poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 8

Ste od rana w piątek nie mógł się  doczekać wyjazdu.
Już wczoraj się spakował i teraz chodził jak na szpilkach denerwując tym swoich najbliższych przyjaciół i wszystkich znajomych. Greg tylko się na to uśmiechał bo wiedział, że Matt robi dokładnie to samo.
Co bardzo cieszyło całą trójkę to fakt, że Brandon gdzieś zniknął zaraz po tym jak się pobili.
Dla Matta ta wiadomość była jak błogosławieństwo. Nawet gdyby on i Ste nie byli by parą bałby się o niego. Mężczyzna jest niebezpieczny. Dziwił się, że ktoś taki może uczyć ale zdawał sobie sprawę że Brandon może być czarujący jeśli tego chce. Może właśnie to przerażało go bardziej.  Jego śliczny chłopak kompletnie nie znał się na ludziach i zawsze widział w nich dobro mimo ich wcześniejszych zachować. Był przekonany, że gdyby Brandon tego chciał to nakłoniłby Ste, żeby mu przebaczył i powoli acz nieubłaganie zbliżałby się do niego. Na samą myśl aż robiło mu się  niedobrze. Dlatego teraz zaklinał wszystkie świętości żeby ich wyjazd się udał.
Nie mógł wysiedzieć w domu więc już o 13 zjawił się w mieszkaniu blondynka

-Cześć skarbie- uśmiechnął się gdy tylko go zobaczył i pochylił się by ucałować ten coraz bardziej czerwony policzek i spojrzeć w te śliczne błękitne oczka skrzące się wesoło
-Miałeś być o 17- Ste przytulił się do niego
-Nie mogłem się już doczekać- uśmiechnął się- mogę wejść?
-Zawsze- blondynek przesunął mu się i Matt wszedł do przedpokoju
-Spakowany?- Zapytał nie mogąc się napatrzeć na niższego chłopaka
-Już dawno i tak sobie pomyślałem może nie będziemy czekać jest tak pięknie- Ste buzia się nie zamykała tak bardzo był podekscytowany i nie zauważył że Matt przygląda mu się zafascynowany z pożądaniem w oczach. Już sobie wyobrażał że to śliczne ciałko leży czekając na niego na miękkiej pościeli. Słyszał jęki rozkoszy i niemal czuł zapach ciepłej delikatnej skóry-.... Matt? Coś się stało? Dziwnie wyglądasz....- chłopak stał przed nim z niepewną miną i ściskał go za rękę. Nie pozostało mu nic innego jak tylko wziąć go w ramiona. Był taki słodki i niewinny
-Moje głuptaski- roześmiał się- po prostu tak bardzo mi się podobasz, że nie mogę się powstrzymać żeby cię nie dotknąć. I masz racje pojedźmy wcześniej. Będę miał cię dłużej dla siebie- pocałował go w szyję i podniósł żeby zanieść do jego sypialni. Chciał zaoszczędzić trochę czasu. Matt nie bardzo wiedział jak mu się uda nie rzucić na chłopaka. Był niesamowicie sexowny
-Matt- zaczął Ste powoli gdy już byli u niego w pokoju- bo wiesz...znaczy ja nie jestem jeszcze gotowy....
-Wiem- szepnął mu do ucha- i poczekam ale przytulanek ci nie odpuszczę
-Cieszę się- pocałował  go w policzek- To jedziemy?
-Jesteś pewny że masz wszystko?-Matt rozejrzał się po pobojowisku
-Tak... chyba bo wiesz ja nigdy nie byłem na takim wyjeździe- zarumienił się
-Poradzimy sobie- wziął jego plecak i torbę- Zadzwoń jeszcze do Grega
-Zadzwonię z samochodu- obiecał Ste myślami już bardzo daleko
-Dobrze- roześmiał się Matt.

Domek w lesie był bardzo przytulny nawet od wewnątrz. Cały z ciemnych desek i z czerwonym dachem. Otoczony drzewami dla Ste wydawał się jak z bajki. Otaczały go zapachy i dźwięki jakie znał tylko z telewizji czy opowiadań przyjaciół. Aż chłonął tą nową scenerie i nie mógł się doczekać aż wszystko sobie dokładnie oglądnie.
W zasadzie nie zamierzał czekać. Zaczął biegać jak oszalały po całej okolicy krzycząc radośnie jakby był w wieku swojego chrześniaka. Matt miał niezły ubaw przyglądając się swojemu chłopakowi który teraz stał się jeszcze weselszy i gdyby to było możliwe jeszcze piękniejszy
-Nie pomożesz mi prawda?!- Krzyknął do niego
-Nie- odkrzyknął i położył się na trawie- Będę sobie tak leżeć na słoneczku
-Tak zrób skarbie- nie mógł się na niego gniewać. No i musiał przecież przygotować drugą sypialnie. Prawda była taka, że miał nadzieje na wspólne spanie ale skoro Ste nie był na to gotowy to on zaczeka, przecież nigdzie się nie wybiera a na takiego chłopaka warto czekać chociażby i kilka lat.  Zrobi jednak wszystko, żeby to nie trwało tak długo. Przecież jest dorosłym mężczyzną i też ma swoje potrzeby.

Ste przeleżał na trawie tylko kilka minut po tym jak Matt zniknął w domu. Zrobiło mu się głupio. Przecież ma na to cały weekend a chłopak na pewno potrzebuje pomocy. Wstał więc przeciągając się i wszedł do środka.
Tu podobało mu się jeszcze bardziej. W salonie był duży kominek, piękne meble obite futerkiem, puchaty dywan. Kuchnia z balkonowym oknem wychodzącym za dom
-Podoba ci się?- Z góry schodów odezwał się Matt
-Dziękuję- podbiegł do niego i ukrył twarz w jego swetrze a szczupłym ciałkiem wstrząsnął szloch
-Nie płacz skarbie- podniósł jego buzię
-To ze szczęścia- wyznał Ste- nikt jeszcze tyle dla mnie nie zrobił
-To tylko domek- uśmiechnął się- A teraz do wanny i zrelaksuj się. Ja zrobię nam coś do jedzenia i poszukam jakiegoś filmu... chyba że masz inne plany
-Kąpiel może być i jestem głodny... ale jak pogoda się nie zmieni pójdziemy na spacer
-Jak sobie życzysz... Ste mamy tu 2 sypialnie ale tylko jedną łazienkę... tak wiem głupio ale nie ja to budowałem. Więc ostatnie drzwi na lewo. Twój pokój jest obok a mój na przeciwko twojego
-Poradzę sobie- ominął go i wbiegł na górę. Matt jeszcze przez chwilę stał i patrzył za nim.  Nie mógł powstrzymać uśmiechu. Zrobi  wszystko, żeby te iskierki w oczach blondynka nigdy nie zniknęły. Mógł się w niego wpatrywać cały dzień.
Może kiedyś nawet zamieszkają razem a on będzie go rozpieszczał i kochał puki Ste nie zdecyduje inaczej. A on zrobi wszystko by  nigdy się nim nie znudził i na niego nie narzekał. Chłopak to prawdziwy skarb i tak powinien być traktowany.

Zanim jeszcze zrobił obiad pogoda się zepsuła. Wcześniejsze słońce przykryły ciemne chmury i nawet przez okno poczuł, że zrobiło się zimniej.
Fałszując cicho przeszedł do salonu, żeby zapalić w kominku. Ten weekend ma być idealny i nie pozwoli żeby cokolwiek go zepsuło. A zwłaszcza coś tak nieistotnego jak pogoda.
Nagle z nieba lunęło tak gwałtownie, że on sam podskoczył. Ste wciąż jeszcze był na górze ale nie słychać już było szumu wody więc pewnie za chwile wyjdzie z wanny i zacznie się powoli wycierać puchatym ręcznikiem. Przełknął ślinkę i już miał sięgnąć do rozporka gdy rozległ dzwonek do drzwi.
To było dziwne przecież zwykle nikogo tu nie było. Niemniej jednak pogoda pchnęła go by otworzyć.
I gdy stanął twarzą twarz w mężczyzną niemal padł na zawał. W progu stał przemoczony Brandon
-Dobrze, że ktoś jest w tej głuszy- uśmiechnął się do niego i wszedł do środka
-Co.. znaczy... jak się tu do cholery znalazłeś?- Matt nagle odzyskał głos
-Byłem pod namiotem ale widzisz jak leje. Ściągnął mokry sweter- Sam tu jesteś?- Przez kilka sekund chłopak niemal modlił się, żeby Ste teraz nie schodził na dół ale widocznie nikt go dziś nie słuchał i blondynek zszedł ze schodów uśmiechając się szeroko. I nagle zamarł gdy zobaczył kto jest na dole
-Matt- jęknął blondynek i zrobił krok w tył
-Wszystko dobrze skarbie- uśmiechnął się do niego i nie zwracając uwagi na pół nagiego mężczyzną w salonie podszedł do ukochanego- Jest okropna pogoda a Brandon.... widzisz zresztą
-T.tak- w ramionach Matta Ste się odprężył
-Coś tu dobrze pachnie- odezwał się nieproszony gość- jemy?- Nie czekając na odpowiedź poszedł do kuchni
-Przebierz się chociaż- krzyknął postawniejszy chłopak mając jeszcze nadzieję że po prostu usnął i ma koszmar
-Wszystko co mam jest mokre- odpowiedział znów stając na przeciw zakochanych
-Na górę- warknął Matt- dam ci coś mojego. Skarbie idź słyszę że burczy ci w brzuchu- pocałował go w policzek i popchnął lekko w stronę kuchni. Ste bez gadania poszedł wciąż jeszcze zaskoczony tym zdarzeniem. Bał się Brandona a teraz tu utknęli przynajmniej na jakiś czas.

-W co ty do kurwy nędzy grasz!- Matt przycisnął profesora do ściany gdy tylko znaleźli się w jego sypialni
-Ja nie sprowadziłem deszczu- odepchnął go- To co z tymi ciuchami
-Bierz co chcesz- usiadł na  łóżku i obserwował mężczyznę
-Jeśli tak...- nie dokończył bo chłopak uderzył go pięścią w twarz
-Zbliż się do niego a nigdy nie znajdą twojego ciała- warknął Matt
-To się jeszcze okaże- posłał mu bezczelny uśmiech i zsunął spodnie. Pod nimi był całkiem nagi. Chłopak mimo tej całej nienawiści musiał mimowolnie przyznać, że mężczyzna jest dobrze obdarzony i bardzo przystojny-Widzisz coś co ci się podoba?- Zapytał Brandon unosząc brew
-Nie lecę na psychopatów- wstał i wyszedł. Usłyszał jednak szyderczy śmiech mężczyzny. Bardzo chciał tam wrócić i jeszcze raz go uderzyć tak bardzo bardzo mocno, może wybić kilka zębów ale miał teraz ważniejsze sprawy na głowie.
Na dole wciąż siedział skołowany Ste i to on był teraz najważniejszy. Brandon nie zepsuje im wyjazdu nawet jeśli ta pogoda się utrzyma. Zrobi wszystko, żeby mieć swojego aniołka ciągle przy sobie. A mężczyzna niech próbuje przecież obaj widzieli że chłopak trochę się go boi. W Matta wstąpiła nowa siła i z uśmiechem zszedł na dół. Może jeszcze nie wszystko stracone

7 komentarzy:

  1. Zapowiadał się wspaniały weekend - wspólne spacery, wieczory przy kominku, gorące noce. A tu taadam! Brandon we własnej, przemoczonej osobie. Bezczelny jak mało kto, włazi im do domu jak do swojego, pcha się do garów i wymądrza.
    Mam nadzieję, że dadzą mu porządną nauczkę. Niech zobaczy jak należy traktować partnera i pozielenieje z zazdrości.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne <3




    Ewcia :******

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział jak zawsze. Pewnie Matt miał nadzieje na małe co nieco, ale przeszkodził mu Brandon. Pewnie Matt razem ze Ste zrobią przed nim małe przedstawienie. Mam nadzieje że Brandon padnie z zazdrości. Chciał go tylko wykorzystać, ale się zakochał i może będzie bardziej spokojny, żeby się tak od razu nie rzucił na Matta i go nie zabił. Weny życzę i pozdrawiam. Obyś szybko dodała kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochanie ty moje, czy ty masz pojęcie, że czytając poprzedni rozdział siedziałam i myślałam sobie, że śmiesznie byłoby, gdyby Brandon nagle pojawił się w tym lesie? I wiesz, wcale nie było śmiesznie. Naprawdę, on przesadza. Nie rozumiem, jak ma to pomóc mu w zdobyciu Ste. Zamiast pokazać mu, że nie musi się bo obawiać, to robi wszystko, by Ste bał się jeszcze bardziej. Szczerze, też bym się bała, gdybym w każdym miejscu do jakiego się udam, spotykała kogoś, kogo nie chcę widzieć.
    Cóż, mam nadzieję, że mimo okoliczności Ste dobrze spędzi ten weekend, chociaż nie wiem, czy teraz będzie to możliwe.
    Matt mnie trochę zawiódł. Rozumiem, że padało, ale nie powinien wpuszczać Bradona. Chociaż koniec rozdziału trochę go uratował. Mam nadzieję, ze Brandon weźmie sobie do serca tą groźbę. A przynajmniej nie tyle nie zbliży się do Ste, co go nie skrzywdzi.
    Weny,
    Seya.;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Grrrr, wstrętny Brandon, z każdą chwilą lubię goi coraz mniej a coraz większą mam ochotę by go dopaść..,.Matt jest bardziej odpowiedni dla naszego maluszka >_< To nie fair,,,
    Matt jest taki czuły, opiekuńczy,,, nie chce go na jedną noc, a Brandon jest taki napalony, że na pewno go skrzywdzi, a może nawet zgwałci,,,, grrrr nie lubię go i tyle,,,
    twoja Maru ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten facet źle do tego podchodzi.
    Chyba dla aniołka lepszy jest Matt...

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, a miało być tak pięknie Ste tak się cieszył na ten wyjazd a tu Brandon sie pojawił...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń