środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 10

Ste obudził się gdy na dworze było ciemno.
W sumie mogłoby być późne popołudnie bo wciąż jeszcze była okropna burza i aż się wzdrygnął.
To jednak nie było jego największe zmartwienie. Przed oczami miał silną pierś Matt'a.  Coraz bardziej się w nim zakochiwał i nie mógł powstrzymać się od uśmiechu.
Tylko, że czuł na sobie nie tylko jedną parę rąk i aż zamarł z przerażenia. Nie byli sami a jedyna osoba która była w tym domu to Brandon.
Nagle serce zaczęło bić coraz szybciej i cały się spocił. Bardzo powoli zaczął  się odwracać. Na prawdę chciał, żeby to jednak był jakiś dziwny straszny sen.g
Niestety. Leżąc już na drugim boku zobaczył Brandona i... krzyknął. Zacisnął powieki ale nie mógł powstrzymać pisku.

Matt obudził się gdy tylko usłyszał, że z jego ukochanym dzieje się coś niedobrego. Na początku nie bardzo wiedział co się stało. Do czasu gdy spojrzał na drugi koniec łóżka. Zareagował od razu i  wziął Ste w ramiona.
-Ci...Kochanie idź do łazienki ja się wszystkim zajmę- pocałował lekko wystraszonego chłopaka i poczekał aż ten wyjdzie z  sypialni.  Drzwi za nim ledwo się zamknęły gdy oczy dwóch wściekłych mężczyzn się spotkały.
-Jest wspaniały- uśmiechnął się bezczelnie Brandon i założył ręce pod głowę
-Wstawaj- wycedził przez zęby młodszy
-Wygodnie mi tu- powiedział nie poruszając się. Niestety Matt był coraz bardziej zły i po prostu jednym silnym pchnięciem zrzucił go  z posłania
-Chyba się zapominasz- warknął starszy mężczyzna i wstał starając się nie pokazywać że upadek jest był jednak dość bolesny
-Nie dość że tu jesteś, że go chcesz to jeszcze to?!- Krzyknął- Kto dał ci prawo....
-Widziałem go pierwszy- przerwał mu nie zrażony profesor- Noc przed rozpoczęciem szkoły... pewnie ci nie mówił.. ale ten słodki aniołek robi się bardzo rozwiązły gdy się napije może powinieneś spróbować...- reszta zdania nigdy nie została wypowiedziana bo Matt w końcu go uderzył i to z taką siłą że ten odbił się od szafy
-Teraz to przesadziłeś- Brandon rzucił się na niego z pięściami i po kilku chwilach obaj tarzali się po podłodze walcząc wściekle.

Ste nie udał się do łazienki. Stał pod drzwiami i nasłuchiwał. Szok zastąpił strach. Nie lubił jak ktoś się bije a wiedział że może do tego dojść. Był też świadom że on z jakiegoś powodu jest temu wszystkiemu winien. Powinien już dawno postawić się Brandonowi ale bał się mężczyzny. Nie chciał mimo wszystko żeby Matt oberwał za niego.
Gdy tylko zza drzwi dało się słyszeć dźwięk łamania mebli. Wziął kilka uspokajających oddechów i wkroczył do sypialni.
Tego się nie spodziewał. Mężczyźni okładali się już nie tylko pięściami ale i kawałkami rozbitego krzesła. Gdy Matt dostał deską w głowę rzucił się między postawnych walczących.
-Stop!- Krzyknął i z całej siły starał się odepchnąć Brandona od swojego chłopaka. Niestety żaden z nich go nie słyszał. Zaczął okładać to jednego to drugiego i czuł że tamci powoli przestają się bić.
Wszystko potoczyło się tak szybko, że nikt nigdy nie dowiedział się kto tak na prawdę zawinił.
Ste nagle poczuł że ktoś go odepchnął. Silna ręka wbiła się w jego ramię i następne co poczuł to ból tuż przy uchu i wszystko odpłynęło w ciemność

W momencie gdy Ste upadł tuż obok nich i usłyszeli bardzo ciche pęknięcie. Obaj mężczyźni zamarli w bezruchu i spojrzeli na chłopca
-Ste!- Jak jeden mąż rzucili się w jego stronę. Matt wziął go w ramiona i bardzo delikatnie położył na łóżko. Brandon tym czasem pobiegł do łazienki po gąbkę i apteczkę.
-Oddycha?- Zapytał gdy wrócił
-Tak- nawet na niego nie spojrzał-Ma ranę koło ucha. Spróbuj zadzwonić na pogotowie- obmył głowę nieprzytomnego ukochanego i pocałował go w policzek- wszystko będzie dobrze skarbie- szepnął
-Nie mogę się dodzwonić- powiedział starszy mężczyzna siadając na łóżku obok i biorąc chłopca za rękę. Pocałował ją delikatnie. Matt miał teraz w głowie zupełnie coś innego i nawet nie zareagował- zobaczą czy jest internet może tak....
-To twoja wina- młodszy z nich w końcu podniósł wzrok- gdybyś tu nie był...
-Matt- westchnął- ja wiem że teraz zabrzmi to głupio ale nie jest na to czas. Rozwiążemy to później gdy Ste się obudzi
-Masz racje- zdał sobie sprawę że gdyby nie to że walczą o jednego chłopaka mogli by się nawet dogadać.
Brandon wyszedł. Mówiąc szczerze był przerażony. To nie powinno się stać i to była jego wina. Tak bardzo chciał znaleźć się blisko swojego aniołka i dokuczyć Matt'owi że nie przemyślał swojej wczorajszej decyzji.
Ukrył twarz w dłoniach i dopiero po kilku chwilach poszedł po laptopa.

Matt płakał. Wiedział że Ste żyje ale nie wiadomo jak mocno uderzył w głowę. Wciąż był jeszcze nie przytomny i to napawało go ogromnym lękiem. Był też wciekły. Na siebie i na Brandona ale mężczyzna miał racje nie na to czas. Na pewno jednak się z nim rozprawi i to raz na zawsze. Ste będzie z nim bezpieczny. Już na zawsze.
-Jesteśmy odcięci- odezwał się znów mężczyzna
-Wiesz co teraz?- Zwrócił się do niego wzrok
-Najważniejsze że oddycha- usiadł po drugiej stronie- jesteś głodny?
-Teraz nie- znów patrzył na tą niewinną słodką twarzyczkę- można się w niej zatracić- szepnął
-Tak- westchnął Brandon- my nigdy się nie dogadamy
-Nie... Ste jest zbyt cenny by go sobie odpuścić....
-Jest jeden na milion-pochylił się nad chłopcem i pogłaskał delikatnie
-I nie dam go sobie odebrać- Matt objął bezwładne ciało
-Idę coś zjeść. Jak coś się poprawi daj mi znać- Brandon musiał wyjść z pokoju bo znów targała nim straszna destruktywna zazdrość.

Godzinę później Matt niemal usypiał gdy Ste w końcu się poruszył. Starszy chłopak poderwał się i patrzył na dochodzącego do świadomości
-Co się...- zaczął
-Nic kochanie... upadłeś- pocałował go w czoło- jak się czujesz?
-Boli mnie głowa- wyznał i zaczął wstawać
-Nie ruszaj się- znów popchnął go na posłanie- chcesz pić albo....
-Nic nie chce- uśmiechnął się do niego- po prostu boli mnie głowa to wszystko... on ciągle tu jest?
-Jesteśmy odcięci- westchnął- ale nie bój się. Nie oddam cię
-Nigdzie się nie wybieram-przytulił się do niego- proszę nie bij się już
-Nigdy kochanie- musnął wargami jego usta- Odpocznij. Zrobię ci coś do jedzenia
-Może tosty i kakao?- Spojrzał na niego z nadzieją w oczach
-Co tylko zechcesz- narzucił na siebie koszulę i wyszedł.

-Obudził się- przekazał Brandonowi który w salonie klął na komputer i telewizor. Na szczęście mieli jeszcze prąd. Tylko na jak długo- Nie idź tam
-Masz racje lepiej nie- przyznał niechętnie- sprawdź czy nie kręci mu się w głowie jak chodzi
-Dziękuję- Matt wiedział że i tamten kocha Ste
-Na razie- i wrócił do laptopa.
Matt uwinął się ze śniadaniem w oka mgnieniu. Już tęsknił za aniołkiem i bardzo się o niego bał. Taki uraz głowy może mieć duże konsekwencje a nie wiadomo ile będą tu zamknięci. Postanowił nie spuszczać chłopca z oczu. Miał tylko nadzieje że Brandon da im trochę czasu. Chociaż do końca tej nawałnicy. Owszem wiedział jak boli gdy nie można być z ukochanym ale Ste wybrał właśnie jego. I nigdy go nie zostawi.  Miał szczęście i tego będzie się trzymał. A z profesorem sobie jakoś poradzi. Nie takie przeszkody pokonywał a teraz miał przecież ku tamu wspaniałą motywację.
Wrócił na górę i uśmiechnął się na widok ukochanego zakopanego pod kocem niemal po same uszy.

Brandon tylko sprytnie postanowił uśpić uwagę rywala. Teraz walka rozpocznie się na dobre. A zwycięstwa jest coraz pewniejszy. Oparł się o oparcie kanapy i przymknął oczy wyobrażając sobie ślicznego aniołka w jego objęciach, To że musi poczekać to wcale go nie zraża. Bardziej jeszcze go tylko podnieca

6 komentarzy:

  1. Brandon i Matt żaden nie ustąpi każdy dąży do tego żęby Steven był jego chodziaż jest on z Mattem.Przez ten wypadek każdy się wstrzymał ale walka rozpocznie się od nowa.

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę, musiało o tego w końcu dojść. Bijatyka jak się patrzy. Szkoda tylko, że Ste w niej najbardziej ucierpiał. Mam nadzieję, że nic mu nie będzie.
    Brandon nadal jest dość pewny siebie.Ciekawe o tam wymyślił. Ste najwyraźniej woli Matta, czemu się nie dziwię, jego natomiast się boi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wkurzyli mnie, obaj, Brandon i Matt. Idioci, przecież mogli naprawdę zrobić Ste krzywdę, nie tylko fizyczną, ale przede wszystkim psychiczną. Wiemy, że kiedyś Ste miał problemy z jakimś kolesiem, jeszcze trochę, a nie zaufa nikomu. Jeszcze że Brandon jest idiotą, no ok, on po prostu tak ma, ale Matt powinien być mądrzejszy.
    Dzięki Bogu Ste nic się nie stało.
    Mam nadzieję, że Brandon opamięta się po tym wszystkich. Ja rozumiem, że nie może znieść myśli o Ste z innym facetem, ale mógłby trochę pomyśleć, zanim coś zrobi. Jest dorosły, niech wykaże się choć raz rozsądkiem.
    Ciekawa jestem, co będzie dalej. Czy Brandon się wyniesie z domku? W sumie nie wiem, czego się spodziewać.
    Tak więc pisz szybko i wstawiaj nowy rozdział.;)
    Weny,
    Seya.

    OdpowiedzUsuń
  4. Grrrr... obaj powinni dostać po głowie...
    Ste,,, aniołku mój, nic ci nie jest? grrr, ale już nie ważne czyja to wina, ważne, że się obudził i nie wygląda to na nic groźnego, przynajmniej na razie.
    Brandon jest zbyt zaborczy poza tym o kogoś kto nie jest jego.
    Ste jest zajęty bałwanie!! Odczep się!
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Sama już nie wiem kogo ma wybrać.
    Z Matt'em będzie szczęśliwy, ale profesorkowi też bardzo zależy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, bijatyka a najbardziej to tutaj Ste cierpi, oby nie było to coś poważniejszego, widać, że Ste wybrał Matta, ale właśnie o to toczą walki, a to zdanie Ste jest najważniejsze...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń