sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 24(6)

Ste poczuł czyjąś rękę na ramieniu i zerwał się na równe nogi przerażony. Był tam gdzie zasnął na cmentarzu ale teraz była już noc
-Nie bój się kochanie- przed nim stał Matt, uśmiechał się jakby wciąż jeszcze żył, jakby przyszedł go znaleźć po zajęciach, jakby nic się nie zmieniło
-Matt- szepnął tak cicho jakby bał się że dźwięk spłoszy tamtego
-Tęskniłem- podszedł powoli do drobniejszego chłopaka- ale skarbie tak nie można...

-Co nie można?- Przerwał mu szybko- przecież nic nie robię- ale zarumienił się jak winny
-Tak malutki.. od roku odmawiałeś sobie życia... Ste to że mnie już nie ma nie znaczy że ty również masz być martwy... boli mnie że jesteś tak bardzo smutny
-Tęsknie- zrobił w końcu krok w jego stronę i teraz zamiast znajomego ciepła bijącego z ciała ukochanego czuł tylko chłód. W oczach zaczaiły się łzy
-Wiem... tak mi przykro- i jemu głos zadrżał- ale to już się stało a ty masz przed sobą wiele lat. Chcę żebyś był szczęśliwy...
-Bez ciebie nie umiem- teraz już płakał
-Kochanie umiesz- wyciągnął rękę ale go nie dotknął zatrzymał koniuszki palców tuż przy jego policzku- i chcę żebyś zaczął... czeka cię tyle szczęścia... tyle miłości...
-Nie chcę nikogo!- Krzyknął zły- Chcę żebyś był przy mnie

-Ci... skarbie ja przeżyłem swoje życie a ty dałeś mi niebo na ziemi. Ty byłeś miłością mojego życia te miesiące razem było jak spełnienie snu. Ty również kochałeś mnie, wiem o tym. Ale twoja podróż się nie skończyła. Ja wiem że jeszcze będziesz kochał. Nie opieraj się. Wiem że to straszne, wiem że boli ale musisz...
-Zobaczę cię jeszcze?- Zapytał Ste żałośnie

-Nie. Dziś jestem tu żeby dać ci siłę do życia. Malutki to że kogoś pragniesz to pierwszy krok. Mnie już nie zranisz- dodał jakby czytał w jego myślach- Ktoś stanie się dla ciebie bardzo ważny i pozwól do tego dopuścić- lodowate wargi zetknęły się z jego- czas żebyś żył. Czas żeby ktoś dał ci tyle szczęścia ile ty dałeś mnie
-Kocham cię- Ste nie potrafił powstrzymać płaczu
-A ja ciebie skarbie- jeszcze jeden uśmiech, ostatnie spojrzenie.

Ste obudził się gwałtownie gdy pierwsze krople deszczu uderzyły o nagrobek. Był zziębnięty i wiedział że płakał. Podniósł się szybko i jeszcze raz spojrzał na zdjęcie uśmiechniętego ukochanego

-Dziękuję- szepnął odszedł ze spuszczoną głową. Tego właśnie było mu trzeba, zamknięcia rozdziału. Końca tamtej ery którego wcześniej nie dostało . Teraz mógł w końcu zacząć na nowo żyć.

Brandon zdziwił się gdy Worren zgodził się z nim zobaczyć. Był pewny że po ostatnim razie przyjaciel skreślił go ze swojego życia. Na szczęście było jednak inaczej.
-W końcu cię zgarnęli- uśmiechnął się pod nosem Lisek
-I miałem racje- ale harda mina ustąpiła skrusze- Wyciągniesz mnie stąd?
-Bierzesz?- Zapytał zakładając ręce na piersi
-Nie... Ste wrócił i dał mi szansę- łagodny uśmiech zagościł na twarzy Brandona- ale ja nie mogę... dotykał go...
-Stary to ci nigdy nie przejdzie- westchnął wchodząc mu w słowo- Załatwię to i wrócisz do naszego starego mieszkania
-Co z Evą?- Zapytał jeszcze gdy przyjaciel wstał
-Martwi się o ciebie i nie tylko ona... Bądź w nim ostrożny Matt zginął rok temu a on nigdy nie był na cmentarzu może zabierz go tam on potrzebuje zamknięcia
-Dam sobie radę- nie chciał przyjmować tak głupich rad. Były ukochany wprawdzie już mu nie zagraża ale on nie będzie zastępstwem

Ste długo wzbraniał się przed podejściem do drzwi. Nie miał ochoty nikogo widzieć ale dźwięk dzwonka był coraz bardziej denerwujący i w końcu musiał otworzyć choćby po to by uciszyć brzęczenie
-Wypuścili cię-stwierdził gdy na progu zobaczył Brandona
-Tak skarbie.. płakałeś- dotknął delikatnie jego policzka
-Ciężki dzień- odwrócił wzrok- Eva ci pomogła?
-Worren- wszedł do mieszkania- Powiesz co się stało?
-Zaczynam nowe życie- odpowiedział szeptem- Masz się gdzie zatrzymać... bo mi wiesz wtedy puściły trochę nerwy....
-Ci.. Kochanie wiem że nie czujesz się ze mną pewnie i tak mam się gdzie zatrzymać. Stare mieszkanie stoi puste, na jakiś czas będzie
-Dobrze ale jeśli będziesz czegoś potrzebował zawsze pomogę- posłał mu nieśmiały uśmiech i mężczyźnie zmiękły kolana. Zrobił krok w stronę ukochanego. Ste po prostu stał, wciąż niepewny i przestraszony ale obiecał że da się znów pokochać i że nie będzie się zamykał na szansę życia.
-Dam sobie radę- dzieliło ich już tylko kilka milimetrów i nagle czas jakby stanął w miejscu i zrobiło się tak cicho że słychać było tylko ich przyspieszone bicie serc. Ste wiedział że od niego zależy co się teraz stanie. Nie był do końca gotowy ale tak bardzo chciał poczuć coś więcej niż tylko ból.
Podjął decyzję. Wspiął się na palcach i po raz pierwszy z własnej woli pocałował mężczyzną. Na początku był to lekki całus ale gdy silne ramiona objęły go i przytuliły do ciepłej szerokiej piersi zarzucił mu ręce na szyję i pozwolił by sprawny zwinny język wsunął się między jego wargi. Jęknął przeciągle
-Taki wspaniały- szepnął Brandon całując jego szyję i te słowa go otrzeźwiły. Wyrwał mu się.
-Idź już- po policzkach znów płynęły mu łzy. Widział podniecenie i an w adoracje ochach mężczyzny ale to było  za dużo i za szybko. Brandon bez słowa opuścił mieszkanie a gdy drzwi się za nim zamknęły. Ste opadł na podłogę.
Po drugiej stronie mężczyzna również usiadł na chodniku oddychają ciężko. Sam nie wiedział czy dobrze zrobił słuchając go ale z drugiej strony gwałt nie wchodził w grę. Ten pocałunek jednak ośmielił go do działania. Uwiedzie swojego aniołka i to już niedługo, bo przecież i on jest chętny tylko się boi a to można zwalczyć.

7 komentarzy:

  1. Podobała mi się ta scena na cmentarzu, była wzruszająca i czuła. Takie słodko-gorzkie pożegnanie. Nie sądzę by ten rozdział tak łatwo było zamknąć, wspomnienia potrafią powracać latami.
    Ste powoli zaczyna się otwierać, ale daleko mu jeszcze do spokoju duszy. Nie podoba mi się tylko, że na obiekt swoich uczuć wybrał tego psychola Brandona. Jaka szkoda, że w tym więzieniu nie zatrzymali go na jakieś 20 lat.

    OdpowiedzUsuń
  2. Matt... Nawet po śmierci jest taki kochany ;) Cudo ;)
    Brandon... No niby się powstrzymał, ale powinien bardziej niż ciała, chcieć zdobyć jego serce, ale, aleee... Wtedy nie był by sobą :D Więc jest ok :D
    Hmmm... Ste coś próbuje... Miło. Trzymam za niego kciuki ;) Może się przełamie i sprawi, że Bran zmieni się choć odrobinę... Ale nie za wiele, bo było by za nudno ;P
    Hmmm... "uważaj w nim" ekhem.... zboczone myśli... Chodziło Ci chyba o "uważaj z nim".
    Dalej....
    Całkiem ładnie i zgrabnie, choć strasznie dziwne przeskoki są. Czyta się to niezbyt płynnie i czasem trzeba pomyśleć, aby zrozumieć o kim teraz czytamy. Nie powinnaś wrzucać tekstów napisanych pod wpływem weny. Powinnaś je przeczytać i posprawdzać kilka razy, bo robi się z tego "onetkowy blogasek", a jako że to na blogspocie to chyba będzie "blogasekspocikowy"... Uważaj na to, bo masz pomysły, ale wykonanie czasem zawalasz. Jak nie chcesz sama to Betę sobie załatw, bo krucho...
    Weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Matt pojawił się nie spodziewianie i wyjaśnił Stevenowi że powinnien poszukać miłości i przestał tak go rozpamiętywać.Brandon postanowił dalej walczyć o niego ale powinnien też zmiennić swoje zachowanie bo nic z tego nie wyjdzie.A Steven sam z siebie go pocałował to ciekawe zobzczymy co będzie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    Matt pojawił się dość niespodziewanie Stevenowi i wyjaśnił, że powinien poszukać miłości, nie może wciąż go tak rozpamiętywać... Brandon dalej chce walczyć o Ste, ale powinien też trochę przystopować, zmienić się bo nic z tego niw wyniknie, a Ste może się poczuć przez niego osaczony... Ste sam z siebie pocałował Brandona ciekawe, co z tego wyniknie....
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Początek rozdziału był dość... dziwny. Ale jeśli ta wizja, czy czymkolwiek to było, pomoże Ste, to nie mam nic przeciwko.
    Mam nadzieję, ze Brandon odnowi kontakt z siostrą i przyjacielem. Nie dziwię się, że mieli go dość, ale minął już rok i Brandon się zmienił. Nie jakoś bardzo, ale widać, że się stara, a to już postęp. Może jeśli odzyska przyjaciół, będzie zachowywał się jeszcze lepiej.
    Ste mnie troszkę zaskoczył. Już myślałam, że znowu mu zaproponuje mieszkanie. Ale potem te łzy. Kurczę, jeśli Ste się będzie teraz załamywał po jakimkolwiek zbliżeniu, to ja współczuję Brandonowi, szybko, go nie zdobędzie. Ach, no i zdziwiłam się bardzo, że Brandon nie rzucił się na niego i nie naciskał. Bardzo dobrze się zachował, takie sytuacje budują zaufanie między ludźmi. Przynajmniej Ste będzie teraz wiedział, że Brandon, nawet napalony, nie zrobi mu krzywdy, mam nadzieję.
    Życzę weny i pozdrawiam,
    Seya.;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Maaaaaaaatt!!! Matko kochana znowu zmusiłaś mnie do płaczu, to było piękne,, pożegnanie... to brzmi strasznie...
    Dlaczego to on musiał zginąć? Czemu nie Branodn,,,
    Brandon ty suk$%@!#% już chcesz go uwodzić? Może jak taki niewyżyty jesteś poćwiczyć rączkę - grrrrr >_<
    Kocham to opowiadanie, ale postać Brandona jest jak najbardziej negatywna, jest postacią o złym charakterku, który jeszcze nie raz skrzywdzi malca,,
    Twoja Maru;3

    PS: nie wiem czy czytałaś ale u mnie jest rozdzialik sprzed kilku dni :)

    OdpowiedzUsuń
  7. To opowiadanie strasznie mi sie podoba. Ta scena na cmentarzu... tak sie rozpłakałam, że chyba z 5 minut uspokajać się musiałam, bo nic przez łzy nie widziałam xD tak wiem jestem żałosna ale cóż xD

    OdpowiedzUsuń