Brandon przeżył jedną z najbardziej pijackich nocy w swoim, życiu. Przebiła nawet noc po pogrzebie jego ojca. W zasadzie rano poza tym dobrze mu znanym bólem mięśni głowa wydawała się być z ołowiu. Na szczęście obudził się sam i to we własnym łóżku
-Nieźle zabalowałeś- od progu odezwał się Worren
-Daj mi spokój- warknął do niego i nakrył twarz poduszką. Przyjaciel jednak nie zrezygnował. Wszedł do pokoju. Odsłonił i uchylił okno
-Eva ciągle jeszcze śpi i nic nie wie ale się dowie- stał przed mężczyzną- Wstawaj zrobię kawę i jajecznice z popielniczki przyda ci się
-A coś ty taki wesoły- Brandon najchętniej wyrzucił by go z pokoju ale kolega przyjaciel w takich chwilach okazywał się nad wyraz pomocny
-A czemu nie-roześmiał się Worren- Masz dzisiaj zajęcia?
-Co ty moja matka?!- Zirytował się w końcu
-Po prostu byłem dzisiaj w sklepie...i zobaczyłem chłopaka tego co kręci się koło twojego...jak mu tak Matt? Robił dość ciekawe zakupy... bita śmietana, czekolada... truskawki, gofry, wino, prezerwatywy- nie powinien był podpuszczać przyjaciela ale mówi przecież całą prawdę. Sam się dziwił że dzieciak robi takie zakupy o 7 rano. Nie była to jednak jego sprawa
-Robisz to specjalnie- Brandon usiadł
-Nie ale pamiętam że...2 lata temu? Też tak sfiksowałeś na temat jednego chłopaka i niemal zabiłeś. A ja tym razem nie będę cię krył Eva jest dla mnie zbyt ważna
-Poradzę sobie- wstał i zaczął rozglądać się za bokserkami. Worren podał mu je coraz bardziej rozbawiony ale gdy zobaczył minę przyjaciela wycofał się z jego sypialni.
Greg stanął w drzwiach kuchni i musiał zakryć dłonią usta żeby się nie roześmiać. Ste kręcił swoim zgrabnym tyłeczkiem na wszystkie strony. Był w samych bokserkach cały pokryty mąką i jajkami. Wyraźnie coś pichcił. Pośpiewywał sobie cicho i na prawdę wyglądał śmiesznie. Gdyby był gejem albo chociaż bi nie wypuściłby przyjaciela z rąk. A tak musiał pomagać mu znaleźć kogoś kto by się nim zaopiekował. Kogoś kto będzie dla niego dobry no i będzie się dogadywał z nim i z Amy to ważne. Cała trójka przyjaźniła się od podstawówki. Przeszli ciężkie chwile gdy dziewczyna zaszła w ciążę ale na szczęście nie miała do niego wtedy żalu a Luke okazał się być wspaniałym dzieckiem i kochał go nad życie. Lubił też nowego chłopaka Amy. Może powinien poszukać na nowego lokatora dziewczyny.
-Głodny?- Ste kiwając się w rytm muzyki stał przed nim
-Zawsze- uśmiechnął się do niego i usiadł przy stole- Dzisiaj widać czujesz się lepiej
-Tak... Greg co myślisz o Mat'im?- Postawił przed nim kawę i naleśniki
-To dobry chłopak- zabrał się za jedzenie. Przyjaciel miał ogromny talent kulinarny i powinien pójść w tym kierunku. Niestety nie mieli na to pieniędzy. A rodziców nie mogli poprosić- i na pewno będzie dla ciebie odpowiedni
-Tak ale...znaczy on wydaje się trochę za idealny....
-Przesadzasz-machnął ręką- tobie kogoś takiego potrzeba. Kogoś delikatnego ale na pewno kogoś kto cię obroni a jemu chyba na prawdę zależy
-Dałem mu szansę-usiadł w końcu i zaczął jeść- A czy on się z kimś bije?
-Czasem- odpowiedział z pełnymi ustami- Ale to nic groźnego i jeśli położy rękę na tobie to mu ją złamię
-Poradzę sobie- Ste zarumienił się lekko- To kogo szukamy?- Zmienił temat
-Kogoś kto zapłaci. Chyba że masz jakieś pomysły
-Nie-uśmiechnął się do niego
-To dzisiaj napiszę ogłoszenie- wstał od stołu- Masz dzisiaj zajęcia?
-Tylko dwa po południu
-To ja lecę- już miał wyjść z kuchni gdy nagle coś sobie przypomniał- Ste... nasz profesor... nie pozwól żeby się do ciebie zbliżył to niebezpieczny człowiek. Pamiętaj o tym
-Wiem- ale był odwrócony do przyjaciela. Greg westchnął. Po prostu się o niego bał Ste na prawdę przyciągał dziwne typy. Wygląd małego aniołka i ta osobowość... tak był świadom że jest kocha chłopaka jak brata może i też trochę stawiał go za wzór. Śmiesznie to brzmi ale szukał właśnie takiej dziewczyny. Jak na razie bez skutecznie.
Brandon obserwował dom chłopaka z bezpiecznej odległości. Jak na razie nie widział jeszcze Ste ale jego kuple już wyszedł. Po tym jak wczoraj dowiedział się że tamten ma dziecko nie stanowił już zagrożenia. Nie tak bardzo przynajmniej.
Do południa nic się nie działo ale nie odpuszczał. I miał racje. Równo z godziną 12 na ulicy pojawił się Matt. To sprawiło, że ręce powoli ułożyły się w pięści i zaciskał je teraz z całej siły. A szczęka zaczęła boleć. Tylko że nie mógł nic zrobić. Nie teraz i był świadom że Worren tym razem mu nie pomoże.
Krew go zalała gdy zobaczył że Ste otwiera mu drzwi w samym ręczniku a starszy chłopak pochylił się by go pocałować a blondynek z uśmiechem zarzucił mu ręce na szyję. Oblała go zimna furia. A poczuł się jeszcze gorzej gdy obaj weszli do domu.
-No to na prawdę śliczny widok- uśmiechnął się Matt- gdybyś mnie tak witał...
-Przestań- Ste rumienił się coraz bardziej i pospieszył do pokoju żeby się ubrać. Wzrok starszego chłopak palił całe jego ciało w przyjemny sposób któremu jednak nie mógł się poddać. Nie znali się zbyt dobrze a on chciał przeżyć pierwszy raz z odpowiednią osobą a nie dlatego że był podniecony niemal do granic możliwości. Dlatego postanowił przestać pić bo gdy to robi zmienia się całkiem nie do poznania i robi same głupoty.
Matt kilka razy odetchnął głęboko. Nie mógł go spłoszyć. No i on przecież nie był takim facetem który wykorzystuje i porzuca. Mimo tego że Ste podobał mu się tak bardzo nie chce się z tym spieszyć
-To co robimy?- Chłopak stanął w drzwiach pokoju kompletnie już ubrany ale z mokrymi włosami
-W zasadzie to... nie mogę się spotkać z tobą wieczorem siostra ma dużą randkę a ja utknąłem z siostrzenicą...
-W porządku- uśmiechnął się do niego- Hej a może przyjdę do was z Luck'iem... znaczy synkiem Grega... znaczy...- zmieszał się okropnie. Przecież nie chciał się wpraszać. Matt podszedł do niego i przytulił
-Jeśli chcesz to oczywiście bardzo chętnie z Luck'iem albo bez niego... po prostu pilnowanie dziecka nie można uznać za romantyczną randkę a to chciałbym ci dać
-Lubie dzieci- wtulił się w ciepłą szeroką klatkę piersiową chłopaka i stali tak przytuleni do siebie w kompletnej ciszy.
Tym razem żaden z nich nie zobaczył że ktoś ich obserwuje zza okna z żądzą mordu w oczach. Brandon zawsze był zazdrosnym człowiekiem i zawsze dostawał to czego chciał. A tego było już za wiele. To on powinien być na miejscu Matta. A najlepiej już ściągać ze Ste ubranie które nie potrzebnie nałożył. Worren czy nie Worren i tym razem pozbędzie się problemu.
Wiedział też, że musi mimo wszystko działać ostrożnie. Blondynek wydawał się być wart czekania. Wyciągnął więc telefon i błogosławił siostrę za to że dała mu dane wszystkich pracowników tak na wszelki wypadek.
Chciałem Cię przerosić za moje niestosowne zachowanie Kawa o 2? B. Napisał go Ste i z satysfakcją zobaczył że sięga po telefon i obserwował jego reakcje. Najpierw oczywiste zdziwienie a później szybko coś odpisał.
Przeprosiny przyjęte:). Kawę piję tylko rano. S.
Nie tego się spodziewał ale chłopak chyba z rozpędu dał mu wskazówkę na jutro. Zdobędzie go choćby nie wie co miało by się dziać. Nagle zorientował się że chłopcy zniknęli z jego pola widzenia. Wściekły obszedł jeszcze budynek ale nigdzie ich nie było. Musiał na teraz machnąć na to ręką. No przecież się tam nie włamie. Ale jutro ubiegnie Matta i zbliży się do Ste.
Z tą pocieszającą myślą poszedł do baru. Wciąż jeszcze go suszyło. I miał w kieszeni numer telefonu jakiegoś gościa z poprzedniej nocy. To powinno zająć go na resztę popołudnia.
Jestem pierwszy ;D
OdpowiedzUsuńSte i prezerwatywy ? Zapowiada się ciekawie :D ..Brandon mnie strasznie wkurza ;/ Niech idzie i sb znajdzie kogoś innego ! (musze się uspokoić :P)..Rozdzial najlepszy.Bardzo mi się podobal;)
Weny życzę i pozdrawiam
Damiann
Łohoho... Się nieźle Brandon wkurza, gdy widzi Ste z Mattem. Szczerze, to nie czuję sympatii do Matta, ale nie mogę też powiedzieć, że go nienawidzę. Jestem ciekawa jak się akcja dalej potoczy.
OdpowiedzUsuńWeny!
Matt się nieźle wyposażył, same akcesoria dobrego podrywacza. Ciekawe czy uda się mu je wykorzystać. Kibicuję mu, wygląda na porządnego faceta z klasą, który będzie się umiał zaopiekować swoim partnerem.
OdpowiedzUsuńBrandon ma naprawdę wredny charakterek, nie zasługuje na Ste. Najwyższy czas, by dostał od życia solidnego kopniaka w zarozumiały tyłek. Na przykład takiej nieodwzajemnionej miłości, potrafi solidnie dać w kość. Może wtedy do niego dojdzie jak czują się jego ofiary. Na tortury z nim.
Ste jest słodki, uroczy i kocham cię za stworzenie takiego bohatera. Za to Brandon zamienia się chyba w prześladowcę. To trochę niepokojące. Ale cieszę się, że przeprosił Ste. Mam nadzieję, że dotrze do niego, że Ste zasługuje na kogoś niemal idealnego.
OdpowiedzUsuńZaczyna się rozkręcać, z czego ogromnie się cieszę. I ciekawa jestem, czy Brandon wpadnie do Ste z samego rana, by wyciągnąć go na tą kawę. Lubię Matta, ale wiem, że szykujesz coś innego i że na dłużej Ste nie znajdzie u niego szczęścia.
Rozdział świetny, a ja chcę więcej.
Weny,
Seya.;)
Brandon ty nigdy się nie uczysz prawda?
OdpowiedzUsuńTen Matt to widać dobry chłopak, ale może profesorek...
A poza tym Ste jest dziewicą?
Przecież miał przedtem chłopaka...
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Brandon się chyba niczego nie nauczy, widział strach w jego oczach wtedy w klubie, Ste się boi, potrzebuje kogoś kto się nim zaopiekuje, bedzie wsparciem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka