Nawet odwiedziny u Amy i swojego chrześniaka nie poprawiły Ste humoru.
Już od trzech dni chodził jak struty. Nic go nie cieszyło ale był to inny rodzaj smutku niż rok wcześniej. Wspomnienia Matt'a bolały coraz mniej. Gdy myślał o dawnym kochanku potrafił się coraz częściej uśmiechać. W tym przypadku było już lepiej a jego myśli coraz częściej zajmował Brandon co nie do końca mu się podobało.
Często wspominał ich pierwsze spotkanie i niemal drżał na myśl co mogło by się stać gdyby nagle nie otrzeźwiał z drugiej jednak strony może wszystko było by lepiej. Może nikt by nie zginął. Może on sam byłby szczęśliwszy i nie czułby się wszystkim tak bardzo zmęczony.
Z takimi myślami wędrował po mieście. W zasadzie bez celu, nie spieszne i nawet przez myśl mu nie przeszło że jest obserwowany.
Odkąd Brandon przeniósł się do starego mieszkanie w zasadzie tylko tam spał. Musiał wiedzieć co robi jego Aniołek. Ten pocałunek jeszcze bardziej go rozochocił ale też w jakiś sposób powstrzymał. Wiedział że długo nie będzie w stanie żyć nadzieją że w końcu będą razem. W każdym mężczyźnie wyczuwał zagrożenie. Wszędzie widział ludzi którzy chcą ich rozdzielić. Nie dać im szansy bycia razem.
Dlatego śledził ukochanego i wcale nie podobał mu się smutek na tej wspaniałej pięknej twarzyczce. Ste powinien ciągle się uśmiechać. Najlepiej do niego tym słodkim prywatnym uśmiechem który zdążył bardzo przelotnie poznać i pokochać.
Dał mu trzy dni na pozbieranie myśli ale teraz już czas działać.
-Ste. Cześć skarbie- stanął przed nim nie mogąc się powstrzymać by nie pogłaskać bladego policzka chłopca
-Cześć- mimowolnie przytulił twarz do ciepłej ręki- miałem cię odwiedzić i przynieść coś do mieszkania...
-Nie ma pośpiechu ale dziękuję- wziął go za rękę- Może pójdziemy na kawę?- Nie zamierzał go teraz łatwo wypuszczać.
-Chętnie się napije- posłał mu delikatny łagodny uśmiech i rozejrzał za najbliższą kawiarnią- Brandon.... nie nic...
-Aniołku powiedz- położył mu rękę na podbródku i zmusił by Ste mógł spojrzeć mu w oczy
-Chciałem tylko...- wziął głęboki oddech - Może zjemy razem kolacje? Jutro?... Jestem w tym okropny- jęknął
-Kochanie czy próbujesz zaprosić mnie na randkę?- Mężczyzna był rozbawiony ale i wzruszony
-Nie wie czy jestem gotowy....- reszta zdania zniknęła gdy Brandon przytulił go do siebie
-Obiecuje że nie zrobię nic czego nie będziesz chciał- zastanawiał się tylko jak to zrobi mając go tak blisko i nie mogąc dotknąć ale się zobowiązał. Nie miał innego wyjścia. Inaczej do niego nie dotrze.
-To kawa?- Zapytał w końcu
-Oczywiście- mężczyzna objął ukochanego i poprowadził do przytulnej kawiarni. Wszystko było coraz lepiej, za jakiś czas im się ułoży i czekanie okaże się warte.
-Pyszna- Ste uśmiechnął się gdy upił pierwszy łyk- Dziękuję- zarumienił się
-Nie ma za co- odwzajemnił gest i zacisnął dłoń na oparciu krzesła żeby nie zrobić niczego czego później będzie żałował
-Radzisz sobie?- Zapytał chłopiec po chwili, zastanawiając się czy mężczyzna przestaje brać
-Jest lepiej- był szczęśliwy że ukochany się martwi- ale dopiero zaczynam zdarza mi się...
-Może nie masz dobrej motywacji- ujął jego dłoń- Brandon, prawda jest taka że czuję coś do siebie ale się boję... nawet wcześniej nie byłeś... nie lubię jak ktoś mi się narzuca. Nie podoba mi się to. Jeśli będę myślał o umawianiu się z tobą to będzie to na moich zasadach
-Ale chcesz spróbować?- Tego mężczyzna się nie spodziewał
-T..tak- zawahał się tylko przez kilka sekund. Ale wiedział że czuje się z Brandonem dobrze, dziwnie ale dobrze
-Dziękuję kochany- wstał i ukląkł przed nim- nie pożałujesz obiecuje- ucałował go najpierw w czoło i oba policzki a później w usta
-Mam nadzieje- uśmiechnął się po prostu tylko- Ale powoli
-Oczywiście- zastanawiał się tylko jak. Ste wyjął z kieszeni telefon i wstał nagle- Coś nie tak?
-Rozmowa o pracę i już jestem spóźniony- westchnął- To do jutra - i umknął zanim Brandon mógł zrobić cokolwiek. Mężczyzna tylko westchnął ale nie mógł powstrzymać uśmiechu.
Nie liczył na tak szybką szansę a tu jednak mu się udało. Ste będzie jego w całości do końca miesiąca. Później już nikt im nie zagrozi.
Ste ze zdumieniem stwierdził że się nie denerwuje. Pamiętał każdą randkę z Matt'em i jak bardzo się denerwował teraz nie czuł nic takiego. Był trochę podniecony i nie mógł się doczekać zarówno jedzenia jak i towarzystwa.
O 8.00 rozległ się dzwonek to drzwi i odetchnął. Przejrzał się jeszcze w lustrze w korytarzu i otworzył drzwi.
-Pięknie- Brandon wszedł do środka z butelką wina i pojedynczą czerwoną różą
-Wcale nie- zarumienił się jednak i wpuścił mężczyznę do środka- to ty wyglądasz wspaniale- bo taka była prawda. Miał na sobie czarne skórzane spodnie, ciemnofioletową zapinaną koszulę i brązową kurtkę
-Kochany- mężczyzna ucałował go.Ste miał na sobie błękitny sweter i jasne spodnie. Pasowały do niego jak wspaniale. Jego oczy były jeszcze jaśniejsze a zarumienione policzki wydawały się czerwieńsze- Co na kolacje?- Musiał zmienić temat. Jego spodnie już były przyciasne nawet nie chciał myśleć co będzie później. Musiał go mieć. Już teraz bo inaczej eksploduje. Mimo to powstrzymywał się jak na razie całkiem dobrze.
-Spagetti i deser czekoladowy- jeszcze jeden słodki uśmiech- dziękuje za wino- wspiął się na palcach i dał mu szybkiego całusa- zapraszam dalej
-Z przyjemnością- Brandon był niemal pewny że umrze przy nim a będzie to wspaniała śmierć. Może jeśli będzie się dobrze zachowywał uda mu się go chociaż trochę dotknąć jeden niewinny delikatny dotyk.
Ste również przyszło na myśl że jest gotowy na kontakt tylko nie był pewny czy będzie umiał powstrzymać za równo siebie jak i mężczyznę dlatego zapanuje nad swoim ciałem do czasu aż i umysł będzie mógł go dogonić. Miał tylko nadzieje że będzie gotowy szybko. Był w końcu młodym chłopakiem i tęsknił za tego rodzaju dotykiem tak samo jak za byciem z kimś. Na razie robi powolne kroki w tym kierunku i całkiem dobrze mu to wychodzi. Dobrze się przy tym bawi.
Świetne!!!
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć
Jestem zadowolona że pomimo zmiany charakteru Brandona zachowałaś choć częściowo to jaki był.
Dobrze że Ste zaczął przełamywać ten gruby lód, którym spowite było jego serce
Steven postanowił dać szanse Brandonowi ale nie wiadomo czy ten będzie miał tyle silnej woli żeby wszystkiego nie zepsuć.Bo z jego charakterem to nigdy nie wiadomo.
OdpowiedzUsuńNie znoszę tego psychola Brandona, więc sobie ponarzekam.Te jego obsesyjne myśli, że wszyscy są przeciwko temu, aby był ze Ste. Wszędzie widzi zagrożenie i zawęża cały swój świat do chłopaka. Toż to wariat pełną gębą. Zdolny do każdej zbrodni by osiągnąć swój cel.Nie mam pojęcia co Ste pociąga w kimś tak różnym od Matta i w dodatku bardzo niebezpiecznym. W dodatku po jednym spotkaniu w kawiarni sam mu proponuje randkę i jeszcze zaprasza do swojego domu, gdzie będą sam na sam.Kto go obroni, jeśli facet straci panowanie nad sobą?
OdpowiedzUsuń
Usuńnie wiem czy tu przeczytasz ale. właśnie ta inność go pociąga. Był z Matt'em a teraz chce czegoś innego to normalne moim zdaniem gdy ktoś zaczyna i chce zmienić swoje życie
Witaj,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały... Brandon zwolnij, zwolnij.... wszystko będzie się działo na zasadach Ste... Cieszy mnie fakt, że Ste dał jednak szansę Brandonowi....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Mam nadzieję, że Brandon naprawdę tego nie spieprzy.
OdpowiedzUsuńWyjdzie z nałogu i da przestrzeni aniołkowi.
Czemu mus być zaborczy w taki okropny sposób?