poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 4

Matt był bardzo zdziwiony gdy dostał sms'a on Ste.
Nie odpisał. jednak od razu. Nie był w stanie. To co stało się dziś na parkingu uczelni trochę ostudziło jego zapały. Nie do końca oczywiście. Wiedział też, że nie powinien zostawiać chłopaka samego z tym psychopatom a on przecież nie jest jakimś tam chucherkiem i pewnie gdyby to było każde inne miejsce niż parking za uniwersytetem pewnie by sobie poradził.
Odpisał dopiero po 2 godzinach godzinach gdy doprowadził się trochę do porządku
Przyjdę po Ciebie do restauracji gdy skończysz:*
Za 1,5 godziny:* Dziękuję

Ste gdy tylko dostał wiadomość od Matt'a uśmiechnął się od ucha do ucha. W restauracji był spory ruch i bolały go nogi. Na szczęście to, że był zajęty sprawiło że przestał myśleć o Brandonie i o tym co stało się. Nie bał się go nie do końca. Ale wiedział że mężczyzna go obserwuje. Każdy jego krok był kontrolowany. Czuł, że tamten jest zły. Nie na niego jednak. Starał się, jednak nie przejmować. Nie dał się zastraszyć. Teraz był starszy i mądrzejszy. No i gdyby był na prawdę źle obiecał Greg'owi że tym razem powie że coś jest nie tak. A nie będzie z tym zwlekał go tragedii albo tuż przed nią. Tak jak ostatnio.

Nagle zdał sobie sprawę, że stoi z pustą tacą na środku sali a przed nim stoi Eva z zatroskanym wyrazem twarzy
-Może usiądziesz?- Zapytała łagodnie. Wcale nie była podobna do brata i to bardzo go cieszyło
-Wszystko dobrze- uśmiechnął się do niej i ruszył powoli w stronę stolików żeby z nich posprzątać. Kobieta patrzyła na niego z troską. Lubiła nowego pracownika. Był taki inny niż większość kelnerów których zatrudniała za namową brata.
-Wszystko z nim w porządku?- Brandon podszedł do niej i niemal podskoczyła.  Brat potrafił chodzić cicho jak kot i często zaskakiwał ją w dziwnych momentach
-Tak- uśmiechnęła się do niego- Odstaje od nich prawda?
-Tak- odpowiedział. Myślami bardzo daleko. A właściwie to blisko ale oczami wyobraźni widział, że on i Ste są sami. Że ten zgrabny tyłeczek wypina się do niego. Był nago i aż drżał z podniecenia. Z chęci bycia z nim. Mężczyzna wydał z siebie gardłowy odgłos i chwile później poczuł ból w lewym ramieniu. Odwrócił się w tamtą stronę i zobaczył siostrę patrzącą na niego wściekle
-Nawet o tym nie myśl Bran- powiedziała i odeszła za bar. Ten tylko westchnął i stwierdził, że musi się przewietrzyć. Może namówi Liska na picie. Najlepiej teraz. Zaraz aż do utraty przytomności.

Matt siedział przed restauracją już od 10 minut i zastanawiał się czy na prawdę powinien wejść. Samochód profesora w dalszym ciągu tam stał przed budynkiem.  Nie chciał kłopotów. Zamknął oczy i wyobraził sobie Ste. Musiał podjąć decyzję czy chłopak jest na prawdę tego wart.
Raz jeszcze wrócił myślami do tamtego dnia kiedy zobaczył chłopaka po raz pierwszy. Ciągle nie mógł uwierzyć że jest sam. Że nikt jeszcze go nie złapał. Gdyby to był on... gdyby.... i w końcu przestał myśleć.  Ste był wart każdego kłopotu.  Nawet gdyby Brandon miałby go połamać. Będzie walczył. Nawet do ostatniej nie złamanej kości.
Wszedł do środka i od razu uśmiechnął się gdy zobaczył Ste. Ze zmęczeniem na twarzy wyglądał równie ślicznie jak z niewinnym uśmiechem który tak często gościł na jego pięknej twarzy.
-Hej- podszedł do niego i wyjął mu ciężką tacę z rąk
-Dziękuję- usiadł przy stoliku z westchnieniem- Co ci się...- zaczął bo dopiero teraz przyjrzał się twarzy starszego chłopaka
-A to nic. Boksowałem się... dla pieniędzy- dodał szybko mając nadzieję że Ste kupi to kłamstwo
-Nie lubię przemocy- odpowiedział cicho  ale wziął Matt'a za rękę. Mimo tego, że chłopak obawiał się reakcji Brandona siedział spokojnie i uśmiechał się do niego
-To jak idziemy?- Zapytał w końcu
-Daj mi 5 minut- Ste niemal skoczył na równe nogi. Zabrał wcześniej ciążącą mu tacę i pobiegł do kuchni. Był szczęśliwy, że w końcu może stąd wyjść. Mimo że Brandon gdzieś zniknął on wcale nie czuł się tu tak pewnie jakby tego chciał.

Kilka minut później siedzieli obaj na ławce w parku jedząc frytki  i pijąc colę. Świeciło słońce. Było ciepło i bardzo przyjemnie
-Więc co chcesz teraz robić?- Zapytał Matt w końcu gdy oderwał  wzrok od ust towarzysza
-W zasadzie to nie chcę jeszcze wracać do domu Greg ma Lucasa...w każdym razie może pójdziemy do kina?- Zaproponował Ste z uśmiechem
-Z największą przyjemnością- wstał- Więc robimy z tego randkę?- Zapytał i gdy zobaczył rumieniec na policzkach chłopaka nie bardzo wiedział czy powinien był to mówić
-No... dobrze skoro randka to niech będzie- i on wstał po czym sam zdziwiony swoim zachowaniem wziął Matt;a za rękę
-I pamiętaj nie zrobię nic czego nie będziesz chciał- szepnął mu do ucha i objął
-Dziękuję- Ste rozpromienił się jeszcze bardziej i ruszyli w stronę kina.

Matt przez cały czas zachowywał się jak prawdziwy gentelmen. Ciągle był przy chłopaku i nawet nalegał żeby to on płacił chociaż to w sumie Ste go zaprosił. Film był ciekawy i na prawdę dobrze się razem bawili. Tylko co dobre szybko się kończy.
Po 2 godzinach musieli wracać. Pogoda się zmieniła i młodszy chłopak zaczął drżeć z zimna.
-Chodź tu uparciuchu- roześmiał się w końcu Matt i okrył go swoją kurtką
-Ale ty...- zaczął protestować
-Mi jest ciepło- objął go jeszcze żeby być bliżej chłopaka. No i rzeczywiście było coraz zimniej.
-Kłamiesz?- Zapytał Ste patrząc na niego
-Może trochę- roześmiał się i w końcu weszli do samochodu.

Stali sobie przed mieszkaniem młodszego chłopaka nie mogąc się rozstać. Matt był coraz bardziej zakochany w tym ślicznym chłopaku. Mały aniołek inaczej nie potrafił o nim myśleć. Gdyby nie to że już podjął decyzję o walce. Teraz był jeszcze bardziej pewny.
Żaden z nich nie zobaczył że dwóch trochę pijanych mężczyzn stojących za rogiem. Worren bardzo mocno musiał przytrzymywać przyjaciela żeby ten nie zrobił nic głupiego. Co coraz mniej oczywiście działało.
Brandon nie mógł uwierzyć że ten smarkacz jeszcze się nie nauczył. Pobił go ale może nie tak dotkliwie jak powinien. Może Ste lubi bawić się w pielęgniarkę. Musi  zmienić taktykę i to szybko.
W pewnym momencie Matt zauważył Brandona i uśmiechnął się w duchu. Chciał wojny to ją dostanie.
-Ste- szepnął cicho- Mogę cię pocałować?- Zapytał ostrożnie
-Proszę- uśmiechnął się do niego i przymknął oczy. Kilka sekund później poczuł ciepłe łagodne usta na swoich. Pocałunek był delikatny. Krótki ale pełen czułości. Gdy się od siebie oderwali Matt przytulił chłopaka do siebie
-W porządku?- Zapytał gładząc go po włosach
-Tak- podniósł głowę i uśmiechnął się do niego
-Cieszę się- musnął wargami jego czoło- Jest zimno idź do środka. Zobaczymy się jutro
-Na pewno?- Zapytał Ste już z ręką na klamce
-Przyjadę rano- uśmiechnął się raz jeszcze i zaczekał aż chłopak wejdzie do mieszkania.

-Uspokój się!- Worren przygwoździł Brandona do ściany sklepu. Ten jednak próbował się wyrwać. To co widział całkiem go rozbiło- Już?
-Nie- odpowiedział ale odepchnął go od siebie
-Jeśli chcesz tego małego to poczekaj- Worren wiedział że przyjaciel chce zrobić coś czego ktoś później by żałował. I to najpewniej on sam.
-Nie jestem cierpliwy- warknął ale odwrócił się na pięcie. Musiał kogoś przelecieć albo upić się do nieprzytomności. To pomoże na jakiś czas. A jutro zacznie wprowadzać w życie plan zdobycia Ste. Tym razem skuteczny.
Nie będzie czekał aż jakiś gówniarz sprzątnie mu chłopca sprzed nosa. Nie dopóki on go nie zdobędzie. Później może się nim znudzi i może go odstąpi. Ale tylko może. Jeśli Ste okaże się jednak nie taki wspaniały ja sobie to wyobraża.

5 komentarzy:

  1. Muszę przyznać, że stwierdzenie Matta, że będzie walczył o Ste do ostatniej złamanej kosteczki bardzo mnie rozbawiło. Wiem, że mam walnięte poczucie humory, ale sobie wyobraziłam, jak Matt czołgając się ostatkiem sił próbuje jeszcze dźgnąć Brandona w oko palcem, który ma tą ostatnią niezłamaną kosteczkę.
    Nie dziwię się Ste, że wybrała właśnie sympatycznego, pogodnego Matta na swojego chłopaka. Profesor zresztą słusznie poszedł się upić, nie zasługuje na tego ślicznego chłopaka. Siostra powinna lepiej pilnować swojego narwanego braciszka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Matt postanowił że zawalczy o Steva jest to godne podziwu.Podoba mi się jego postawa a ten pocałunek pożądnie wkurzył Brandona.Teraz każdy będzie walczyl o tego aniołka do upadłego z różnym rezultatem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Matt jest naprawdę świetny i bardzo go lubię. Ale zgadzam się z Brandonem, niech on się odwali od Ste. Ja też chcę, żeby Ste był z profesorkiem, ale żeby ten profesorek się najpierw ogarnął. I co to znaczy, że jak Ste mu się znudzi, to go odstąpi? O nie, on się musi zmienić i mam nadzieję, że ta zmiana nastąpi szybko.
    Cieszą się, że Ste jest szczęśliwy, ale myślę, że na dłuższą metę nie będzie mu z Mattem dobrze. On potrzebuje kogoś silnego, stanowczego, kto będzie się nim opiekował. Kogoś takiego jak Brandon. Ale dopóki on się nie zmieni, niech Ste będzie sobie z Mattem, skoro go to uszczęśliwia.
    Kochana, twoja wyobraźnia jest cudowna, i po prostu ubóstwiam cię za twoje pomysły. I za to, że dodajesz rozdziały co kilka dni. Jesteś po prostu niesamowita.
    Weny,
    Seya.;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Brandon ty dupku ><
    Zmieniłam zdanie profesorkowi nie zależy, po prostu chcę go przelecieć ;-;
    Na razie jakoś nie darzę go sympatią ;-;

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, Brandon się chyba niczego nie nauczy, widział strach w jego oczach wtedy w klubie, Ste się bardzo boi, potrzebuje kogoś kto się nim zaopiekuje będzie wsparciem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń