Gdy następnym razem Ste otworzył oczy, zdał sobie sprawę z kilku rzeczy. Po pierwsze głowa wciąż trochę go bolała, po drugie chciało mu się pić, po trzecie był podniecony a po czwarte co chyba w ich dziwnej sytuacji najważniejsze za oknem świeciło piękne słońce i był pewny że gdyby ktoś zostawił uchylone okno usłyszałby śpiew ptaków.
Z uśmiechem na ustach odwrócił się do swojego chłopaka ale ten spał smacznie i Ste jakoś nie chciał go budzić. Dla niego ta sytuacja też na pewno było trudno. Musnął więc wargami policzek starszego chłopaka i powoli wstał.
Na szczęście nie kręciło mu się w głowie i to na prawdę go cieszyło. Mimo pięknej pogody w domku było raczej dość chłodno. Wziął więc bluzę Matt'a i zanim ją na siebie włożył powąchał. Wiedział, że zakochuje się w starszym chłopaku i wcale nie zamierzał się już przed tym bronić.
Zszedł zadowolony do kuchni. Szedł powoli. Owszem nic już go nie bolało ale wolał być ostrożny. Teraz jego myśli zaprzątało ugotowanie czegoś pysznego.
-Widzę że już ci lepiej- Brandon odezwał się gdy tylko zobaczył chłopca schodzącego ze schodów
-Tak- uśmiechnął się delikatnie wciąż jeszcze nie pewny w obecności mężczyzny- Idę do kuchni... może chcesz coś?- Zapytał cicho
-Nie- wstał z fotela- pomogę ci. Wciąż jeszcze może ci się coś stać- Brandon zacisnął zęby. Musiał się bardzo kontrolować żeby nie wrócić do tamtych nawyków
-Dobrze- zgodził się po chwili. W zasadzie profesor może się przydać.
-Więc co mam robić?- Brandon klasnął w dłonie
-Może... zrobimy placki ziemniaczane takie specjalne- Ste rozglądał się po pomieszczeniu. Pamiętał że jak był mały to było jego ulubione danie. A z czasem jeszcze je ulepszał
-Już się robi szefie- mężczyzna zagryzł wargi i zaciskał ręce na oparciu krzesła, Teraz widział go od tyłu. W za dużej bluzie i w obszernych dresach wyglądał tak słodko. Włoski rozsypane naokoło twarzy aż się prosiły żeby je odgarnąć. Oczy trochę jeszcze zaspane. Brandon czuł że powinien stąd wyjść. Nim jeszcze jest za późno. Przecież obiecał że się zmieni. Że zdobędzie go inaczej. Ste odwrócił się do niego i teraz gdy promienie słoneczne padały na jego bladziutką skórę na jasne kosmyki. Przepadł.
Pokonał dzielący ich dystans w oka mgnieniu i wziął zaskoczonego chłopca w ramiona. Zamknął w silnym uścisku i nie zważając na przestraszony wyraz twarzy Ste złączył ich usta w mocnym zaborczym pocałunku. Przez ułamek sekundy wydawało mu się że chłopiec odwzajemni pieszczotę ale nagle poczuł ból w kroczu. Odskoczył zaskoczony i zły
-Nie chcę żebyś to robił- Ste odezwał się bardzo stanowczo jak nie on
-Nie... mogłem...-Brandon zaczął się tłumaczyć
-Wyjdź!- Od progu odezwał się Matt. Ste podbiegł do niego i ukrył twarz w ciepłej silnej piersi starszego chłopaka- Koniec umowy- warknął jeszcze i podniósł ukochanego w ramiona- Malutki spokojnie- szepnął mu do ucha
-Tak pójdę już- mężczyzna nie stracił zimnej krwi- Do poniedziałku. Ste pamiętaj zajęcia o 9 i ani minuty później- po czym wyszedł zostawiając zakochanych samych.
Wiedział, że znów cofnął się o kilka kroków od swojego celu. Ale wszystko da się naprawić. On i Lisek na pewno coś wymyślą. Zebrał swoje rzeczy w kilka minut i opuścił domek.
-Kochanie...- Matt w końcu się odezwał
-Przepraszam... on...- nie skończył bo usta ukochanego zamknęły się na jego
-To nic- uśmiechnął się do niego- wiem co się stało- postawił go- Więc robimy jakieś jedzenie?
-Tak- i Ste w końcu się uśmiechnął. Miał szczęście że Matt był taki wspaniały i nie denerwował się z takiego powodu. On pewnie bardzo by się zasmucił. Albo zdenerwował i chyba nawet zerwał.
-Co tylko sobie życzysz- Matt był wściekły oczywiście ale nie mógł wyładowywać złości na Ste. Dobrze wiedział że nie on tu zawinił. A z Brandonem musi się w końcu rozprawić. Jakoś.
Brandon wpadł do sypialni siostry bez pukania i rzucił piłką tenisową w przyjaciela
-Co do?!- Wrzasnął tamten
-Wstawaj musimy pogadać- i wyszedł żeby dać mu parę minut na rozbudzenie się. No i jakoś nie chciał oglądać go nago. Nie po tym weekendzie.
Zanim Lisek zdążył się wygrzebać ten pił już 3 piwo
-Piękny weekend nie ma co- parsknął i usiadł obok - Mów bo mam sprawy
-Matt Geller musisz znaleźć coś na niego. Tylko poważne brudy
-Daj mi tydzień- i on się napił- więc opowiadaj.
Matt i Ste wrócili do domu dopiero wieczorem. Im humory dopisywały ale Matt nie przestawał co kilka minut całować ukochanego upewniając się że jest jedyny. Młodszemu chłopakowi wcale to nie przeszkadzało. Nie mógł być bardziej zadowolony ze swojego życia. I nawet to że będzie znów musiał stanąć twarzą twarz z Brandonem nie mogło zakłócić jego szczęścia
-Zostaniesz na noc?- Zapytał Ste rumieniąc się gdy zatrzymali się przy jego mieszkaniu
-Na pewno?- Spojrzał na niego uważnie
-Lubię spać w twoich ramionach- szepnął patrząc za okno
-Mój malutki- roześmiał się Matt i wziął go w ramiona- co tylko zechcesz.
W końcu weszli do mieszkania w którym już od progu słychać było wesołe krzyki Luck'a i zmęczony głos Grega. Pewnie znowu dał mu na obiad ciastka i teraz przez dużą ilość cukru mały nie mógł zasnąć.
-Kawaleria przybyła!- Ste wszedł w końcu do salonu
-Kocham cię- przyjaciel niemal zmiażdżył go w potężnym uścisku- Amy zadzwoniła że jest dalej na randce i nie wróci do rana a ten mały...-obaj zobaczyli jak mały chłopczyk próbuje za wszelką cenę wdrapać się na Matt'a
-Nie masz podejścia do dzieci- Ste podszedł do chrześniaka i wziął go na ręce- To co maluszku idziemy bawić się w bitwę morską?
-Tak!!!- Pisnął malec i zaczął walić go po głowie. Pozostali mężczyźni pokładali się ze śmiechu ale obaj zamilkli pod wpływem morderczego spojrzenia blondynka.
Godzinę później Ste cały mokry wszedł do salonu. Zastał tam tylko Matt'a
-Greg dostał sms'a i wyszedł-zakomunikował mu ukochany i wziął w ramiona- Cały jesteś wilgotny- okrył go kocem
-Tak to jest z dziećmi- przytulił się do niego- Na pewno zostaniesz?
-Nie opuszczę cię nigdy-cmoknął go w policzek- przebierz się ja poszukam jakiegoś filmu
-Dobrze- uśmiechnął się i wstał ale nie odłożył koca. Nie chciał się jeszcze do tego przeziębić.
Wieczór zapowiadał się wspaniale i bardzo spokojnie bez niemiłej obecności Brandona. Zasłużyli na to oboje. A Matt do tego jeszcze bał się o zdrowie ukochanego. Jutro zaprowadzi go do lekarza za każdą cenę. Wiedział że Ste sam by nie poszedł. On wcale o siebie nie dba. Ale teraz ma jego a on się nim zaopiekuje i to z wielką przyjemnością
-Co oglądamy?- Blondynek usiadł obok i od razu się do niego przytulił
-Miłość i inne nieszczęścia- Matt wiedział że to babski film ale Ste bardzo go lubił więc może i on się przekona- Wszystko dobrze?
-Bardzo- wyszeptał i pocałował go w szyję. Tak powinno być zawsze i miał nadzieje że w końcu będzie.
Brandon wziął sie za to żeby zniszczyć ten zwiazek za wszelka cene.Za to Steven zaczyna się zakochiwać w Macie i widać że ładnie im się układa a uczucie kwitnie.Mam nadzieje że wypadek nic wielkiego nie spowodował a on nie chce iść do lekarza.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się nie podobają plamy Brandona. Jet takie przysłowie, że ,,jak ktoś szuka, to zawsze coś znajdzie". Tak może być też w przypadku Matta. Coraz bardziej się upewniam, że ten facet nie jest całkiem normalny. Jest gotów na każde głupstwo by zdobyć Ste. Obawiam się, jak daleko może się posunąć w swoich planach.
OdpowiedzUsuńGłupi Brandon. No co za kretyn. Zepsuł wszystko w ciągu kilku sekund. Już naprawdę mógł się powtrzymać, skoro Ste zaczął się do niego przekonywać... Aż się boję, co zrobi, jeśli ten jego Lisek nic nie znajdzie na Matta.
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Matt i Ste. Są absolutnie słodcy. I szczerze? Nie jestem pewna, czy się cieszę z tego powodu. Bo jeśli Ste przywiąże sie bardzo do Matta i zacznie mu na nim naprawdę zależeć, to będzie potem bardzo cierpieć, jeśli Brandon postanowi zrobić coś głupiego, albo jeśli Matt ma na koncie jakieś naprawdę obrzydliwe brudy. Nie chcę, żeby Ste został skrzywdzony.
I niech Brandon się opamięta, bo jak tak dalej pójdzie, to Ste, nawet jeśli z jakigoś powodu zostawi Matta, nie będzie chciał wiązać się z nim.
Pozdrawiam i weny życzę,
Seya.;)
Matt i Ste,,, Ste i Matt... to mi się podoba...
OdpowiedzUsuńDalej jestem zdania, że Brandon tylko skrzywdzi Ste... a nie chce by cierpiał, ma już przy sobie idealnego chłopaka. Matt jest czuły, opiekuńczy i taki kochany. Staje w obronie malca, nie ważne, że Brandon jest postawniejszy i lepiej umięśniony..chłopak idealny..
Twoja Maru;3
Matt jest taki miły, kochany i opiekuńczy, a Brandon tylko o jednym...
OdpowiedzUsuńCiekawe jak ty zamierzasz ich w ogóle połączyć ><
Czytam komentarze i póki co się wylamuję z tłumu gdzieś po cichu kobicuję Brandonow xD
OdpowiedzUsuń(wiem dziwna jestem ;-; ale na serio psychopaci są akurat pod względem zachowań hmm żeby nie powiedzieć za dziwnie- interesujący- i mówię to jako osoba co ma iść na psychologię :'D)
Szczerze powiem tak że ciut przeszkadza mi ta taka niezniszczalność tego związku Matta i Ste. Nie chodzi o to, że nie są razem słodcy bo są, ale to po prostu wygląda u nich zbyt kolorowo i cukierkowo. Chociaż wyraźnie widać, że im na sobie zależy. Nawet jeśli im nie kibicuję to nie znaczy że nie są dla mnie czarującą i słodką parą. Bo są. Ino po prostu to wygląda za perfekcyjnie. Ta ich relacja. A Brandon tak czy siak póki co im jeszcze nie przeszkadza tutaj AŻ tak żeby się tutaj coś działo.
A ja przyznam tak że lubię yaoi z:
a) psychopatami, sadystami bądź masochistami
b) osobami, które są nieufne, mają depresje i nagle pojawia im się ktoś kto rozświetla im życie
c) kontrowersyjne gdzie normalnie nienawidzące się osoby (dajmy na to z HP w stylu HPxTMR) Chociaż to jest czysta fikcja fanowska ale takie coś też lubię. Skrajna nienawiść nagle zamieniona na miłość
Cóż jak widać lubiem problematyczne związki. ;3
Ten póki co jest moim zdaniem praktyczniez zerowo problematyczny, bo i tak czy siak Brandon jest możliwie najdalej odsunięty przez Matta mimo, że jest uparty i niby sie próbuje gdzieś tam wcisnąć. Jednak jemu to nie wychodzi, bo bardzo spierniczył ten swój plan ;v
Ale i tak świetnie piszesz.
PS. Mam nadzieje, że ten mój kom nie wyszedł taki długi (nawet jeśli pisze go na telefonie)
~MangleTheGirl ;3
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Ste zaczyna sie zakochiwać w Mattcie, a Bandon no naprawdę wziął się za sprawę aby Ste był jego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka