Brandon był bardzo zdziwiony własnym zachowaniem.
Okazało się że gdy jest sam na sam z ukochanym chłopcem potrafi utrzymać swoje pożądanie na mniej więcej odpowiedniej wodzy.
Owszem już dawno wiedział że kocha Ste ale znał też siebie na tyle by wiedzieć że coś w ich kolacji mogło pójść nie tak i mimo że bardzo tego chce już go nie zobaczy. Pamiętał swoje wcześniejsze zakochanie i co w tedy zrobił. Jednocześnie wiedział że teraz kocha inaczej i utwierdzał się w przekonaniu że szczęście chłopca jest ważniejsze. Z drugiej jednak strony nie byłby wstanie odejść. Już nie. Zmarnowany rok był najgorszym w jego życiu, i wciąż nie mógł uwierzyć że dostaje właśnie szansę na coś lepszego.
Ste nie widział jak boleśnie zaciska jedną rękę na nodze stołu żeby go nie dotknąć. Nie dostrzegał jak ciemne stały się jego oczy, pełne pragnienia i chęci.
On sam czuł się jakby był dwoma osobami. Jedna po prostu chciała posiąść i zniewolić chłopca a druga pragnęła z nim być. Nie wiedział która z tych osobowości ostatecznie wygra.
-..Brandon słyszysz mnie?- Ste przysunął się do niego i teraz był na wyciągnięcie ręki. Tak jakby nie znał niebezpieczeństwa
-Przepraszam zamyśliłem się- uśmiechnął się blado. Chyba będzie musiał szybciej zakończyć kolacje
-Nie dam rady- chłopak westchnął ciężko i nalał sobie cały kieliszek wina- tak bardzo chcę zacząć żyć normalnie ale nie mogę... Matt. Znaliśmy się stosunkowo krótko wiem o tym ale nikt nie traktował mnie w ten sposób. Był inny niż wszyscy i na pewno inny niż ty- Ste upił łyk dość spory łyk a mężczyzna zastanawiał się czy powinien pozwolić mu mówić ale czekał może wieczór jeszcze do końca nie był stracony. No i ukochany zdawał się nie widzieć tego że ma towarzystwo- ale czasem myślę tylko czasem że źle wybrałem. Kochałem go i on kochał mnie miałem wszystko czego mógłbym pragnąć. Tylko że to było zbyt piękne by mogło dłużej trwać. Jeśli nie wypadek zabrałoby mi go cokolwiek innego i może wtedy bolałoby bardziej... może...- kolejne westchnięcie i spory łyk
-Ste- zaczął ostrożnie tak na prawdę nie mając pojęcia co robi- nie znam się na tym ale jesteś za młody by ciągle rozpamiętywać... - przerwał mu gorzki śmiech
-Mówił to samo-szepnął chłopak-i nie chcę tylko że... wiesz że próbuję cię wykorzystać- zmienił nagle ton i spojrzał na niego poważnie
-Wiem- Brandon nie spodziewał się niczego innego. Ale też nie miało to dla niego znaczenia. Miał Ste na wyciągnięcie ręki. Oddalonego o jedno dobre słowo którego niestety nie mógł znaleźć- ale poczekam. Już czekałem
-Czasem myślę że to powinieneś być ty. Bałem się ciebie czasem wciąż się boję ale ty nie jesteś idealny a tylko ideały nie trwają wiecznie- nagle chłopak znalazł się na jego kolanach i raz jeszcze roześmiał gorzko- nawet nie wiem co teraz zrobię- Brandon stracił kontrole gdy poczuł ciepły oddech na swojej szyi. Warknął cicho i już miał go od siebie odsunąć tylko na tyle żeby móc zacząć całować. Ale zobaczył że Ste śpi. Jęknął przeklinając własną głupotę. Ucałował go lekko w czoło i cała żądza z niego uleciała. Wyglądał tak ślicznie i niewinnie że aż tracił oddech. Tak bardzo chciałby żeby w końcu mu zaufał. Chciał pokazać mu się z innej strony o której wiedzą tylko nieliczni
-Nawet nie wiesz ja bardzo cię kocham- szepnął i wstał z ukochanym na rękach. Może to i dobrze. Dzieliły go przecież sekundy od położenia go tu i teraz na stole i wzięcia czegoś co w jego umyśle dawno jest jego. Należy mu się jakimś dziwnym prawem. Może prawem pierwszeństwa. Cokolwiek to było znów chciało się wydostać. I gdyby miał mniej silnej woli nie zważałby na to czy Ste śpi tylko zrobiłby swoje a przecież umiał. Tak by nikt się nie dowiedział.
Położył chłopca na posłaniu i ukląkł obok. Bardzo powoli i delikatnie wsunął dłoń pod miękki sweter. Zagryzł wargi by nie jęknąć. Wielbił tą miękką ciepłą skórę i za każdym razem chciał więcej. Pochylił się by pocałować. To było silniejsze od niego. A ten zapach zmieszany z aromatem dobrego jedzenia i wina. Oszałamiał.
I już gdy ich usta niemal się stykały Ste otworzył swoje piękne błękitne oczy i spojrzał na niego. Brandon miał przez chwilę wrażenie że chłopak go odepchnie i zacznie krzyczeć. Ale gdy zobaczył łagodny uśmiech serce zabiło mu mocniej. Przeszło mu nawet przez myśl że może dostanie zawału i umrze szczęśliwy.
-Dobrze prawda?- Zapytał ostrożnie ale nie mógł powstrzymać zadowolonego uśmiechu
-Tak.... zostaw- Ste usiadł nagle
-Nic ci nie zrobię- odsunął się nieznacznie. Całe jego ciało krzyczało żeby wziąć ukochanego w ramiona żeby nie zwracać uwagi na jego protesty ale z drugiej strony te ufne oczy wpatrzone teraz w niego. Ten smutny uśmiech
-Ale ja mogę coś zrobić- znów się położył tym razem zrzucając buty
-Więc zrób- tym razem Brandon zrobił się niecierpliwy- ulżyj sobie. Lepiej niech to będę ja bo prędzej czy później i tak się to stanie- wbił mu paznokcie w ramię- a ja nie pozwolę by ktoś cię dotknął. Już nie- warknął.
Cisza zdawała się trwać w nieskończoność i mężczyzna zaczął żałować że cokolwiek powiedział. Może to jednak było za wcześnie. Ale nagle Ste zaczął się histerycznie śmiać. Głośno i radośnie. Brandon zagryzł wargi. Tak bardzo tęsknił za tym śmichem, ale wcześniej był on nie przeznaczony dla niego i dlatego tak daleki. Teraz poczuł jego siłę jeszcze mocniej i zadrżał lekko
-Jak tylko w końcu będę wiedział czego chcę dowiesz się pierwszy- ziewnął
-Trzymam cię za słowo- zastanawiał się co teraz zrobić. Ukochany znów usypiał- powinienem....- ale ciepłe ciało wtuliło się w jego i zaskakująco silna ręka przysunęła go jeszcze bliżej
-Zostań- cicha prośba sprawiła że niemal zapłakał. Skopał buty nie przerywając kontaktu i okrył ich kocem. Zanim to zrobił Ste spał już spokojnie. Jeszcze raz musnął wargami jego czoło i oddychając głęboko z całej siły starając się uspokoić szalejące z pożądania ciało zamknął oczy.
To będzie długa noc i już teraz zaczął się martwić o to co przyniesie poranek. Miał nadzieje że odpocznie jednak przed tym jak znów zostanie brutalnie odepchnięty przez ukochanego który teraz tak ufnie się w niego wtula. Marzył żeby ta noc trwała wiecznie. Dałby wszystko żeby tak mogło być.
Z tymi myślami w końcu zasnął.
No nie! Czemu dodałaś rozdział tak szybko? Przez ciebie nie zdążyłam skomentować poprzedniego. No dobra, nie zdążyłam przez swoje lenistwo... W sumie to nie mam nic przeciwko dodawaniu rozdziałów z taką częstotliwością.xd
OdpowiedzUsuńLubię takiego Brandona. Zachowywał się naprawdę świetnie. I Ste zaczyna się znowu uśmiechać tak jak kiedyś. Cieszę się. Tak powinno być zawsze pomiędzy nimi.
Trochę zaskoczyło mnie, kiedy Ste powiedział, że chce wykorzystać Brandona. To było dość... niespodziewane. Ciekawa jestem, co z tego wyniknie.
Jestem dumna z wytrwałości Brandona. On naprawdę się stara i moim zdanie zaczyna stawać się kimś, wartym Ste.
Mam nadzieję, że, kiedy się obudzą rano, atmosfera nie zmieni się. Może nawet będą jakieś buziaki na dzień dobry? Mmm... mam nadzieję.
Kolejny rozdział też wstawisz tak szybko, prawda?
Pozdrawiam,
Seya.
Brandon zaczął zachowywać się wręście dobrze wie że tylko cierpliwościa zdobędzie Stevena i zrozumiał że teraz kocha go inaczej nie opsesyjnie.Za to Steven chce teraz znowu wykorzystac jego żeby zapomnieć o Mattie.
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie tym zaśnięciem Ste. Siedzieli i gadali, a on tak nagle pstryk - zasnął. Zupełnie jak zaczarowany. Potem obudził się, przygarnął do łóżka napalonego Brandona niebezpiecznego jak bomba znowu zasnął. W dodatku z takim psycholem u boku. Mam dziwne wrażenie, że to jakiś rodzaj wymyślnego torturowania tego wariata. A jak udało się pogrążyć we śnie profesorkowi to dla mnie kompletna zagadka, liczył biedak do rana owieczki czy jak?
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńBrandon widać, ze się zmienił, stara się bardzo, aby Ste się nie zraził do niego... A to takie nagłe zaśnięcie Ste wyszło ciekawie ( nie ma się co dziwić, wino tak oddziałuje), zaskoczyłaś mnie trochę tym, że Brandon zaniósł śpiącego Ste do łóżka , a gdy się obudził to go przygarnął do siebie, to pewnie dla profesorka była istna tortura, ciekawe jak udało mu się zasnąć....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Chłopiec szybko mu zaufał, ale od początku było kierowane to tak, że malec cały czas do niego ciągnął, więc się w sumie nie dziwię.
OdpowiedzUsuń