Ste jeszcze bardziej do siebie.
W końcu zamknął oczy i zatopił się w swoich marzeniach uśmiechając się na wyczekiwanie poranka.  To będzie naprawdę coś pieknego.

poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 8

Ste od rana w piątek nie mógł się  doczekać wyjazdu.
Już wczoraj się spakował i teraz chodził jak na szpilkach denerwując tym swoich najbliższych przyjaciół i wszystkich znajomych. Greg tylko się na to uśmiechał bo wiedział, że Matt robi dokładnie to samo.
Co bardzo cieszyło całą trójkę to fakt, że Brandon gdzieś zniknął zaraz po tym jak się pobili.
Dla Matta ta wiadomość była jak błogosławieństwo. Nawet gdyby on i Ste nie byli by parą bałby się o niego. Mężczyzna jest niebezpieczny. Dziwił się, że ktoś taki może uczyć ale zdawał sobie sprawę że Brandon może być czarujący jeśli tego chce. Może właśnie to przerażało go bardziej.  Jego śliczny chłopak kompletnie nie znał się na ludziach i zawsze widział w nich dobro mimo ich wcześniejszych zachować. Był przekonany, że gdyby Brandon tego chciał to nakłoniłby Ste, żeby mu przebaczył i powoli acz nieubłaganie zbliżałby się do niego. Na samą myśl aż robiło mu się  niedobrze. Dlatego teraz zaklinał wszystkie świętości żeby ich wyjazd się udał.
Nie mógł wysiedzieć w domu więc już o 13 zjawił się w mieszkaniu blondynka

-Cześć skarbie- uśmiechnął się gdy tylko go zobaczył i pochylił się by ucałować ten coraz bardziej czerwony policzek i spojrzeć w te śliczne błękitne oczka skrzące się wesoło
-Miałeś być o 17- Ste przytulił się do niego
-Nie mogłem się już doczekać- uśmiechnął się- mogę wejść?
-Zawsze- blondynek przesunął mu się i Matt wszedł do przedpokoju
-Spakowany?- Zapytał nie mogąc się napatrzeć na niższego chłopaka
-Już dawno i tak sobie pomyślałem może nie będziemy czekać jest tak pięknie- Ste buzia się nie zamykała tak bardzo był podekscytowany i nie zauważył że Matt przygląda mu się zafascynowany z pożądaniem w oczach. Już sobie wyobrażał że to śliczne ciałko leży czekając na niego na miękkiej pościeli. Słyszał jęki rozkoszy i niemal czuł zapach ciepłej delikatnej skóry-.... Matt? Coś się stało? Dziwnie wyglądasz....- chłopak stał przed nim z niepewną miną i ściskał go za rękę. Nie pozostało mu nic innego jak tylko wziąć go w ramiona. Był taki słodki i niewinny
-Moje głuptaski- roześmiał się- po prostu tak bardzo mi się podobasz, że nie mogę się powstrzymać żeby cię nie dotknąć. I masz racje pojedźmy wcześniej. Będę miał cię dłużej dla siebie- pocałował go w szyję i podniósł żeby zanieść do jego sypialni. Chciał zaoszczędzić trochę czasu. Matt nie bardzo wiedział jak mu się uda nie rzucić na chłopaka. Był niesamowicie sexowny
-Matt- zaczął Ste powoli gdy już byli u niego w pokoju- bo wiesz...znaczy ja nie jestem jeszcze gotowy....
-Wiem- szepnął mu do ucha- i poczekam ale przytulanek ci nie odpuszczę
-Cieszę się- pocałował  go w policzek- To jedziemy?
-Jesteś pewny że masz wszystko?-Matt rozejrzał się po pobojowisku
-Tak... chyba bo wiesz ja nigdy nie byłem na takim wyjeździe- zarumienił się
-Poradzimy sobie- wziął jego plecak i torbę- Zadzwoń jeszcze do Grega
-Zadzwonię z samochodu- obiecał Ste myślami już bardzo daleko
-Dobrze- roześmiał się Matt.

Domek w lesie był bardzo przytulny nawet od wewnątrz. Cały z ciemnych desek i z czerwonym dachem. Otoczony drzewami dla Ste wydawał się jak z bajki. Otaczały go zapachy i dźwięki jakie znał tylko z telewizji czy opowiadań przyjaciół. Aż chłonął tą nową scenerie i nie mógł się doczekać aż wszystko sobie dokładnie oglądnie.
W zasadzie nie zamierzał czekać. Zaczął biegać jak oszalały po całej okolicy krzycząc radośnie jakby był w wieku swojego chrześniaka. Matt miał niezły ubaw przyglądając się swojemu chłopakowi który teraz stał się jeszcze weselszy i gdyby to było możliwe jeszcze piękniejszy
-Nie pomożesz mi prawda?!- Krzyknął do niego
-Nie- odkrzyknął i położył się na trawie- Będę sobie tak leżeć na słoneczku
-Tak zrób skarbie- nie mógł się na niego gniewać. No i musiał przecież przygotować drugą sypialnie. Prawda była taka, że miał nadzieje na wspólne spanie ale skoro Ste nie był na to gotowy to on zaczeka, przecież nigdzie się nie wybiera a na takiego chłopaka warto czekać chociażby i kilka lat.  Zrobi jednak wszystko, żeby to nie trwało tak długo. Przecież jest dorosłym mężczyzną i też ma swoje potrzeby.

Ste przeleżał na trawie tylko kilka minut po tym jak Matt zniknął w domu. Zrobiło mu się głupio. Przecież ma na to cały weekend a chłopak na pewno potrzebuje pomocy. Wstał więc przeciągając się i wszedł do środka.
Tu podobało mu się jeszcze bardziej. W salonie był duży kominek, piękne meble obite futerkiem, puchaty dywan. Kuchnia z balkonowym oknem wychodzącym za dom
-Podoba ci się?- Z góry schodów odezwał się Matt
-Dziękuję- podbiegł do niego i ukrył twarz w jego swetrze a szczupłym ciałkiem wstrząsnął szloch
-Nie płacz skarbie- podniósł jego buzię
-To ze szczęścia- wyznał Ste- nikt jeszcze tyle dla mnie nie zrobił
-To tylko domek- uśmiechnął się- A teraz do wanny i zrelaksuj się. Ja zrobię nam coś do jedzenia i poszukam jakiegoś filmu... chyba że masz inne plany
-Kąpiel może być i jestem głodny... ale jak pogoda się nie zmieni pójdziemy na spacer
-Jak sobie życzysz... Ste mamy tu 2 sypialnie ale tylko jedną łazienkę... tak wiem głupio ale nie ja to budowałem. Więc ostatnie drzwi na lewo. Twój pokój jest obok a mój na przeciwko twojego
-Poradzę sobie- ominął go i wbiegł na górę. Matt jeszcze przez chwilę stał i patrzył za nim.  Nie mógł powstrzymać uśmiechu. Zrobi  wszystko, żeby te iskierki w oczach blondynka nigdy nie zniknęły. Mógł się w niego wpatrywać cały dzień.
Może kiedyś nawet zamieszkają razem a on będzie go rozpieszczał i kochał puki Ste nie zdecyduje inaczej. A on zrobi wszystko by  nigdy się nim nie znudził i na niego nie narzekał. Chłopak to prawdziwy skarb i tak powinien być traktowany.

Zanim jeszcze zrobił obiad pogoda się zepsuła. Wcześniejsze słońce przykryły ciemne chmury i nawet przez okno poczuł, że zrobiło się zimniej.
Fałszując cicho przeszedł do salonu, żeby zapalić w kominku. Ten weekend ma być idealny i nie pozwoli żeby cokolwiek go zepsuło. A zwłaszcza coś tak nieistotnego jak pogoda.
Nagle z nieba lunęło tak gwałtownie, że on sam podskoczył. Ste wciąż jeszcze był na górze ale nie słychać już było szumu wody więc pewnie za chwile wyjdzie z wanny i zacznie się powoli wycierać puchatym ręcznikiem. Przełknął ślinkę i już miał sięgnąć do rozporka gdy rozległ dzwonek do drzwi.
To było dziwne przecież zwykle nikogo tu nie było. Niemniej jednak pogoda pchnęła go by otworzyć.
I gdy stanął twarzą twarz w mężczyzną niemal padł na zawał. W progu stał przemoczony Brandon
-Dobrze, że ktoś jest w tej głuszy- uśmiechnął się do niego i wszedł do środka
-Co.. znaczy... jak się tu do cholery znalazłeś?- Matt nagle odzyskał głos
-Byłem pod namiotem ale widzisz jak leje. Ściągnął mokry sweter- Sam tu jesteś?- Przez kilka sekund chłopak niemal modlił się, żeby Ste teraz nie schodził na dół ale widocznie nikt go dziś nie słuchał i blondynek zszedł ze schodów uśmiechając się szeroko. I nagle zamarł gdy zobaczył kto jest na dole
-Matt- jęknął blondynek i zrobił krok w tył
-Wszystko dobrze skarbie- uśmiechnął się do niego i nie zwracając uwagi na pół nagiego mężczyzną w salonie podszedł do ukochanego- Jest okropna pogoda a Brandon.... widzisz zresztą
-T.tak- w ramionach Matta Ste się odprężył
-Coś tu dobrze pachnie- odezwał się nieproszony gość- jemy?- Nie czekając na odpowiedź poszedł do kuchni
-Przebierz się chociaż- krzyknął postawniejszy chłopak mając jeszcze nadzieję że po prostu usnął i ma koszmar
-Wszystko co mam jest mokre- odpowiedział znów stając na przeciw zakochanych
-Na górę- warknął Matt- dam ci coś mojego. Skarbie idź słyszę że burczy ci w brzuchu- pocałował go w policzek i popchnął lekko w stronę kuchni. Ste bez gadania poszedł wciąż jeszcze zaskoczony tym zdarzeniem. Bał się Brandona a teraz tu utknęli przynajmniej na jakiś czas.

-W co ty do kurwy nędzy grasz!- Matt przycisnął profesora do ściany gdy tylko znaleźli się w jego sypialni
-Ja nie sprowadziłem deszczu- odepchnął go- To co z tymi ciuchami
-Bierz co chcesz- usiadł na  łóżku i obserwował mężczyznę
-Jeśli tak...- nie dokończył bo chłopak uderzył go pięścią w twarz
-Zbliż się do niego a nigdy nie znajdą twojego ciała- warknął Matt
-To się jeszcze okaże- posłał mu bezczelny uśmiech i zsunął spodnie. Pod nimi był całkiem nagi. Chłopak mimo tej całej nienawiści musiał mimowolnie przyznać, że mężczyzna jest dobrze obdarzony i bardzo przystojny-Widzisz coś co ci się podoba?- Zapytał Brandon unosząc brew
-Nie lecę na psychopatów- wstał i wyszedł. Usłyszał jednak szyderczy śmiech mężczyzny. Bardzo chciał tam wrócić i jeszcze raz go uderzyć tak bardzo bardzo mocno, może wybić kilka zębów ale miał teraz ważniejsze sprawy na głowie.
Na dole wciąż siedział skołowany Ste i to on był teraz najważniejszy. Brandon nie zepsuje im wyjazdu nawet jeśli ta pogoda się utrzyma. Zrobi wszystko, żeby mieć swojego aniołka ciągle przy sobie. A mężczyzna niech próbuje przecież obaj widzieli że chłopak trochę się go boi. W Matta wstąpiła nowa siła i z uśmiechem zszedł na dół. Może jeszcze nie wszystko stracone

czwartek, 21 marca 2013

Rozdział 7

Ste najchętniej zostałby w sypialni cały. Nawet wyjście z pokoju zdawało się być bardzo niebezpieczne.
Serce podeszło mu do gardła
-T..tak- odezwał się w końcu gdy dźwięk nie ustał
-Śpisz tam jeszcze?- To był Greg
-Nie. Wejdź- odpowiedział siadając na łóżku
-Jeszcze śpisz?- Usiadł obok- Musiała być niezła randka- wyszczerzył do niego zęby- opowiadaj
-Całowaliśmy się tylko- Ste zarumienił się lekko- Greg... muszę ci coś powiedzieć, ale proszę nie wariuj...
-Matt chyba niczego nie próbował- przerwał mu szybko przyjaciel
-Nie. Matt jest wspaniały- uśmiechnął się mimowolnie- Tylko... Brandon... on dziś tu był...
-Był? Znaczy pod domem?- Dopytywał się coraz bardziej zaniepokojony
-Bliżej- wyszeptał patrząc na swoje ręce- Greg on był w domu- i przytulił się do przyjaciela- W kuchni...
Ste- chłopak nie bardzo wiedział co zrobić, co powiedzieć- Czy on ci coś zrobił?- Ujął twarz przyjaciela w dłonie i patrzył w jego ślicznie błękitne oczy
-Zrobił śniadanie- odpowiedział, nagle czując się trochę osaczony
-Śniadanie...- Greg westchnął- Teraz mnie posłuchaj... Dzwonie do Amy i zostaje dziś tu z tobą. Nie wychodzisz nigdzie. Matt przyjdzie popołudniu a ty masz nie zostawać nigdzie sam. Rozumiesz?- Ste przez chwile się w niego wpatrywał a później bez słowa pokiwał głową- A ja idę się z nim rozmówić- wstał ale ręka przyjaciela złapała w uścisku jego dłoń
-Boję się go... nie zrób niczego głupiego- Greg widział że chłopak się boi. Dlatego pochylił się i pocałował go w policzek
-Wszystko będzie dobrze. Obiecuje- uśmiechnął się do niego uspokajająco i wyszedł. Profesorek dziś oberwie. Nikt nie ma prawa krzywdzić jego przyjaciela. Ste był taki niewinny i delikatny, że czasem zdawał się nie być realną osobą. I był za niego całkowicie odpowiedzialny już od lat. Byli swoją jedyną rodziną.

Brandon miał dużo lepszy dzień i już czekał aż zobaczy swojego chłopca. Spędził z nim cudowny poranek mimo że Ste nie był świadomy jego obecności. Nie mógł się już doczekać gdy chłopiec będzie już jego.  Ta skóra oświetlana porannym słońcem. Te włosy rozsypanie dookoła twarzy. I te kształtne piękne pośladki aż proszące się żeby dotknąć. Od samego myślenia robił się niesamowicie twardy.
I to jak go zobaczył w kuchni. Wspaniale. Jedyną ciemną chmurą był Matt... musi porozmawiać z Liskiem. Przecież ten powinien mu pomóc. Za to co on kiedyś zrobił dla niego.
Był tak zatopiony w swoje myśli że nie zauważył, że nie jest na parkingu sam
-Co ty sobie wyobrażasz?!- Zaatakował go przyjaciel Ste...Greg
-Dużo rzeczy- odpowiedział z bezczelnym uśmiechem nie tracąc zimnej krwi
-On nie jest dla ciebie- odpowiedział chłopak podchodząc do niego- Ty się bawisz... wiem ile chłopaków wypieprzyłeś w tym tygodniu... ze swoim życiem rób co chcesz ale Ste zostaw w spokoju
-A ciebie co to obchodzi?- Zapytał
-To mój przyjaciel... brat... Brandon wiem kim jesteś... zostaw go- Greg nie chciał się bić ale chyba będzie musiał to zrobić
-Zrobię co będę chciał- warknął w końcu znudzony mężczyzna
-Nie gdy ja tu jestem- Greg zaatakował. Uderzył Brandona z siłą o jaką siebie nie podejrzewał. I już miał odejść gdy ktoś podciął mu nogi.
-Teraz skończyłem się bawić- mężczyzna przytrzymał go na ziemi i zaczął bić gdzie popadnie. Ale chłopak nie pozostał mu dłużny.
Tylko że bijatykę po kilku chwilach przerwali uczniowie. W tym Matt który pierwszy rzucił się by ich rozdzielić
-Powariowaliście?!- Krzyknął stając między nimi. Jego koledzy starali się ich przytrzymać
-Zapytaj tego dupka gdzie był dzisiaj rano!- Krzyknął Greg- Zapytaj kto był rano z twoim chłopakiem..
-Kurwa mać!- Teraz to Matt odwrócił się do Brandona i korzystając z tego, że mężczyzna miał zablokowane ręce uderzył go w brzuch.
-Policja!!- Krzyknął ktoś z tłumu i po paru chwilach na parkingu nie było już nikogo.

Greg i Matt biegli w stronę mieszkania.
-Czemu on się tak przyczepił?- Matt nie potrafił tego zrozumieć
-Nie wiem, ale pilnuj go... Brandon go tylko skrzywdzi...
-Wiem- stali już przed drzwiami- masz jakieś pomysły?
-Kilka- Matt zrobił tajemniczą minę i wszedł do środka wpuszczając przyjaciela. Korytarz wyglądał jak pobojowisko a z salonu dobiegały radosne krzyki
-O już jesteście?- Zapytała Amy wychodząc z kuchni
-Były problemy- odpowiedział Greg
-Widzę... A właśnie G wiem że nie macie za dużo kasy ale Luke....
-Porozmawiamy za kilka minut- uśmiechnął się do niej i wepchnął przyjaciela do łazienki żeby doprowadzić ich obu do porządku
-Pomysły...- zaczął Matt gdy tylko znaleźli się sami
-Na razie po prostu bądź teraz cały czas obok. A ja zajmę się resztą... w swoim czasie- wyszczerzył do niego zęby i wyszedł
Matt kilka minut później zrobił to samo i gdy zobaczył w salonie leżącego na kanapie Ste uśmiechnął się. Był śliczny
-Cześć skarbie- podszedł do niego
-O... już jesteś?- Usiadł i zrobił mu miejsce
-Stęskniłem się- pocałował go w policzek- A ty dziś robisz za opiekunkę?
-Jakoś... nie bardzo chciałem wychodzić z domu no i przyszła Amy...- nie chciał mu mówić o tym co stało się rano. Chociaż miał też nie jasne wrażenie, że Matt już o wszystkim wie
-Wiesz tak sobie pomyślałem- objął chłopaka. On już wiedział, że go kocha mimo tego że nie nie znali się długo- Może wyjedziemy na weekend?
-Na weekend?- Zdziwił się Ste
-Tak.. wyobraź sobie tylko ty i ja... może...mój brat ma domek w lesie
-Bardzo chętnie- blondynek usiadł mu na kolanach i zaczął całować po twarzy. Matt przez kilka sekund siedział zdziwiony i w końcu objął swój skarb. Brandon go nie dotknie. Nie jeśli on tu będzie. A przecież nigdzie się nie wybiera- Dziękuję- szepnął mu do ucha i przytulił się
-Dla ciebie wszystko- nie przypuszczał że  Ste zgodzi się tak szybko na ten wyjazd, ale przypuszczał że ma to związek z porankiem i z Brandonem. Mimo wszystko postanowił się tym nie przejmować. Będzie miał chłopca tylko dla siebie przez dwa dni i tylko to się liczy.

Brandon stał pod uchylonym oknem i z całej siły zaciskał pięści. Nie mógł patrzeć na to że jego chłopiec jest z innym. Że to nie jego całuje i obejmuje. Że nie z nim planuje wyjazd. I właśnie w tym momencie coś do niego dotarło z taką siłą, że aż się zdziwił że jeszcze tu stoi. On kochał Ste.  Zakochał się jak jeszcze nigdy w życiu.  I to bolało. Bo nigdy dobrze sobie z tym nie radził. Wcześniej pokochał tylko raz ale nie tak silnie. I wcześniej też to spieprzył. Teraz nie mógł sobie na to pozwolić.
Odszedł z pod okna żeby wszystko w spokoju przemyśleć. I zacząć działać. Tym razem znów zmienić swoją strategię. A do tego musi porozmawiać z siostrą. Ona zna się na tym całym uwodzeniu lepiej niż on. Zwykle jego metody dawno by podziałały  ale musi to zmienić jeśli nie chce cierpieć tych okropnych męk widząc chłopca w ramionach innego. Nie mogąc go dotknąć.

poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział 6

Ste nie bardzo wiedział dlaczego tak bardzo się denerwuje. Ma przecież tylko pilnować siostrzenicy Matt'a. Mimo to już od ponad godziny stał przed lustrem i przymierzał wszystkie swoje ubrania. Nie  miał pojęcia, że za oknem ktoś mu się przygląda. Jego sypialnia wychodziła za dom i rzadko kiedy ktoś poza domownikami przebywał.
-Ste?- Greg stanął  kubkiem herbaty i oparł się o framugę
-Tylko przymierzam- podniósł na niego wzrok na przyjaciela
-Duża randka?- Nie poruszył się ze swojego miejsca. Był prawie pewny, że są obserwowani a drzwi , były na przeciwko okna
-W zasadzie to nawet nie... ale chcę wglądać dobrze- zarumienił się i naciągnął na siebie niebieski miękki sweter. Był wygodny i może troszkę za duży ale nadawał jego oczom świeżego blasku
-Ty zawsze dobrze wyglądasz- uśmiechnął się do niego chłopak- Myślałem nad nowym lokatorem i... nie chcę żeby były z tego jakieś problemy u mnie na siłowni jedna dziewczyna wystawiła ogłoszenie, że szuka...i zanim powiesz że z dziewczyną będą problemy bo albo ja będę chciał ją zdobyć albo ona się zakocha to cię ubiegnę. Ona nie jest zainteresowana facetami i tak jestem pewny..
-Jeśli uważasz że może być- blondyn zsunął z siebie dresy i przez chwile zarówno Greg jak i podglądasz za oknem mogli zobaczyć kształtny profil jego mlecznobiałych jędrnych pośladków
-W 100 procentach- podszedł do przyjaciela i przytulił go- Gumki mam w szufladzie koło łóżka tak jakbyś potrzebował- szepnął mu do ucha i z satysfakcją przyglądał się jak twarz, uszy i szyja Ste nabiera różowego koloru
-N..nie trzeba- wyjąkał w końcu- A ty masz plany?
-Zawsze- odpowiedział i wyszedł.

Matt włączył siostrzenicy bajkę i zabrał się za przygotowywanie kolacji. Chciał, żeby tak ich randka nie randka przebiegła bez niespodzianek.  Wiedział też że mimo tego jak bardzo kuszący jest młodszy chłopak i jak bardzo chciałby go sobie po prostu wziąć nie może. Nie chce go wystraszyć. Dlatego dziś brał już trzy zimne prysznice a im bliżej była godzina 7 tym bardziej miało ochotę na jeszcze jeden.
W końcu równo w wybiciem pełnej godziny rozległ się w mieszkaniu dźwięk dzwonka. Z sercem tłukącym się w jego piersi stanowczo za głośno poszedł otworzyć. I... stanął jak wryty. Nie tylko zresztą nie mógł się poruszyć ale też czuł że spodnie nagle zrobiły się stanowczo za ciasne a przecież specjalnie żeby nie wystraszyć Ste wybrał obszerniejsze
-Hej- uśmiechnął się do niego blondynek i to przerwało czar
-W..wyglądasz wspaniale...- zobaczył zdradziecki rumieniec na policzkach chłopaka- Znaczy...ten.. cześć wejdź- zabije Grega, przyszło mu na myśl bo był pewny że współlokator Ste widział jak tamten wygląda i mógł mu chociaż wysłać sms'a. Bo Chłopak w miękkim błękitnym swetrze na wpół zakrywającym jego zgrabną figurę i w ciemnych spodniach tym razem idealnie dopasowanych wyglądał przecudnie. A ten rumieniec. Matt wziął jeszcze jeden głębszy oddech i przypomniał sobie że stoją w korytarzu a jego gość patrzy na niego uważnie czekając niekomfortowo co ma dalej zrobić- Proszę dalej- uśmiechnął się szeroko i gdy Ste go mijał złożył pocałunek na jego policzku. Blondynek przystanął i odwrócił się do niego i musnął wargami usta starszego chłopaka
-Coś ładnie pachnie- uśmiechnął się
-Pięknie...- jęknął Matt- A kolacja- zrozumiał w końcu- Zrobiłem lazanię i deser... - zmieszał się trochę
-Na pewno będzie pyszne- Ste przytulił się do swojego chłopaka- A gdzie?
-Hannah. Ogląda bajkę a później kładzie się spać- to oczywiście nie było planowane ale taki obrót sprawy bardzo mu był na rękę
-A więc dobrze, że Amy nie dała mi Luke'ya- roześmiał się
-Ta..znaczy nie po prostu tak wyszło- poprowadził go do salonu.

Godzinę później byli już sami. I dopiero wtedy zaczęli się denerwować każdy z innego powodu. Matt robił wszystko, żeby nie rzucić się na kuszącego blondynka. A Ste martwił się ile może zrobić a ile nie. Bo chciał trochę.. chciał coś.. ale na prawdę nie chciał żeby wyszło na to, że jest łatwy. Ale też nie chciałby, żeby Matt był nim zawiedziony
-Hej- starszy chłopak usiadł obok na kanapie- Gdzie uciekłeś?
-N.. nigdzie- odpowiedział i odwrócił się do niego- Tak tylko myślę- uśmiechnął się do niego
-O czym?- Zapytał biorąc go za rękę
-Tak... znaczy Matt ja nie wiem... chodzi o to że- ale nie powiedział nic więcej bo usta starszego chłopaka delikatnie nakryły jego
-Nie zrobię niczego czego nie będziesz chciał- szepnął mu do ucha i delikatnie popchnął go na kanapę- Odpręż się troszkę...- Ste tylko pokiwał głową i przyciągnął starszego chłopaka do pocałunku. Matt aż jęknął gdy ciekawski języczek wsunął się w jego usta i zaczął masować ich wnętrze. Jego własne ręce najpierw wodziły po miękkim materiale by chwilę później bardzo powoli i ostrożnie dotknąć jeszcze bardziej miękkiej gładkiej skóry chłopaka. Teraz już przepadł. Jego erekcja była już tak bardzo bolesna że aż łzy napłynęły mu do oczu. Ste jęknął gdy ciepłe dłonie przesunęły się na jego twarde już sutki. Czuł się bezpieczny i coraz bardziej pewny. Jego biodra same wysunęły się w górę i zamarł nagle. On nie był jeszcze tak bardzo podniecony ale nie mógł pomylić tego co poczuł na udzie z niczym innym. Zamarł nagle mimo że usta Matt'a ciągle przesuwały się po jego szyi  i obojczyku.
W końcu i ten zauważył że coś jest nie tak. Że ręce kilka chwil tak pewne i chętne zniknęły z jego ciała a chłopak zastygł pod nim
-Ste... skarbie co się dzieje?- Zapytał patrząc na niego uważnie
-Ja... przepraszam... nie chcę... pójdę już...-odepchnął go lekko ale w zasadzie nie musiał bo Matt już siadał
-Spokojnie- uśmiechnął się do niego mimo tego, że był bardzo zawiedziony tym co się stało a właściwie nie stało- Odprowadzić cię?- Zapytał starając się żeby jego głos brzmiał normalnie
-Nie dziękuję- chłopak już stał obok- Matt przepraszam wiem że....
-Wszystko dobrze- i on też się podniósł- Mamy czas- pocałował go w policzek- na pewno pójdziesz sam?
-To tylko 2 ulice... Zobaczymy się jutro?- Zapytał z nadzieją w głosie
-Oczywiście- przytulił go do siebie- Nie jestem zły na ciebie nie mogę. Pójdę jednak z tobą jest ciemno i późno
-No dobrze- roześmiał się Ste.

Ste wiedział że jest rano. Słońce wpadało do jego pokoju przez odsłonięte zasłony. Uśmiechał się na wspomnienie poprzedniej nocy. I nagle usiadł w pościeli. Był pewny że nie zapraszał Matt'a a Greg nie wrócił na noc. Więc dlaczego czuję kawę i jajecznicę.
Z bijącym sercem zabierając z pokoju kij od bejsbola poszedł do kuchni żeby zobaczyć intruza
-Dzień dobry Ste- przy kuchni stał Brandon i gotował z uśmiechem na ustach
-B...Brandon- jęknął chłopak i aż usiadł na najbliższym krześle- Jak tu wszedłeś?
-Mam swoje sposoby- postawił przed nim kubek pachnącego wspaniale napoju i zatrzymał wzrok na jego nagim torsie- Mówiłeś że kawę pijesz tylko rano więc jest rano- usiadł na przeciw niego- A dorastający chłopak musi też jeść
-Ja... zaraz co ty?- Przyszło mu namyśl żeby zadzwonić na policje ale co im powie że intruz właśnie zrobił mu śniadanie
-I przyszedłem też przeprosić- uśmiechnął się do niego. Teraz wiedział, że uwiedzenie chłopak potrawa ale będzie warte czasu- podobasz mi się a ja nie przywykłem do odmowy... ale rozumiem- dodał szybko- mam nadzieję że możemy zostać przyjaciółmi- posłał mu czarujący uśmiech. Ste przez chwilę wcale się nie poruszał. Był też niemal pewny,że nie oddycha ale gdy raz jeszcze napotkał ten pełen pożądania wzrok zadrżał i wstał
-Przeprosiny przyjęte. Wyjdź ja idę się ubrać- i uciekł z kuchni. Zażenowany, i zdziwiony.

Brandon nie spieszył się wcale. Posprząta po sobie ale porcję Ste zostawił. Wiedział że plan zaczął działać. Chłopak jeszcze tylko nie zdaje sobie sprawę z kim mu będzie lepiej. Owszem chciałby już go mieć i nie dawać dotknąć nikomu innemu ale jest to niestety na razie nie możliwe. Co nie oznacza, że nie będzie się koło niego kręcił jak przyjaciel. Chociaż gdy zobaczył go tak śpiącego na boku w samych bokserkach musiał zebrać w sobie całą silną wolę by nie wsunąć się na posłanie obok i by delikatnie go nie po molestować. Była też sprawa rywala. Tego będzie się trudno pozbyć no chyba że go zabije... to jednak tylko ostateczność.

czwartek, 14 marca 2013

Rozdział 5

Brandon przeżył jedną z najbardziej pijackich nocy w swoim, życiu. Przebiła nawet noc po pogrzebie jego ojca. W zasadzie rano poza tym dobrze mu znanym bólem mięśni głowa wydawała się być z ołowiu. Na szczęście obudził się sam i to we własnym łóżku
-Nieźle zabalowałeś- od progu odezwał się Worren
-Daj mi spokój- warknął do niego i nakrył twarz poduszką. Przyjaciel jednak nie zrezygnował. Wszedł do pokoju. Odsłonił i uchylił okno
-Eva ciągle jeszcze śpi i nic nie wie ale się dowie- stał przed mężczyzną- Wstawaj zrobię kawę i jajecznice z popielniczki przyda ci się
-A coś ty taki wesoły- Brandon najchętniej wyrzucił by go z pokoju ale kolega przyjaciel w takich chwilach okazywał się nad wyraz pomocny
-A czemu nie-roześmiał się Worren- Masz dzisiaj zajęcia?
-Co ty moja matka?!- Zirytował się w końcu
-Po prostu byłem dzisiaj w sklepie...i zobaczyłem chłopaka tego co kręci się koło  twojego...jak mu tak Matt? Robił dość ciekawe zakupy... bita śmietana, czekolada... truskawki, gofry, wino, prezerwatywy- nie powinien był podpuszczać przyjaciela ale mówi przecież całą prawdę. Sam się dziwił że dzieciak robi takie zakupy o 7 rano. Nie była to jednak jego sprawa
-Robisz to specjalnie- Brandon usiadł
-Nie ale pamiętam że...2 lata temu? Też tak sfiksowałeś na temat jednego chłopaka i niemal zabiłeś. A ja tym razem nie będę cię krył Eva jest dla mnie zbyt ważna
-Poradzę sobie- wstał i zaczął rozglądać się za bokserkami. Worren podał mu je coraz bardziej rozbawiony ale gdy zobaczył minę przyjaciela wycofał się z jego sypialni.

Greg stanął w drzwiach kuchni i musiał zakryć dłonią usta żeby się nie roześmiać. Ste kręcił swoim zgrabnym tyłeczkiem na wszystkie strony. Był w samych bokserkach cały pokryty mąką i jajkami. Wyraźnie coś pichcił. Pośpiewywał sobie cicho i na prawdę wyglądał śmiesznie. Gdyby był gejem albo chociaż bi nie wypuściłby przyjaciela z rąk. A tak musiał pomagać mu znaleźć kogoś kto by się nim zaopiekował. Kogoś kto będzie dla niego dobry no i będzie się dogadywał z nim i z Amy to ważne. Cała trójka przyjaźniła się od podstawówki. Przeszli ciężkie chwile gdy dziewczyna zaszła w ciążę ale na szczęście nie miała do niego wtedy żalu a Luke okazał się być wspaniałym dzieckiem i kochał go nad życie. Lubił też nowego chłopaka Amy. Może powinien poszukać na nowego lokatora dziewczyny.
-Głodny?- Ste kiwając się w rytm muzyki stał przed nim
-Zawsze- uśmiechnął się do niego i usiadł przy stole- Dzisiaj widać czujesz się lepiej
-Tak... Greg co myślisz o Mat'im?- Postawił przed nim kawę i naleśniki
-To dobry chłopak- zabrał się za jedzenie. Przyjaciel miał  ogromny talent kulinarny i powinien pójść w tym kierunku. Niestety nie mieli na to pieniędzy. A rodziców nie mogli poprosić- i na pewno będzie dla ciebie odpowiedni
-Tak ale...znaczy on wydaje się trochę za idealny....
-Przesadzasz-machnął ręką- tobie kogoś takiego potrzeba. Kogoś delikatnego ale na pewno kogoś kto cię obroni a jemu chyba na prawdę zależy
-Dałem mu szansę-usiadł w końcu i zaczął jeść- A czy on się z kimś bije?
-Czasem- odpowiedział z pełnymi ustami- Ale to nic groźnego i jeśli położy rękę na tobie to mu ją złamię
-Poradzę sobie- Ste zarumienił się lekko- To kogo szukamy?- Zmienił temat
-Kogoś kto zapłaci. Chyba że masz jakieś pomysły
-Nie-uśmiechnął się do niego
-To dzisiaj napiszę ogłoszenie- wstał od stołu- Masz dzisiaj zajęcia?
-Tylko dwa po południu
-To ja lecę- już miał wyjść z kuchni gdy nagle coś sobie przypomniał- Ste... nasz profesor... nie pozwól żeby się do ciebie zbliżył to niebezpieczny człowiek. Pamiętaj o tym
-Wiem- ale był odwrócony do przyjaciela. Greg westchnął. Po prostu się o niego bał Ste na prawdę przyciągał dziwne typy. Wygląd małego aniołka i ta osobowość... tak był świadom że jest kocha chłopaka jak brata  może i też trochę stawiał go za wzór. Śmiesznie to brzmi ale szukał właśnie takiej dziewczyny. Jak na razie bez skutecznie.

Brandon obserwował dom chłopaka z bezpiecznej odległości. Jak na razie nie widział jeszcze Ste ale jego kuple już wyszedł. Po tym jak wczoraj dowiedział się że tamten ma dziecko nie stanowił już zagrożenia. Nie tak bardzo przynajmniej.
Do południa nic się nie działo ale nie odpuszczał. I miał racje. Równo z godziną 12 na ulicy pojawił się Matt. To sprawiło, że ręce powoli ułożyły się w pięści  i zaciskał je teraz z całej siły. A szczęka zaczęła boleć. Tylko że nie mógł nic zrobić. Nie teraz i był świadom że Worren tym razem mu nie pomoże.
Krew go zalała  gdy zobaczył że Ste otwiera mu drzwi w samym ręczniku a starszy chłopak pochylił się by go pocałować a blondynek z uśmiechem zarzucił mu ręce na szyję. Oblała go zimna furia. A poczuł się jeszcze gorzej gdy obaj weszli do domu.

-No to na prawdę śliczny widok- uśmiechnął się Matt- gdybyś mnie tak witał...
-Przestań-  Ste rumienił się coraz bardziej i pospieszył do pokoju żeby się ubrać. Wzrok starszego chłopak palił całe jego ciało w przyjemny sposób któremu jednak nie mógł się poddać. Nie znali się zbyt dobrze a on chciał przeżyć pierwszy raz z odpowiednią osobą a nie dlatego że był podniecony niemal do granic możliwości. Dlatego postanowił przestać pić bo gdy to robi zmienia się całkiem nie do poznania i robi same głupoty.
Matt kilka razy odetchnął głęboko. Nie mógł go spłoszyć. No i on przecież nie był takim facetem który wykorzystuje i porzuca. Mimo tego że Ste podobał mu się tak bardzo nie chce się z tym spieszyć
-To co robimy?- Chłopak stanął w drzwiach pokoju kompletnie już ubrany ale z mokrymi włosami
-W zasadzie to... nie mogę się spotkać z tobą wieczorem siostra ma dużą randkę a ja utknąłem z siostrzenicą...
-W porządku- uśmiechnął się do niego- Hej a może przyjdę do was z Luck'iem... znaczy synkiem Grega... znaczy...- zmieszał się okropnie. Przecież nie chciał się wpraszać. Matt podszedł do niego i przytulił
-Jeśli chcesz to oczywiście bardzo chętnie z Luck'iem albo bez niego... po prostu pilnowanie dziecka nie można uznać za romantyczną randkę a to chciałbym ci dać
-Lubie dzieci- wtulił się w ciepłą szeroką klatkę piersiową chłopaka i stali tak przytuleni do siebie w kompletnej ciszy.
Tym razem żaden z nich nie zobaczył że ktoś ich obserwuje zza okna z żądzą mordu w oczach. Brandon zawsze był zazdrosnym człowiekiem i zawsze dostawał to czego chciał. A tego było już za wiele. To on powinien być na miejscu Matta. A najlepiej już ściągać ze Ste ubranie które nie potrzebnie nałożył. Worren czy nie Worren i tym razem pozbędzie się problemu.
Wiedział też, że musi mimo wszystko działać ostrożnie. Blondynek wydawał się być wart czekania. Wyciągnął więc telefon i błogosławił siostrę za to że dała mu dane wszystkich pracowników tak na wszelki wypadek.
Chciałem Cię przerosić za moje niestosowne zachowanie Kawa o 2? B. Napisał go Ste i z satysfakcją zobaczył że sięga po telefon i obserwował jego reakcje. Najpierw oczywiste zdziwienie a później szybko coś odpisał.
Przeprosiny przyjęte:). Kawę piję tylko rano. S.
Nie tego się spodziewał ale chłopak chyba z rozpędu dał mu wskazówkę na jutro. Zdobędzie go choćby nie wie co miało by się dziać. Nagle zorientował się że chłopcy zniknęli z jego pola widzenia. Wściekły obszedł jeszcze budynek ale nigdzie ich nie było. Musiał na teraz machnąć na to ręką. No przecież się tam nie włamie. Ale jutro ubiegnie Matta i zbliży się do Ste.

Z tą pocieszającą myślą poszedł do baru. Wciąż jeszcze go suszyło. I miał w kieszeni numer telefonu jakiegoś gościa z poprzedniej nocy. To powinno zająć go na resztę popołudnia.

poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 4

Matt był bardzo zdziwiony gdy dostał sms'a on Ste.
Nie odpisał. jednak od razu. Nie był w stanie. To co stało się dziś na parkingu uczelni trochę ostudziło jego zapały. Nie do końca oczywiście. Wiedział też, że nie powinien zostawiać chłopaka samego z tym psychopatom a on przecież nie jest jakimś tam chucherkiem i pewnie gdyby to było każde inne miejsce niż parking za uniwersytetem pewnie by sobie poradził.
Odpisał dopiero po 2 godzinach godzinach gdy doprowadził się trochę do porządku
Przyjdę po Ciebie do restauracji gdy skończysz:*
Za 1,5 godziny:* Dziękuję

Ste gdy tylko dostał wiadomość od Matt'a uśmiechnął się od ucha do ucha. W restauracji był spory ruch i bolały go nogi. Na szczęście to, że był zajęty sprawiło że przestał myśleć o Brandonie i o tym co stało się. Nie bał się go nie do końca. Ale wiedział że mężczyzna go obserwuje. Każdy jego krok był kontrolowany. Czuł, że tamten jest zły. Nie na niego jednak. Starał się, jednak nie przejmować. Nie dał się zastraszyć. Teraz był starszy i mądrzejszy. No i gdyby był na prawdę źle obiecał Greg'owi że tym razem powie że coś jest nie tak. A nie będzie z tym zwlekał go tragedii albo tuż przed nią. Tak jak ostatnio.

Nagle zdał sobie sprawę, że stoi z pustą tacą na środku sali a przed nim stoi Eva z zatroskanym wyrazem twarzy
-Może usiądziesz?- Zapytała łagodnie. Wcale nie była podobna do brata i to bardzo go cieszyło
-Wszystko dobrze- uśmiechnął się do niej i ruszył powoli w stronę stolików żeby z nich posprzątać. Kobieta patrzyła na niego z troską. Lubiła nowego pracownika. Był taki inny niż większość kelnerów których zatrudniała za namową brata.
-Wszystko z nim w porządku?- Brandon podszedł do niej i niemal podskoczyła.  Brat potrafił chodzić cicho jak kot i często zaskakiwał ją w dziwnych momentach
-Tak- uśmiechnęła się do niego- Odstaje od nich prawda?
-Tak- odpowiedział. Myślami bardzo daleko. A właściwie to blisko ale oczami wyobraźni widział, że on i Ste są sami. Że ten zgrabny tyłeczek wypina się do niego. Był nago i aż drżał z podniecenia. Z chęci bycia z nim. Mężczyzna wydał z siebie gardłowy odgłos i chwile później poczuł ból w lewym ramieniu. Odwrócił się w tamtą stronę i zobaczył siostrę patrzącą na niego wściekle
-Nawet o tym nie myśl Bran- powiedziała i odeszła za bar. Ten tylko westchnął i stwierdził, że musi się przewietrzyć. Może namówi Liska na picie. Najlepiej teraz. Zaraz aż do utraty przytomności.

Matt siedział przed restauracją już od 10 minut i zastanawiał się czy na prawdę powinien wejść. Samochód profesora w dalszym ciągu tam stał przed budynkiem.  Nie chciał kłopotów. Zamknął oczy i wyobraził sobie Ste. Musiał podjąć decyzję czy chłopak jest na prawdę tego wart.
Raz jeszcze wrócił myślami do tamtego dnia kiedy zobaczył chłopaka po raz pierwszy. Ciągle nie mógł uwierzyć że jest sam. Że nikt jeszcze go nie złapał. Gdyby to był on... gdyby.... i w końcu przestał myśleć.  Ste był wart każdego kłopotu.  Nawet gdyby Brandon miałby go połamać. Będzie walczył. Nawet do ostatniej nie złamanej kości.
Wszedł do środka i od razu uśmiechnął się gdy zobaczył Ste. Ze zmęczeniem na twarzy wyglądał równie ślicznie jak z niewinnym uśmiechem który tak często gościł na jego pięknej twarzy.
-Hej- podszedł do niego i wyjął mu ciężką tacę z rąk
-Dziękuję- usiadł przy stoliku z westchnieniem- Co ci się...- zaczął bo dopiero teraz przyjrzał się twarzy starszego chłopaka
-A to nic. Boksowałem się... dla pieniędzy- dodał szybko mając nadzieję że Ste kupi to kłamstwo
-Nie lubię przemocy- odpowiedział cicho  ale wziął Matt'a za rękę. Mimo tego, że chłopak obawiał się reakcji Brandona siedział spokojnie i uśmiechał się do niego
-To jak idziemy?- Zapytał w końcu
-Daj mi 5 minut- Ste niemal skoczył na równe nogi. Zabrał wcześniej ciążącą mu tacę i pobiegł do kuchni. Był szczęśliwy, że w końcu może stąd wyjść. Mimo że Brandon gdzieś zniknął on wcale nie czuł się tu tak pewnie jakby tego chciał.

Kilka minut później siedzieli obaj na ławce w parku jedząc frytki  i pijąc colę. Świeciło słońce. Było ciepło i bardzo przyjemnie
-Więc co chcesz teraz robić?- Zapytał Matt w końcu gdy oderwał  wzrok od ust towarzysza
-W zasadzie to nie chcę jeszcze wracać do domu Greg ma Lucasa...w każdym razie może pójdziemy do kina?- Zaproponował Ste z uśmiechem
-Z największą przyjemnością- wstał- Więc robimy z tego randkę?- Zapytał i gdy zobaczył rumieniec na policzkach chłopaka nie bardzo wiedział czy powinien był to mówić
-No... dobrze skoro randka to niech będzie- i on wstał po czym sam zdziwiony swoim zachowaniem wziął Matt;a za rękę
-I pamiętaj nie zrobię nic czego nie będziesz chciał- szepnął mu do ucha i objął
-Dziękuję- Ste rozpromienił się jeszcze bardziej i ruszyli w stronę kina.

Matt przez cały czas zachowywał się jak prawdziwy gentelmen. Ciągle był przy chłopaku i nawet nalegał żeby to on płacił chociaż to w sumie Ste go zaprosił. Film był ciekawy i na prawdę dobrze się razem bawili. Tylko co dobre szybko się kończy.
Po 2 godzinach musieli wracać. Pogoda się zmieniła i młodszy chłopak zaczął drżeć z zimna.
-Chodź tu uparciuchu- roześmiał się w końcu Matt i okrył go swoją kurtką
-Ale ty...- zaczął protestować
-Mi jest ciepło- objął go jeszcze żeby być bliżej chłopaka. No i rzeczywiście było coraz zimniej.
-Kłamiesz?- Zapytał Ste patrząc na niego
-Może trochę- roześmiał się i w końcu weszli do samochodu.

Stali sobie przed mieszkaniem młodszego chłopaka nie mogąc się rozstać. Matt był coraz bardziej zakochany w tym ślicznym chłopaku. Mały aniołek inaczej nie potrafił o nim myśleć. Gdyby nie to że już podjął decyzję o walce. Teraz był jeszcze bardziej pewny.
Żaden z nich nie zobaczył że dwóch trochę pijanych mężczyzn stojących za rogiem. Worren bardzo mocno musiał przytrzymywać przyjaciela żeby ten nie zrobił nic głupiego. Co coraz mniej oczywiście działało.
Brandon nie mógł uwierzyć że ten smarkacz jeszcze się nie nauczył. Pobił go ale może nie tak dotkliwie jak powinien. Może Ste lubi bawić się w pielęgniarkę. Musi  zmienić taktykę i to szybko.
W pewnym momencie Matt zauważył Brandona i uśmiechnął się w duchu. Chciał wojny to ją dostanie.
-Ste- szepnął cicho- Mogę cię pocałować?- Zapytał ostrożnie
-Proszę- uśmiechnął się do niego i przymknął oczy. Kilka sekund później poczuł ciepłe łagodne usta na swoich. Pocałunek był delikatny. Krótki ale pełen czułości. Gdy się od siebie oderwali Matt przytulił chłopaka do siebie
-W porządku?- Zapytał gładząc go po włosach
-Tak- podniósł głowę i uśmiechnął się do niego
-Cieszę się- musnął wargami jego czoło- Jest zimno idź do środka. Zobaczymy się jutro
-Na pewno?- Zapytał Ste już z ręką na klamce
-Przyjadę rano- uśmiechnął się raz jeszcze i zaczekał aż chłopak wejdzie do mieszkania.

-Uspokój się!- Worren przygwoździł Brandona do ściany sklepu. Ten jednak próbował się wyrwać. To co widział całkiem go rozbiło- Już?
-Nie- odpowiedział ale odepchnął go od siebie
-Jeśli chcesz tego małego to poczekaj- Worren wiedział że przyjaciel chce zrobić coś czego ktoś później by żałował. I to najpewniej on sam.
-Nie jestem cierpliwy- warknął ale odwrócił się na pięcie. Musiał kogoś przelecieć albo upić się do nieprzytomności. To pomoże na jakiś czas. A jutro zacznie wprowadzać w życie plan zdobycia Ste. Tym razem skuteczny.
Nie będzie czekał aż jakiś gówniarz sprzątnie mu chłopca sprzed nosa. Nie dopóki on go nie zdobędzie. Później może się nim znudzi i może go odstąpi. Ale tylko może. Jeśli Ste okaże się jednak nie taki wspaniały ja sobie to wyobraża.

środa, 6 marca 2013

Rozdział 3

Brandon obserwował Ste i jego kumpla zza baru. Jak na razie obj chłopcy pochłonięci byli dzieckiem i na to mógł pozwolić.
Nie podobały mu się spojrzenia jakimi obdarzają blondynka wchodzący klienci i to za równo mężczyźni jak i kobiety. Chociaż o te ostatnie nie musiał się martwić.
-Nowy chłopak?- Przyjaciel i przyszły szwagier stanął obok niego
-Odwal się Lisku- warknął do niego i już miał sobie pójść gdy zobaczył jakiegoś podpitego idiotę podchodzącego do Ste  i bezceremonialnie klepiącego go w tyłek. Tylko uścisk kumpla powstrzymał go przed rozszarpaniem tego idioty
-Nie tu. Wiesz co Eva myśli o bójkach a ty już dzisiaj widać zdążyłeś się zabawić- uśmiechnął się widząc podbite oko Brandona
-Tak, tak- odpowiedział nie uważnie i wyszedł na zaplecze. Tylko po to żeby wybiec tylnymi drzwiami i zaatakować pijaczka, który wyszedł. Na ulicy za to zapłaci.

Ste uwielbiał bawić się z małym Luck'iem. Synek Grega był ślicznym bardzo grzecznym chłopcem.
-Amy ma tą rozmowę o pracę?- Zapytał przyjaciela siadając przy stoliku, dziecko zaczęło mu ciężyć
-Tak i mam nadzieje, że ją dostanie, nie mogę płacić aż tyle na małego- Greg westchnął i wziął synka na kolana
-Bo za dużo wydajesz na swoje głupoty....
-Po za tym płacę połowę czynszu, połowę opłat....
-Przepraszam- zarumienił się Ste- Ale może poszukamy lokatora?- Myślał o tym już od kilku tygodni gdy właściciel mieszkania podniósł czynsz do niemal niemożliwej kwoty
-I w końcu myślisz jak człowiek- uśmiechnął się do niego- A co z Matt'em?- Zmienił temat na weselszy
-Nie wiem- spuścił wzrok- Jest bardzo miły i przystojny... ale nie wiem
-Dobrze ci zrobi taki związek. Normalny, spokojny, stabilny- Luke zaczął nagle płakać- musimy iść- wstał
-Będziesz dzisiaj w domu?- Zapytał gdy przyjaciel zapakował dziecko do wózka
-Nie- Greg myślami był już przy wieczornej randce- W sobotę ty opiekujesz się Luck'iem- powiedział jeszcze i wyszedł z restauracji zanim synek rozpłakał się na dobre. Kochał małego i uwielbiał spędzać z nim czas ale Amy czasem miała dziwny zwyczaj psucia mu planów.

Brandon po pobiciu pijaczka wrócił do swojego miejsca za barem i siedział obserwując Ste i starając się nie zwracać uwagi na docinki Liska. Co z minuty na minutę stawało się coraz mniej do wytrzymania.
-Nie masz niczego do roboty?- Warknął w końcu
-Nie. Eva jest u fryzjera i mam tu na nią zaczekać- wyciągnął dwie butelki piwa- Wyluzuj
-Jestem wyluzowany- ominął przyjaciela wszedł na zaplecze za Ste który właśnie poszedł na przerwę

-I jak ci się pracuje?-Zapytał zamykając za sobą drzwi na klucz
-Dobrze- uśmiechnął się do niego i w końcu przyjrzał się mężczyźnie- Co ci się stało?- Zapytał zatroskany i nieostrożnie podszedł do profesora
-Nic- patrzył mu prosto w oczy i nie poruszał się żeby go nie spłoszyć. Miał chłopaka tam gdzie powinien być, tak blisko że wystarczy tylko sięgnąć po swoje
-To na pewno boli- szepnął Ste i wyciągnął rękę żeby dotknąć sinika pod okiem Brandona. I wtedy wypadki potoczyły się szybciej niż ktokolwiek mógł przewidzieć.
Mężczyzna objął zaskoczonego chłopka i przyciągnął go do siebie tak że blondyn był świadomy jak bardzo mu się podoba.
-Martwisz się o mnie?- Szepnął nie spuszczając wzroku ze Ste
-N..nie- odpowiedział i zaczął się kręcić w niewygodnych ramionach profesora. Nie chciał tego. Teraz dopiero czuł że mężczyzna był niebezpieczny
-A ja myślę że kłamiesz- pochylił się i polizał chłopaka za uchem- Ja martwię się o ciebie- wdychał jego słodki zapach- o tych mężczyzn, o każdego kto cię dotknie....
-Zostaw- teraz zaczął się szarpać. To przestało mu się podobać. Zaczął się bać.
-Przecież nic ci nie zrobię- wsunął rękę pod koszule Ste i znów spojrzał na jego twarz. Sądził, że zobaczy chociaż trochę chęci. Jakieś nikłe pożądanie takie jak wtedy w klubie. Przyzwolenie. Coś co pozwoli mu posunąć się dalej.
Ku własnemu zaskoczeniu i czymś w rodzaju przerażenia zobaczył w oczach tego ślicznego wesołego aniołka łzy. To wystarczyło by jego zwykle gotowy w każdej chwili penis opadł. Ręce jeszcze przez chwilę zamarły na miejscu ale gdy strach na twarzy chłopaka nie malał w końcu go puścił
-W porządku?- Zapytał gdy stał już kilka kroków dalej
-T..tak- odpowiedział i usiadł na fotelu. Cały się trząsł
-Dobrze- i mężczyzna opuścił pomieszczenie.

Brandon ukrył się w łazience i rozbił lustro nad umywalką. Nie tego się spodziewał. Ktoś go skrzywdził. I to wcale mu się nie podobało. Teraz mógł dobrze się z nim bawić. A teraz spłukiwał własną krew z ręki próbując się uspokoić. Ten aniołek nie był na jedną noc. Teraz to zrozumiał. To jednak nie znaczy, że zrezygnuje ze Ste. Był zbyt piękny i niewinny. Tylko że będzie postępował inaczej. Ostrożniej. Dopnie swego. Nawet nie myślał co zrobi gdy już go weźmie. Jedyne co wiedział to, że musi go mieć bo inaczej zwariuje. Zapach, ta miękka delikatna skóra. Będzie dla niego dopóki nie postanowi inaczej.

Ste przez chwile siedział nie ruchomo. Wiedział, że nie powinien tak reagować ale mężczyzna przez chwilę przypominał mu jego byłego który po wypiciu zachowywał się podobnie i który zmienił się nie do poznania w zaledwie miesiąc, Na szczęście dzięki Greg'owi nic mu się wtedy nie stało, ale wciąż obawiał się właśnie takich ludzi. Niestety Brandon był jego nauczycielem. Był bardzo atrakcyjny i raz po raz łapał się na tym że myśli o jego ustach i dłoniach które już wcześniej poznał.
Musiał jednak zwalczyć w sobie to że tak bardzo mu się podoba. Wyciągnął komórkę i napisał sms'a do Matt'a. To był bezpieczniejszy i odpowiedniejszy wybór.

poniedziałek, 4 marca 2013

Rozdział 2

Mimo fatalnego początku dnia Ste nie stracił dobrego humoru i zawdzięczał to przyjacielowi. To z nich dwóch Greg był zawsze ten odważniejszy, bardziej przebojowy. Miał więcej znajomych i zawsze ich go  przedstawiał. Był przy nim i troszczył jak nikt inny. To on przecież był tym który przedstawił go Tom'owi. A że ich związek zakończył się bardzo brzydko to przecież nie jego wina.

Wiedział że przyjaciel chce go ochronić przed uwodzicielskim profesorem i dlatego teraz zamiast zwyczajnie na uczelnianej stołówce gdzie znaleźliby sobie jakiś stolik w kącie siedzią na trawie przed budynkiem jak wielu im podobnym w otoczeniu niewielkiej grupy chłopaków i dziewczyn. Greg starał się oczarować jakąś biuściastą dziewczynę z drugiego roku. I robił to jak zawodowiec. Blondynka jadła mu z ręki po dziesięciu minutach.
-Ste co myślisz o uczelni?- Chłopak który siedział obok niego gładząc go po ramieniu wyraźnie był nim zainteresowany  i próbował pociągnąć rozmowę
-Nie jest źle- uśmiechnął się do niego. Był wysoki, umięśniony,  miał długie brązowe włosy związane w kucyk, kolczyk w uchu zielone oczy i letnią opaleniznę. Mógł się podobać i wiedział o tym
-A może cię  oprowadzę? To duży kampus byłoby szkoda gdybyś się zgubił- Matt słyszał od Grega kolegi z siłowni że jego przyjaciel jest nieśmiały i jeśli chce go poderwać musi być delikatny i nie spieszyć się wcale. A Ste podobał mu się już od jakiegoś czasu.
Wciąż pamiętał jak zobaczył go pierwszy raz. On i Greg umówili się na biegi i po raz pierwszy poszedł do kumpla do domu. Otworzył mu śliczny niewysoki aniołek a uśmiech jakim go przywitał niemal zwalił go z nóg. A to że chłopak otworzył mu bez koszulki wcale mu nie pomogło. Od kilku miesięcy nie mógł przestać myśleć o alabastrowej skórze ciemnych sutkach i płaskim brzuchu.
-Może- uśmiechnął się do niego i zarumienił się po koniuszki włosów. Teraz wyglądał jeszcze piękniej z różowymi policzkami i szyją

Młodzi ludzie bawili się bardzo dobrze i żaden z nich nie zauważył że niedaleko stoi wściekły mężczyzna obserwujący flirtujących chłopaków. Wcale nie podobało mu się jak ten wyrostek dotyka jego aniołka. Nikt nie powinien mieć do tego prawa. Przynajmniej nie dopóki on z nim nie skończy.
To jednak może tylko spowolnić jego plan uwiedzenia Ste. A już nie mógł się doczekać. Musi się tylko pozbyć konkurencji i to w trybie natychmiastowym.
Matt odwrócił się gdy poczuł czyjś wzrok na plecach  i aż się wzdrygnął. Nowy profesor wpatrywał się w niego wściekły. Posłał mu tylko bezczelny uśmiech i przysunął się bliżej jasnowłosego chłopaka. Zaczął niebezpieczną grę ale nagroda była tego w stu procentach warta. Chłopak nie raz słyszał o Brandonie. Mężczyzna miał złą reputacje i dostał pracę tylko dlatego że jego siostra chodzi z dziekanem.
Profesorowi wcale nie podobało się, jak chłopak na niego patrzy. Wiedział, że bez walki się nie podda. A skoro tak, to wie na co się porywa.

-Hej masz czas?- Matt podbiegł do Ste kilka godzin później gdy skończyli zajęcia
-Idę do pracy... chcę sobie kupić motor- nie mógł przestać się uśmiechać. Chłopak był szarmancki i bardzo miły. Coraz bardziej mu się podobał. Był taki całkiem inny od Brandona i to właśnie było takie bardzo dobre.
-Motor- położył mu dłoń na ramieniu- nie wyglądasz- uśmiechnął się do niego
-Zawsze chciałem mieć- spłonął rumieńcem. Kątem oka zobaczył jak profesor zatrzymuje się w drzwiach budynku i wycofuje się do środka. Zdążył już się zorientować że starszy chłopak miał samochód dlatego zaczai się na niego na parkingu i tam wyjaśni sprawę raz a dobrze
-To może innym razem- Matt nie dawał za wygraną
-Chętnie- Gerg i Amy mieli racje powinie zacząć znów się umawiać. A chłopak był wyraźnie zainteresowany- muszę iść żeby się nie spóźnić
-Do jutra- pocałował go w policzek i wycofał się w stronę uczelni. Ste zarumienił się jeszcze bardziej i jak na skrzydłach pobiegł w stronę restauracji Evy. Cieszył się że dostał tą pracę bo ostatnio było trochę trudno z pieniędzmi a Greg zaczął nawet szukać jeszcze jednego lokatora.

-Byłeś bardzo niegrzeczny- Brandon zszedł z maski samochodu studenta
-Ste nigdy się z tobą nie prześpi- odpowiedział spokojnie- to nie chłopak na jedną noc
-Zobaczymy- i zadał pierwszy cios- nie będę ryzykować- i uchylił się przed pięściom wyrzuconą w jego kierunku.
Mieli szczęście że nikt ich nie przyłapał. Bo bili się dość długo i krew lała się niemal strumieniami. I żaden nie chciał odpuścić. Aż do momentu gdy Matt padł na ziemię. Przytomny ale zmęczony do granic możliwości
-Zrozumiałeś?- Zapytał mężczyzna ocierając krew z nosa
-Jak najbardziej- i zamknął oczy. Brandon ominął go i wsiadł do swojego samochodu. Musiał się oporządzić przed pójściem do klubu siostry. Wiedział że ma tam pracować Ste na dziennej zmianie.

Siostra nawet nie skomentowała jego rozbitej wargi i podbitego oka. Widziała więcej i już dawno postanowiła się tym nie przejmować. Nie było to  warte. Brat był zaradny i do puki nie pakował się w większe problemy nie reagowała bo mogłaby osiwieć przedwcześnie.
Widziała za to jak patrzy na nowego pracownika. I z tego będą kłopoty
-Bran?- Podeszła do niego
-Odpuść- i ominął ją by podejść do chłopaka
-Co ci się stało?- Chłopak gdy go zobaczył trochę się przeraził. Bo wyglądał okropnie
-Nic- uśmiechnął się i usiadł na stole- Jak pierwszy dzień?
-Dobrze- spuścił wzrok bo mężczyzna patrzył tak jak w klubie co wcale mu się nie podobało. Bo wiedział że za chwilę zacznie reagować. Jego ciało szybko by go zdradziło.
-Liczę na to że będziesz moim najlepszym uczniem- pochylił się nad nim i był już kilka milimetrów od jego ust gdy nagle pojawił się obok Greg i nie był sam
-Popatrz kogo ci przyprowadziłem- uśmiechnął się do przyjaciela i niemal wcisnął mu do ręki małego chłopczyka który aż pisnął z uciechy.
Brandon wycofał się szybko. Nie lubił dzieci. Ale miał plan gdy Ste skończy dziś zmianę. Kilka godzin jeszcze poczeka. No i widział w jego oczach troskę gdy zobaczył jego twarz. Te niewielkie rany jeszcze mu się przydadzą.



sobota, 2 marca 2013

Rozdział 1

Greg siedział przy stole w kuchni mieszkania które wynajmował z przyjacielem. I w milczeniu przyglądał się Ste. Coś z zachowaniu chłopaka nie do końca mu się podobało. To on miał potwornego kaca i nie wyspał się wcale
-Hej co jest?- Zapytał w końcu odstawiając miskę do zlewu
-Ta... wczoraj coś się stało- opadł na krzesło- wiesz ja spotkałem kogoś...
-W końcu- postawniejszy chłopak klepnął przyjaciela w ramie- I co się stało?
-Nic- ukrył twarz w dłoniach- A co miałem zrobić. Nie jestem taki jak ty no i byłem tak bardzo pijany...
-Oj ty romantyku- westchnął zrezygnowany- zbieraj się bo za chwile zaczynamy zajęcia. A chyba chcesz zrobić dobre wrażenie
-Idę idę- powlókł się do łazienki

Brandon dawno nie miał takiego kaca i był wściekły. Mały aniołek wczoraj mu zwiał i nie mógł tego zrozumieć. Nikt jeszcze nigdy go nie odrzucił. Dlatego musiał go znaleźć i się z nim rozprawić. Wciąż czuł te usta. Takie ciepłe, miękkie, chętne.
-Bran!- Do łazienki wpadła jego siostra Eva
-Jezu babo możesz pukać- warkną na nią
-Jestem spóźniona. Ty też- wzięła swoją kosmetyczkę i wybiegła. Mężczyzna westchnął i zebrał się do końca.
Dalej nie mógł uwierzyć że zgodził się na wykładanie fizyki na miejscowym uniwersytecie. Potrzebowali pieniędzy i to szybko. Dlatego dziś ubrał się w stary garnitur, zabrał teczkę i uzbroił się w wielką cierpliwość. Był przekonany że to będzie okropny dzień i już czekał na wieczór żeby mógł się odstresować.

Ste oczywiście był spóźniony na pierwsze w tym roku zajęcia które okazały się fizyką. Aż się wzdrygnął. Biegł przez korytarz. Miał nadzieje że nauczyciel nie będzie bardzo surowy i jakoś się ze wszystkiego wykpi.
Przed drzwiami wziął jeszcze jeden głęboki oddech i nacisnął klamkę.
-...Nie będzie tu....- Brandon przerwał i popatrzył w stronę skrzypiących drzwi. Już miał zrobić awanturę spóźnionemu uczniowi gdy go zobaczył. Jego uciekający aniołek- Tak?- Odezwał się do niego bardzo spokojnie. Musiał trzymać pozory.
-Ja...- jęknął. Mężczyzna z poprzedniej nocy. Nie mógł uwierzyć w swojego pecha. Nogi się pod nim uginały i czuł że się poci- przepraszam za spóźnienie- spuścił głowę
-Niech pan siada- odwrócił się plecami do uczniów i wziął kilka głębokich oddechów. Cały dzień się mu poprawił. Chłopak był tu a on miał nad nim przewagę. Był jego nauczycielem. Zdobędzie go jeszcze w tym tygodniu a później zapomni i będzie mógł powrócić do normalnego funkcjonowania.
Chłopak nie odezwał się tylko powlókł na miejsce które zachował dla niego przezornie przyjaciel. Greg tylko pozornie nie słuchał i nie patrzył na scenę która miała miejsce przed chwilą. Miał jakieś złe przeczucia. Profesor wpatrywał się w Ste takim wzrokiem że aż jego przeszły ciarki.  Gdy kupel usiadł i rozpakował swoje rzeczy naskrobał coś na kartce
 Co jest?
Nic
Proszę wiesz że się martwię
To on- łysy chłopak przez chwilę zdumiony czytał tą krótką wymianę zdań. Tego się właśnie bardzo obawiał ale przecież nie mógł nic zrobić.


-Na dziś koniec- Brandon w końcu zakończył wykład- Panie Evans proszę zostać- całe 40 minut patrzył na chłopak ale ten go ignorował. Nie podobał mu się też jego koleżka który kilka razy robił do niego paskudnie miny
-Ste....- Greg złapał go za rękę. Coś było bardzo nie tak
-Wszystko ok- posłał mu śliczny uśmiech od którego zwykle topniały lody ale przyjaciel wziął go w ramiona nie zwracając uwagi na spojrzenie profesora który był wyraźnie wściekły
-Jestem zaraz za drzwiami on mi się nie podoba- szepnął Ste do ucha i wyszedł zadowolony z siebie.
Mężczyzna czekał przy biurku i na prawdę był wściekły. Udupi tego wyrostka i zdobędzie aniołka
-Chciał mnie pan widzieć- podszedł do niego niepewnie odgradzając się jednak meblem
-Więc wczoraj mi uciekłeś- podszedł do niego powoli patrząc głęboko w oczy- A dziś proszę tu jesteś- położył mu dłoń na ramieniu- nikt jeszcze nie zostawił mnie tak w klubie
-Przepraszam- w końcu przerwał kontakt wzrokowy- byłem wczoraj zalany i nie myślałem...
-Ci...- pogłaskał go po policzku- zawsze możesz mi to wynagrodzić- i pochylił się by go pocałować
-Ste!- Drzwi się otworzyły i do sali wszedł Greg. I to w samą porę. Opiekował się przyjacielem całe życie i nie zamierzał teraz przestać- Ty chcesz się dziś spóźniać cały czas?- Zapytał zirytowany i wziął go za rękę wyprowadzając z pomieszczenia.
Brandon zaklął i zrzucił wszystko co miał na biurku. Był wściekły. Miał go w garści a tu coś takiego. Musiał  wymyślić jakiś dobry plan. Nie pozwoli by taki kąsek się mu wymknął.
Był też bardzo zazdrosny o tamtego. To nigdy wcześniej się nie zdarzało oczywiście ale ten był inny. Z jakiegoś powodu Ste był wyjątkowy. A to jak mu się wymykał sprawiało że stawał się jeszcze bardziej kuszący.

-Uważaj na niego- Greg nie puszczał ręki przyjaciela
-To nauczyciel...- on sam był całkiem tym wszystkim. Mężczyzna działał na niego jak narkotyk
-I? Ste proszę nie rób głupot- popatrzył na niego
-Nie zrobię nie szukam nikogo takiego- zapewnił go i była to prawda bo profesor nie był w jego typie. Może i przystojny ale widać było że gracz a on nie chce jeszcze raz przez to przechodzić.